Tu byli i nadal będą Żydzi

Wczoraj wieczorem, jeszcze przed godziną 19, plac przy ulicy Szewskiej zapełnił się ludźmi, którzy przyszli zobaczyć finał projektu Stowarzyszenia Kulturalnego ASK, zatytułowanego Puste miejsce. Tu byli Żydzi.
Jeszcze w latach 50. na placu przy ulicy Szewskiej znajdowała się synagoga, która spłonęła 1938 roku. Jako ruina przetrwała III Rzeszę. Komuniści kazali ją rozebrać. – Miejsce to było inspiracją dla naszego projektu. Złożyliśmy wniosek do programu To, co wspólne. To, co różne, ogłoszonego przez Fundację Stefana Batorego. Jego celem było m.in. niwelowanie różnic kulturowych i rasowych – mówi Justyna Szyndler, koordynator projektu.
Zebranych powitał Piotr Dominiak. – Projekt Puste miejsce. Tu byli Żydzi, miał być dialogiem pomiędzy młodym pokoleniem, a pokoleniem starszym, pamiętającym czasy, kiedy Racibórz był współtworzony przez społeczność i kulturę żydowską oraz bogaty w jej elementy – mówił. W dalszej kolejności wystąpił Beno Benczew z Raciborskiego Centrum Badań Historycznych, który w ramach projektu przygotował prelekcję o historii społeczności żydowskiej w Raciborzu. – To temat tak naprawdę niezbadany. Raciborscy Żydzi, jeżeli już się asymilowali, to ze społecznością niemiecką – rozpoczął. Mówił jeszcze m.in. o przywileju nietolerowania Żydów w naszym mieście, a także o tym, że w miejscu, gdzie obecnie znajduje się kościół św. Mikołaja, kiedyś mogła istnieć synagoga.
Kolejnym punktem programu była projekcja filmu, nakręconego przez grupę młodych ludzi z osobami, które pamiętają jeszcze lata, kiedy na terenach Raciborza i okolic, można było spotkać Żydów. – Film powstawał od grudnia do kwietnia. Zaczęliśmy od prelekcji w szkołach. Miały one służyć pozyskaniu osób do filmu – mówi Justyna Szyndler – Osoby, do których dotarliśmy to mieszkańcy Raciborza lub pobliskich wiosek. Niektóre nie chciały pokazać twarzy, ale pozwoliły spisać swoje wspomnienia.
Film podzielono na kilka części. Oprócz rozmów z reprezentantami starszego pokolenia, pokazano w nim elementy kultury żydowskiej w Raciborzu, m.in. dom towarowy Hugo Markus, znajdujący się przy ulicy Dworcowej (dziś Mickiewicza), który spłonął na początku XX wieku i cmentarz żydowski. - Pamiętam, jak płonęła synagoga. Byliśmy wtedy w szkole. Nauczyciele nie pozwolili podchodzić do okien. Nikt nie cieszył się z pożaru. To nie była synagoga jedynie Żydów, ale wszystkich raciborzan – mówiła w filmie jedna z rozmówczyń.
Inna osoba wspominała wydarzenia z roku 1942. Wtedy przez Racibórz przeprowadzano piesze transporty Żydów. Byli wychudzeni, wygłodzeni i spragnieni. Mieli na sobie koce. Prowadzono ich obecną ulicą Jana Pawła II, przez Starowiejską, aż na Starą Wieś. Po drodze, na słupkach i murkach, dzieci ustawiały wodę w kubkach. Żydzi rzucali się na nią, przez co byli rozstrzeliwani przez hitlerowców. Niektórzy prosili o skrócenie ich męki, bo strzał z karabinu nie odebrał im życia.
Po filmie, zaprezentowano spektakl pt. Na ulicy Szewskiej w reżyserii Grażyny Tabor. W rolę aktorów wcielili się członkowie grupy teatralnej Tetraedr.
Finał projektu śledził przewodniczący Gminy Wyznaniowej Żydowskiej w Katowicach – Włodzimierz Kac. – To, co widzę, jest fantastyczne. Od wielu lat tęskniłem za czymś takim. Cieszę się, że nie jest to inicjatywa samych Żydów, że tych osób nikt do tego nie zmusił, że zrobili to z własnej woli – inaczej byłoby sztucznie. Przejmujące zakończenie spektaklu, pozwoliło poczuć pustkę tego miejsca. Mam nadzieję, że takie inicjatywy sprawią, że ludzie zaczną interesować się historią miejscowych Żydów i tym, jacy byli. Żydzi z Galicji, z terenów wschodniej Polski byli przecież zupełnie inni od tych ze Śląska – stwierdza Włodzimierz Kac.
Wczorajsze wydarzenie zakończył recital muzyki klezmerskiej w wykonaniu duetu Ruach, który później przeniósł się na Przystanek Kulturalny Koniec Świata, by prawie do północy raczyć muzyką żydowską gości pubu.
- Myślę, że projekt się powiódł. W większości przypadków ludzie nie wiedzieli o tym, że w Raciborzu znajdowała się kiedyś synagoga i że żyli tutaj Żydzi. Kiedy uczniom raciborskich liceów pokazywaliśmy jej zdjęcia, nie byli w stanie rozpoznać, co to za budynek. Myślę, że udało nam się pokazać, ze to miejsce nie było kiedyś puste i puste już nigdy nie będzie – przynajmniej w naszych umysłach – mówi Justyna Szyndler.
- Doskonale pamiętam bożnicę, jej ruiny w tym miejscu. To wspomnienia z lat dzieciństwa, miałem wtedy 7, albo 8 lat – powiedział w rozmowie z Justyną Szyndler raciborzanin Leszek Tytko, tuż po zakończeniu akcji.
Warto wspomnieć, że plac po synagodze przy ulicy Szewskiej należy obecnie do Gminy Wyznaniowej Żydowskiej w Katowicach. W zeszłym roku Gmina zdobyła prawa do tego terenu. – Formalnie go jednak nie odebraliśmy. Teren ten, 1,5 roku temu, w planach zagospodarowania przestrzennego, został uznany za park. Z momentem odebrania, spadłby na nas obowiązek jego utrzymania, a gmina nie ma na to pieniędzy – tłumaczy Włodzimierz Kac – Do naszej Gminy należy około 200 osób w wieku 75 – 80 lat. Z tego jedynie jakieś 120 – 130 utrzymuje z nami kontakt. Jako Gmina nie mamy prawa na siebie zarabiać. Utrzymujemy się z tego, co dostaniemy. Na razie nie mamy więc planów co do tego terenu, ale mogę zapewnić, że osobiście jestem przeciwny sprzedawaniu odzyskanych nieruchomości – dodaje Włodzimierz Kac.
Iwona Świtała
Komentarze (0)
Aby dodać komentarz musisz być zalogowany