Reklama

Najnowsze wiadomości

Aktualności22 maja 201618:11

Wielcy aktorzy na prowincji, czyli Mężczyzna Idealny w Raciborzu. To jeszcze sztuka czy już chałtura?

Wielcy aktorzy na prowincji, czyli Mężczyzna Idealny w Raciborzu. To jeszcze sztuka czy już chałtura?  - Serwis informacyjny z Raciborza - naszraciborz.pl
0
Reklama
Racibórz:

Z mieszanymi wrażeniami wyszedłem z wczorajszego spektaklu pt. „Mężczyzna idealny”. Obsada miała gwarantować dobrą zabawę, cena biletu wręcz wymuszała uśmiech – skoro za bilet trzeba było zapłacić sześć dych, to musi być dobre, prawda? I choć nie wiedziałem, która z twarzy na plakatach i biletach pojawi się w rzeczywistości na scenie, z nadzieją na dobrą zabawę zaprosiłem żonę na spektakl o mężczyznach. Idealnych. „Przecież to o mnie, nie? No bo co w końcu, kurczę blade!” – pomyślałem Mikołajkiem. A mogłem zostać w domu lub pójść do restauracji. Za 120 zł spędzilibyśmy naprawdę miły wieczór.

Ale przecież czasem trzeba spotkać się z kulturą (zdawałoby się) wysoką. Cóż, z plakatowych twarzy na scenie pojawiły się cztery – Małgorzata Lewińska, Jacek Kawalec, Piotr Pręgowski i Andrzej Zaborski. Jakoś wszystkie nie w moim typie, ale wszak znam ich tylko z ról w serialach. I to takich, których akurat nie oglądam. Nic to, trzeba czekać, na pewno będzie nieźle, wszak artyści z wielkiego świata raczyli zjechać do Raciborza.

I to było wyraźnie widać. Tak w grze aktorskiej, jak i choćby w scenografii. Wystrój sceny stanowiło to, co widać na zdjęciach – dwa łóżka, ściana z rysunkami, szafka na dokumenty i stół z krzesłami. A, zapomniałbym – jeszcze było COŚ – super-hiper-mega-ultranowoczesna maszyna do przenoszenia osobowości. Początkowo myślałem, że to rura tancerek go-go. Nie bez przyczyny, o seksie i tancerkach go-go usłyszeć można było ze sceny nie raz i nie dwa razy. No ale widać się nie znam na konwencji, przecież to teatr, tu chodzi o umowę między aktorem a widzem.

No właśnie, w ramach tej umowy aktor od widza oczekuje jego obecności i uwielbienia (i rzeczonych sześćdziesięciu złotych za bilet), widz zaś oczekuje, że aktor przez te dwie godziny da z siebie wszystko. Tymczasem ja, zwykły laik teatralny, patrzę na scenę i widzę aktorów, którzy wyraźnie nie pamiętają tekstu i improwizują, ile wlezie. Wiecie, taki teatr to ja z dziećmi z szóstej klasy robiłem. Nie, przepraszam szóstą „b” – lepszy.

Czarę goryczy mojego rozczarowania przelała… śmiechoterapia. Przeżyłem jakoś seksterapię, która była próbą nawiązania kontaktu z publicznością i odświeżaniem starych sprośnych kawałów. Nie, na szczęście nie z udziałem publiczności, w rolę seksciamajd wczuli się aktorzy. W tym jeden, co przez Racibórz akurat przejeżdżał. Oj, śmiechu było co niemiara. Takie zabawne.

