Liga juniorów: Markowice przywiozły punkty z Pszowa

TS Górnik Pszów w poprzedniej kolejce jako wicelider pojechał do lidera z Pietrowic. Spotkanie wygrał i awansował na pierwsze miejsce. Teraz lider Górnik podejmował wicelidera z Markowic. Niedawni pogromcy Nędzy mieli chrapkę na prowadzenie w tabeli. I udowodnili, że chcieć, to móc.
Trener Marcin Bednarz posłał do boju swój najsilniejszy skład. Tymczasem w ekipie Pszowa zabrakło nie tylko trenera Sebastian Mańki, ale także lidera, Grzegorza Sitko. Ponadto zawodnikom przyszło grać na zrytym polu. Trwały tu przygotowania do koncertu, więc nie zwracano większej uwagi na rangę spotkania i zdrowie zawodników. Idąc przez to "boisko" można było skręcić nogę. Dramaturgii jak zwykle dodał sędzia Pytlik, ten sam, który sędziował poprzednie spotkanie Pszowa z Pietrowicami. Spóźnił się na mecz i pogubił w sędziowaniu.
Spotkanie rozpoczęło się od prób konstruowania akcji prze zawodników z Markowic. Stan nawierzchni boiska bardzo to utrudniał. Pszów ograniczył się do kontratakowania, ale obrona Markowic była czujna. Szarpana gra Markowic nie przynosiła efektów w postaci sytuacji bramkowych. Podania środkowych pomocników były albo niecelne, albo nie dochodzili do nich boczni pomocnik, bądź wysunięty napastnik. Sporadycznie gdzieś pod polem karnym Markowic lub z jego boku pojawiali się piłkarze Pszowa. Wciąż bezbłędna obrona Markowic radziła sobie doskonale.
W końcu padła bramka. Po faulu na lewej stronie boiska piłka została dośrodkowana w pole karne. Spadła na piąty metr. Dopadł ją Wojciech Depta. Uderzył zewnętrzną częścią stopy i piłka przy słupku wturlała się do bramki. Gra się wyrównała. Nie było jednak rozpaczliwych prób doprowadzenia do remisu ze strony Pszowa. Więcej było chaosu po jednej i drugiej stronie boiska, niż składnych akcji.
I wtedy te nudne, aczkolwiek zacięte zawody postanowił uatrakcyjnić sędzia. Najpierw zabawił się w przyznawanie faulów w ciemno, co mu najwyraźniej nie wychodziło, gdyż za każdym razem gwizdał nie w tą stronę, co trzeba. Po jednym ze starć, jakich na środku boiska jest zwykle wiele, dopatrzył się brzydkiego faulu Wojciecha Depty, którym w rzeczywistości było przypadkowe zahaczenie, i na 5 minut wyrzucił go z boiska. Na ławce Markowic zawrzało. Sędzia odpowiedział krótko: - przypadki chodzą po ludziach. Tych przypadków było więcej. Chwilę później faulowany był zawodnik Markowic. Decyzja sędziego? Boisko na pięć minut musiał opuścić poszkodowany. Chwila gry i sędzia wyrzucił Mikołaja Toppera. LKS Markowice grało ośmioma zawodnikami. Udało się jednak utrzymać wynik do końca pierwszej połowy.
Po przerwie sędzia pozwolił wejść na boisko trzem usuniętym zawodnikom. Być może przestraszył się już wręcz szalejącego szkoleniowca Markowic i działaczy tego klubu. Zawodnicy Pszowa, widząc, że sędzia nie ma dziś najlepszego dnia, zaczęli gonić wynik. Bezskutecznie. Udało się im co prawda zdobyć bramkę wyrównującą, ale ta, o dziwo, nie została uznana przez sędziego. Nie mogąc przebić się w pole karne, pszowianie próbowali strzelać z dystansu, albo niecelnie albo bez zarzutu bronił bramkarz Rafał Malon. Na każdym metrze boiska toczyła się walka o piłkę, która z powodu nierówności nie zawsze leciała tam, gdzie chcieli tego zawodnicy. Do końca nic ciekawego już się nie zdarzyło, nie licząc rzutu rożnego, jaki sędzia Pytlik niesłusznie przyznał graczom Górnika po tym jak jeden z nich chciał strzelić bramkę ręką. Gospodarze grali coraz bardziej nerwowo, nieskładnie i bez konceptu.
Górnik Pszów - LKS Markowice 0:1
Grzegorz Zuber
Na zdjęciach Wojciech Depta, strzelec bramki z Pszowem, oraz sędzia pojedynku
Komentarze (0)
Aby dodać komentarz musisz być zalogowany