Nie ma rady. Musi być zasr...

Nietypowa konstatacja przewodniczącego Rady Miasta z ostatniej sesji to gorzka refleksja nad skutecznością miejskich służb i wartego prawie milion złotych monitoringu. – Nie widziałem tak zasranego miasta – mówił Tadeusz Wojnar. A jak ma być inaczej, skoro psy, bez konsekwencji dla ich właścicieli, robią kupy nawet w obiektywie kamer?
Odchody ścielą się na trawnikach i chodnikach niemal tonami, a w magistracie wciąż brak pomysłu, jak z tym walczyć. – Może by nagradzać tych strażników, którzy ujawnią największą liczbę tego typu przypadków – zastanawia się prezydent Mirosław Lenk, ale szybko dodaje, że to pomysł na gorąco, trochę dla żartu. Samym strażnikom miejskim, którzy w walce z psimi kupami zbyt wielu sukcesów nie mają (raptem kilka mandatów po 100 zł), wcale śmieszno nie jest. – Bieganie za psami obniża ich prestiż – streszcza te troski prezydent. Wie, co mówi, bo rozmawiał z funkcjonariuszami. Operacyjna walka z psimi kupami też okazuje się niełatwa. – Strażnik musi być w mundurze. Nie może obserwować po cywilu. A jak ludzie widzą mundur, to wiadomo, pilnują się – dodaje głowa miasta, kiedyś bardziej zdeterminowana w walce z fekalnym kłopotem (miały być codzienne, ranne naloty na najbardziej obsra… osiedla).
No właśnie. Jak ludzie widzą mundur, to sprzątają po psach. Gdyby jeszcze słyszeli zewsząd, że sypią się kary dla flejtuchów, to mieliby się na baczności. Nie byłoby tyle gadania, tylko konkretne działania. A tak, monitoring działa, a psy – choćby w Parku Roth po okiem kamery - sra… nadal. Kary są sporadyczne, strażnicy dbają o swój prestiż i psów nie tropią, a przewodniczący Rady Miasta imponuje niewybredną puentą, choć jako lider rządzących w tym mieście mógłby najzwyczajniej kopnąć kogoś w tyłek za ten stan rzeczy.
(waw)
Komentarze (0)
Aby dodać komentarz musisz być zalogowany