Klasa A: Rafako poskromione

Przed spotkaniem Rafako miało komplet punktów, krocząc od wiktorii do wiktorii. Do Krzanowic przyjechało z obawą, bo ich ostatnie spotkania nie świadczyły o wysokiej formie. Widać było, że z zespołem dzieje się coś niedobrego. Krzanowice z tego po prostu skorzystały.
Mecz od początku zrobił się bardzo nerwowy i już w 11. minucie mogliśmy zobaczyć żółtą kartkę dla zawodnika gospodarzy. To wystarczyło, by miejscowi kibice znienawidzili do bólu sędziego Wieczorka, "obdarowując" go niecenzuralnymi epitetami. Mecz toczył się początkowo pod dyktando gości. W 15. minucie lewy pomocnik Rafako przeprowadził na skrzydle dynamiczną akcję i mocną bitą piłką chciał obsłużyć swoich napastników. W zagraniu jednego z nich kibice Krzanowic dopatrzyli ręki. Na domiar złego, próbujący przeciąć to podanie bramkarz zderzył się z własnym obrońcą i dość długo dochodził do siebie. Po drugiej stronie boiska opatrywany był obrońca Rafako. Trener Maksymczak, związany za młodu z gminą Krzanowice, nie pozwolił zwolnić zespołowi i kazał atakować. Liczył na bramkę i utrzymanie bojowego nastroju w drużynie.
Chwilę później, po pechowym starciu obrońcy ze swoim bramkarzem, napastnik Rafako odważnie wszedł w pole karne. Jego strzał został zablokowany, ale zdołał wywalczyć rzut rożny. Po dośrodkowaniu, wybiciem piłki z opresji wyszli gospodarze, ale na krótko, bo doszedł do niej pomocnik Rafako. Jego silny strzał zatrzymał obrońca. W następnych fragmentach zarysowała się wyraźnie taktyka KS 05 Krzanowice - długie piłki z obrony były posyłane na napastnika, Marcina Wojnarowskiego. Ten starał się zgrywać piłkę do nadbiegających partnerów. Nastawieni na ofensywę zawodnicy Rafako byli wysunięci do przodu i mieli problemy z szybkim powrotem za rywalami. Z takich sytuacji brało się najwięcej kłopotów pod bramką Rafako. Jednak na wysokości zadania stawali obrońcy przyjezdnych.
Pierwszą bramkę Rafako mogło strzelić w 25. minucie. Wtedy dwóch zawodników wychodziło na jednego obrońcę Krzanowic. Jednak pomocnik gości zamotał się w dryblingu, a pozostali obrońcy KS 05 Krzanowice zdołali wrócić i wybić mu piłkę. Już minutę później z prawej strony dośrodkował pomocnik Rafako. Bramkarz Krzanowic odbił przed siebie futbolówkę, a tą sprzed nosa nadbiegającego napastnika sprzątnął obrońca, wybijając ją na róg. 30 minuta to strzał dystansu zawodnika Rafako, który o mało nie wybił okna w budynku klubu Krzanowic. Potem gra się uspokoiła, ale Krzanowice utrzymywały się dłużej przy piłce. Dogodną sytuację miał napastnik gospodarzy, nie kryty na piątym metrze nie trafił czysto w piłkę i ta wyleciała poza boisko. To uderzenie spotkało się z ostrą reprymendą 35-letniego obrońcy Krzanowic, który dyrygował swoim zespołem. Dwie minuty później zawodnicy Krzanowic uraczyli swoich kibiców piękną akcją z pierwszej piłki, zakończonej jednak strzałem prosto w bramkarza.
Na drugą połowę obie ekipy wyszły tym samym ustawieniem, ale innym nastawieniem. Rafako zaczęło grać nerwowo wiedząc, że gubi punkty, a rywale z czołówki na pewno nie śpią. Jedyne groźne sytuacje to te, jakie sobie stworzyli ze stałych fragmentów gry, gdzie piłka albo minimalnie mijała bramkę, albo świetnie interweniował bramkarz. Jednak w 55. minucie kolejny taki strzał przyniósł prowadzenie gościom. Ucieszone prowadzeniem Rafako grało spokojniej, a przygnębione Krzanowice nie starały się odrabiać strat. Do 70 minuty. Faulowany w polu karnym pomocnik gospodarzy wywalczył rzut karny. Dzięki temu sędzia w końcu usłyszał o sobie miłe słowo, co go na pewno ucieszyło, gdyż chwilę wcześniej jeden z kibiców podniósł gruby kij z ziemi. Strzał z jedenastego metra na bramkę pewnie zamienił na bramkę Adrian Kerner.
I wtedy jakby nowy duch wstąpił w drużynę z Krzanowic. Zaczęli przeprowadzać szybkie akcje. Po jednej z nich w 75. minucie, Marcin Wojnarowski strzałem sprzed pola karnego zdobył prowadzenie dla gospodarzy. Piłkarze Rafako byli zszokowani. Przez ostatnie 15 minut nie byli w stanie z tego szoku wyjść. Tylko Jerzy Halfar "wyróżnił" się wulgarnymi odzywkami pod adresem kibiców. W 90 minucie drugi rzut karny gospodarze nie zamienili na trzecią bramkę, ale zeszli zadowoleni, bo sędzia odgwizdał koniec. Cóż, ambitny trener Maksymczak musiał przełknąć gorycz porażki i to prawie u siebie w domu.
Grzegorz Zuber
Komentarze (0)
Aby dodać komentarz musisz być zalogowany