Skończyła się przerwa, chyba zrobiona wyłącznie z myślą o publiczności, bo na scenie nie zmieniło się nic, wyłączywszy wspomnianą super-hiper-mega-ultranowoczesną maszynę sterowaną stacją dokującą starego telefonu (tak, wiem, konwencja). Po przerwie jakieś dziesięć minut sztuki, a potem nagle – śmiechoterapia! Wychodzą aktorzy z mikrofonem w ręce (a mikroport wciąż na twarzy! – nie rozumiem) i próbują robić kabaret. Taki, wiecie, coś jak Ani Mru Mru czy coś. Nagle pojawia się Pietrek z Wilkowyj, śpiewa piosenki ni z gruszki ni z pietruszki, Zaborski opowiada kawały i tłumaczy się, że musi, bo do dwóch godzin przedstawienia trzeba dobić…  Lewińska śpiewa piosenkę. Nieźle, ale na litość boską, po co? Do sztuki ma się to nijak, rozbija i tak kompletnie niespójny przebieg zdarzeń… Nagle koniec śmiechoterapii, wracamy do przedstawienia właściwego. No ludzie złoci…

Publiczność się bawiła, i ja nieraz śmiechłem (to takie nowe słowo, podoba mi się. A może powinno być „śmiechnąłem”?). Tu sprawdza się teoria, że skoro ktoś zapłacił taką kasę za bilet, bo musi się śmiać, choćby i nie było z czego. No bo szkoda tych pieniędzy. No to się śmiejemy. Żeby nie było – zdarzyły się śmieszne momenty. Ale cały spektakl to w sumie zbiór gagów i skeczy. Coś trochę ponad Benny Hilla. Natomiast sam ciąg przyczynowo-skutkowy, jakiś węzeł dramatyczny, punkt kulminacyjny? Pewnie gdzieś był, ale dobrze schowany.

Cóż, gdy znów poczuję potrzebę teatru, pojadę do Krakowa lub obejrzę coś Irrealisu. Nie byłem – i żałuję. A jak będę chciał się pośmiać – wybiorę się na kabaret. Taki prawdziwy, w znaczeniu – taki jak Kabaret Młodych Panów czy Pod Wyrwigroszem. I będzie więcej zadumy nad światem i prawdziwego śmiechu z przepony. Co i Wam proponuję.

Th

Autor: Th,

Bądź na bieżąco z nowymi wiadomościami. Obserwuj portal naszraciborz.pl w Google News.

Reklama
Reklama
Tagi:

Komentarze (0)

Aby dodać komentarz musisz być zalogowany

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Aktualności8 lipca 202514:13

Spotkanie z bliskimi. Otwarte drzwi Dziennego Domu Pomocy Społecznej [FOTO i WIDEO]

Spotkanie z bliskimi. Otwarte drzwi Dziennego Domu Pomocy Społecznej [FOTO i WIDEO] - Serwis informacyjny z Raciborza - naszraciborz.pl
0
Racibórz:

Dziś, 08.07, w Dziennym Domu Pomocy Społecznej przy pl. Wolności odbyło się wydarzenie pod hasłem „Spotkanie z bliskimi”. Inicjatywa połączyła dwa istotne cele – umożliwienie odwiedzin rodzin podopiecznych oraz otwarcie drzwi placówki dla mieszkańców, którzy chcieli bliżej poznać jej codzienną działalność. 

(greh)
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama

Partnerzy portalu

Materiały RTK
Regionalny Informator Ekologiczny
Dentica 24
ostrog.net
Spółdzielnia Mieszkaniowa
Szpital Rejonowy w Raciborzu
Ochrona Partner Security
Powiatowy Informator Seniora
PWSZ w Raciborzu
Zajazd Biskupi
Kampka
Fototapeta.shop sklep z tapetami i fototapetami na zamówienie
Reklama
Reklama

Najnowsze wydania gazety

Nasz Racibórz 04.07.2025
4 lipca 202508:58

Nasz Racibórz 04.07.2025

Nasz Racibórz 27.06.2025
27 czerwca 202519:05

Nasz Racibórz 27.06.2025

Nasz Racibórz 20.06.2025
19 czerwca 202522:36

Nasz Racibórz 20.06.2025

Nasz Racibórz 13.06.2025
13 czerwca 202509:38

Nasz Racibórz 13.06.2025

Zobacz wszystkie
© 2025 Studio Margomedia Sp. z o.o.