Na żywioł mielibyśmy majtki i buty

Radny Dawid Wacławczyk (NaM) pochwalił władze miasta za organizację tegorocznego jarmarku bożonarodzeniowego. Uznał jednak, że Racibórz stać na imprezę, która może być atrakcją turystyczną. Podobnego zdania jest prezydent. - Róbmy to małymi kroczkami - odparł Lenk Wacławczykowi.
W opinii Wacławczyka (pełny tekst jego wystąpienia poniżej) Racibórz, tak jak w historii bywało, może mieć imprezę targową, która przyciągnie turystów. - Po pierwsze – gratuluję tego, iż po wielu latach udało się doprowadzić do zmiany wyglądu stanowisk handlowych, na których odbywa się handel. Zabieg ten zdecydowanie poprawił wygląd i wizerunek serca naszego miasta. Z tego ruchu bardzo się cieszę - zaczął Wacławczyj. Potem dodał: - Najbliższą poważną konkurencję mamy (póki co) dopiero w Krakowie i Wrocławiu. Jeszcze możemy być pierwsi na Górnym Śląsku!
- Dziękuję za te słowa - nie krył wzruszenia prezydent Lenk, który w kampanii od Wacławczyka i NaM-u zbierał cięgi. Jego zdaniem, do jarmarku, jaki wyobraża sobie radny, należy dochodzić małymi krokami i brać pod uwagę "reakcję rynku". - Gdyby wszyscy handlowaliby tylko pączkami i piernikami, to nikt by tu nie zarobił - tłumaczył Lenk. Przekonywał, że proces budowania świątecznego jarmarku potrwa. - Gdybyśmy puścili wszystko na żywioł mielibyśmy tu tylko majtki i buty. Ograniczyliśmy asortyment do ozdób świątecznych, ale musimy brać pod uwagę, że ci ludzie muszą zarobić - dodał. By im to ułatwić ratusz wprowadził ulgi za zajęcie pasa drogowego. Na swój koszt wziął również 10 domków, które wynajął firmom sprzedającym rękodzieło i wyroby regionalne. Chętnych na domki było 30. Ratusz musiał wybrać. W przyszłym roku miejsc ma być więcej.
(waw)
Racibórz, 2010-12-14
Szanowny Pan
Mirosław Lenk
Prezydent Miasta Racibórz
Interpelacja w sprawie Jarmarku Bożonarodzeniowego
W związku z organizacją tzw. „Jarmarku Bożonarodzeniowego” chciałbym zadać kilka pytań, oraz podzielić się kilkoma spostrzeżeniami i uwagami na jego temat.
Po pierwsze – gratuluję tego, iż po wielu latach udało się doprowadzić do zmiany wyglądu stanowisk handlowych, na których odbywa się handel. Zabieg ten zdecydowanie poprawił wygląd i wizerunek serca naszego miasta. Z tego ruchu bardzo się cieszę.
Nie mniej jednak, chciałbym by ten ruch potraktować nie jako finalny sukces, lecz jedynie jako pierwszy krok do dalszych zmian. Zmian, których celem będzie organizacja prawdziwego i oryginalnego jarmarku, który poza okresowym „targowiskiem świątecznym” przeznaczonym dla mieszkańców, stanie się atrakcją turystyczną przyciągającą na rynek i do samego Raciborza turystów i gości z zewnątrz.
W obecnej sytuacji nasz rynek zdominowały (tak pod względem ilościowym jak i czasowym) stoiska standardowe: sztuczne choinki, plastikowe łańcuchy, przeciętne pamiątki, produkowane seryjnie ozdoby świąteczne, pospolite słodycze. Jednym słowem – produkty, które można dostać w każdym przeciętnym supermarkecie. Rynek stał się czasowym placem handlowym, który poza okresowym (świątecznym) asortymentem nie posiada w zasadzie żadnych cech wyjątkowości i oryginalności. No, może poza ciepłymi pączkami. Nie jest to jednak nic, co jest w stanie przekonać do odwiedzenia Raciborza potencjalnego turystę. …
Niezwykle cenny jest fakt, iż po dwóch tygodniach do standardowego asortymentu „targowego” dołączyły stoiska wynajęte przez Urząd Miasta i udostępnione tym, którzy zdecydowali się zbudować prawdziwy „klimat” dawnego jarmarku. Na tych stoiskach znalazło się rękodzieło, produkty regionalne, chleby litewskie, swojskie wyroby spożywcze itd. To również zaliczam do sukcesów tego sezonu!
Niestety, ta część jarmarku pozostaje w zdecydowanej mniejszości i stanowi jedynie ciekawy dodatek do pierwszej, „zwyczajnej” części. Prawdziwy, „historyczny” jarmark ginie wizerunkowo wśród plastikowych choinek, migotających światełek itd. W sensie marketingowym – ginie w tłoku „zwyczajności”. Gdyby nie szumne zapowiedzi medialne – obawiam się, że pozostałby niezauważony.
Chciałbym w tym miejscu zwrócić uwagę, iż Racibórz – jako historyczną stolicę regionu – powinno być stać na stworzenie jarmarku będącego prawdziwym wydarzeniem kulturalnym i prawdziwą atrakcją turystyczną. Musi nas być stać na organizację takiego wydarzenia społeczno - kulturalnego, który będzie najciekawszym jarmarkiem w województwie, a nie tylko dodatkową atrakcją dla samych mieszkańców. W tym celu trzeba jednak podjąć stopniowe, ale świadome działania.
Zdaję sobie sprawę, iż dominująca cześć stanowisk należy do handlowców, którzy są ich właścicielami i sprzedają to, co zapewnia im najwyższy dochód. Trudno decydować za nich, czym mają się zajmować. Z drugiej jednak strony nie można do końca iść tym tropem myślenia, gdyż wkrótce może okazać się, że najbardziej opłaca się handlować podrabianymi jeansami, chińskimi dresami i papierosami. Musimy znaleźć consensus. Trzeba jednak usiąść do rozmów…
W tym miejscu chciałbym zadać pytanie: na jakich zasadach Miasto Racibórz dzierżawi płytę rynku „tradycyjnym” handlowcom? Chodzi mi o rodzaj umowy i jej zakres czasowy. O wskazanie momentu, w którym te umowy będą renegocjowane…
Być może w przyszłości uda się skłonić raciborskich kupców do zmiany asortymentu na ten oryginalny i niepowtarzalny poprzez odpowiednią politykę cenową – np. zwolnienie z opłat dzierżawnych tych, którzy zdecydują się na handlem asortymentem wskazanym przez UM?
A jeśli będzie to niemożliwe – to być może warto rozpatrzyć wariant, w którym płytę rynku przeznaczamy na jarmark historyczno – regionalny, a asortyment „komercyjny” kierujemy na Plac Dominikański? Wiem, że do 10 stoisk przeznaczonych w tym roku przez UM na jarmark „historyczno – regionalny” zgłosiło się 30 chętnych podmiotów. Oznacza to, iż ze strony potencjalnych handlujących jest wystarczające zainteresowanie, by stoiskami tego typu zapełnić cały rynek. A przecież możemy też sami aktywnie poszukać takich kupców, na jakich nam ze względów wizerunkowych zależy…
Pamiętajmy, że aby mówić o raciborskim jarmarku jako atrakcji turystycznej w skali regionu, trzeba osiągnąć pewną „masę krytyczną” – czyli zgromadzić w jednym miejscu i czasie znaczną ilość stanowisk oryginalnych, ciekawych i niepowtarzalnych. Poza rękodziełem i wyrobami cukierniczymi czy spożywczymi mogą być to wyroby naturalne, pszczelarskie, zdobnicze (świetne doświadczenia wydaje się mieć m.in. Gimnazjum nr 1, gdzie od lat odbywa się wspaniały kiermasz ozdób świątecznych) a także śląskie przysmaki takie jak moczka, makówki, pierniki raciborskie etc. Do współpracy w tym zakresie z pewnością uda się zaprosić cześć raciborskich gastronomów oraz KGW z terenu naszego powiatu.
Być może warto też zacząć na początku od jarmarku krótszego, w formie imprezy 5 – 7 dniowej, za to wzbogaconej o scenę z ciekawym programem artystycznym, przegląd grup śpiewających kolędy oraz jednorodne nagłośnienie wszystkich stanowisk (obecnie każdy kupiec puszcza inna płytę, co stwarza atmosferę targowiska, a nie jednej wspólnej imprezy), czy atrakcje takie jak zapowiadane w tym roku: renifery, śnieżna karetę etc. Warto na początku zrobić wydarzenie krótsze, ale o zdecydowanym wydźwięku medialnym! Takie, które będzie wspominane i wyczekiwane! W przypadku sukcesu imprezę będzie można sukcesywnie wydłużać.
Jeśli stworzymy już samą „treść” imprezy, która będzie w stanie przyciągnąć turystów – nie można zapomnieć o jej reklamie i promocji. Myślę tu o promocji poza granicami Raciborza – na bilboardach w miastach ościennych, w mediach spoza terenu naszego powiatu, w mediach o profilu podróżniczym oraz branżowych mediach turystycznych. W tym roku nie udało mi się znaleźć informacji o naszym jarmarku w żadnych mediach spoza Raciborza. Nie dziwię się, bo w obecnym kształcie nie jest to jeszcze impreza, która wybija się poza podobne wydarzenia w innych miastach. Ale w przyszłości musimy o jak najlepszą promocję zewnętrzną zadbać sami, wychodząc aktywnie do mediów i sąsiadów, promując jarmark we własnych informatorach turystycznych i kulturalnych etc.
Reasumując: gratuluję pierwszego kroku, ale proszę o to by go nie zaprzepaścić i w przyszłości wykonać kolejne – tak by jarmark poza ciekawostką miejską, mógł stać się nasza chlubą i rzeczywistą atrakcją w skali regionu. Przyjrzałem się jarmarkom w kilku sąsiednich miastach. Najbliższą poważną konkurencję mamy (póki co) dopiero w Krakowie i Wrocławiu. Jeszcze możemy być pierwsi na Górnym Śląsku!
Dawid Wacławczyk
Komentarze (0)
Aby dodać komentarz musisz być zalogowany