Lekarskie związki apelują o zmianę sposobu wynagradzania medyków
Apel OZZL w Raciborzu w sprawie zmiany sposobu wynagradzania lekarzy Szpitala Rejonowego - poniżej publikujemy materiał, który trafił na redakcyjną pocztę.
Do Dyrektora Naczelnego Szpitala Rejonowego w Raciborzu
W odpowiedzi na prośbę Działu Kadr Szpitala Rejonowego w Raciborzu o zaproponowanie wysokości premii dla pracowników medycznych w związku z przekształceniem szpitala w tzw. jednoimienny zakaźny, jako Oddział Terenowy OZZL informujemy, iż popieramy propozycje podwyżki płac dla wszystkich zawodów medycznych na terenie szpitala. Równocześnie przekonani jesteśmy, że w zakresie kompetencji OZZL leży przede wszystkim opiniowanie spraw dotyczących lekarzy, zwłaszcza w materii tak delikatnej jak kwestie płacowe. Wobec powyższego, przekazujemy stanowisko OZZL w odniesieniu do regulacji płac lekarzy w Szpitalu Rejonowym w Raciborzu na czas pandemii koronawirusa.
Płace lekarzy raciborskiego szpitala od wielu lat nie należą do najwyższych tak w skali kraju, jak i naszego regionu. W znakomitej większości przypadków regulacje płac wynikały z konieczności ich dostosowania do przepisów prawa, które to z różnych przyczyn na przestrzeni ostatniej dekady wymuszały niejako na dyrekcji podwyżki.
Niezwykle trudna i systematycznie pogarszająca się sytuacja kadrowa wynikająca - podobnie jak w skali całego kraju - ze starzenia się kadry, braku rozwiązań promujących naszą placówkę na rynku pracy zwłaszcza wśród młodych lekarzy i w konsekwencji słaby ich napływ, przy równoczesnym odpływie młodych adeptów sztuki medycznej w związku z koniecznością obsadzenia przez nich wakatów w poradniach, izbie przyjęć, nocnej pomocy lekarskiej, czy wreszcie obsadzeniu zbyt wielu dyżurów na macierzystych oddziałach. To wszystko w połączeniu z mało konkurencyjnymi warunkami płacowymi w porównaniu do szpitali ościennych (na przykład w Rybniku, czy Kędzierzynie-Koźlu), powoduje niekorzystne ruchy kadrowe, nadmierne przeciążenie pracą, a co za tym idzie balansowanie lekarzy na wątłej i tak mocno już nadwyrężonej granicy prawa pracy, narastające zniechęcenie prowadzące do wypalenia zawodowego, odbijającego się na relacjach interpersonalnych w zespołach, oraz na kontaktach z chorymi. Stąd niedaleko już do błędu, o który coraz w tych realiach łatwiej. Błąd zaś, odbija się niekorzystnie nie tylko na lekarzu, ale i w sposób oczywisty na zatrudniającej go placówce, a problemy o których mowa niejednokrotnie wraz z analizą sprawy trafiają na wokandę obnażając krytyczną sytuację kadrową, materialną, czy nawet psychologiczną, która przy odpowiednio niesprzyjającym zbiegu okoliczności doprowadziła do błędu lekarza. To wszystko bez cienia wątpliwości odbija się wizerunkowo i niejednokrotnie finansowo na lekarzu i na szpitalu go zatrudniającym.
Wszystko to układa się w logiczną całość i wspiera znaną każdemu pracodawcy, w każdym zawodzie prawdę, że tylko pracownik wypoczęty, odpowiednio opłacony, oraz pracujący w przyjaznym otoczeniu maksymalizuje swoje możliwości i starania w dążeniu do jak najlepszego wypełnienia powierzonych mu zadań.
Jak to jest, że stoi to w opozycji do powszechnej opinii o zarobkach lekarzy? Ano tak, że najczęściej wysokie kwoty jakie przedstawia się opinii publicznej celem podważenia zaufania społecznego do tego zawodu to kwoty brutto, wynikające często z kilkunastu dyżurów w miesiącu, kilkunastu godzin dziennie spędzonych w poradniach i przy szpitalnych łóżkach. Dlaczego nikt nie pokusi się o przeliczenie tych ogromnych kwot na godziny? Bo niejednokrotnie płaca godzinowa lekarza uwłacza godności niejednego pracownika pozamedycznego! Oczywiście, ktoś może powiedzieć, że przecież nikt nie każe lekarzowi tyle pracować. Racja. Nie każe. Miejmy jednak na względzie, że wspomniane na wstępie niedobory kadrowe sprawiają, że ograniczenie czasu pracy lekarzy - niezależnie, czy pracują nadmiernie z chęci zysku, czy poczucia obowiązku, równać się będzie znacznemu wydłużeniu kolejek i spowoduje dalsze, lawinowe ograniczanie dostępu do opieki medycznej.
Po przekształceniu naszego szpitala w zakaźny wszystkie te problemu narosły. Część personelu, szczególnie nie związanego z placówką umowami o pracę - odeszła, część dotknęła absencja chorobowa, część z różnych przyczyn, często o podłożu psychologicznym, nie jest w stanie wypełniać swoich obowiązków z dotychczasową, stuprocentową wydajnością. Wszystko to powinno skłaniać do maksymalizacji starań o stworzenie warunków pracy sprzyjających pozostałej w szpitalu grupie pracowników. Oczywiście mowa tu nie tylko o płacach. Patrząc jednak na życie realnie, to płace właśnie w dzisiejszym świecie motywują najbardziej.
W związku z tym OZZL proponuje, aby wzorem szpitala w Kedzierzynie-Koźlu, od dnia pierwszego kwietnia tego roku podnieść podstawę wynagrodzenia każdego lekarza, niezależnie od formy zatrudnienia, do 150% obowiązującej dotychczas podstawy lekarza specjalisty w raciborskim szpitalu. Kwota ta jest kwotą ustawowo obowiązującą w sytuacji oddelegowania lekarza do pracy przy zwalczaniu epidemii do innej placówki. Przekształcenie szpitala w tzw. jednoimienny zakaźny jest sytuacją bez precedensu, która mimo fizycznego pozostania lekarzy w tym samym budynku wymusza na nich pracę w warunkach ekstremalnych, z pacjentami o profilu z reguły niezgodnym z wybraną przez nich specjalizacją. Postulowana kwota stanowić ma równocześnie rekompensatę dla dochodów utraconych z powodu braku możliwości pracy w innych prócz szpitala zakaźnego miejscach. Wydaje się ona być uzasadniona, a sugerowane podziały lekarzy ze względu na staż pracy, posiadaną specjalizację, obciążenie pracą, czy czas przebywania przy pacjencie, są próbą sztucznego tworzenia barier, siania niezgody wśród pracowników i w naszej ocenie nie mają uzasadnienia w obecnej sytuacji.
Zwracamy uwagę, że decyzje które zapadną w odniesieniu do zmiany sposobu wynagradzania lekarzy na czas pandemii koronawirusa będą w sposób fundamentalny kształtować ochronę zdrowia w powiecie raciborskim nie tylko w bliżej nieokreślonym czasie trwania pandemii, ale przede wszystkim wpłyną na jakość i wydolność opieki nad chorymi po jej zakończeniu. Pozostająca bez precedensu finansowa zachęta do pozostania lekarzy w pracy, a może wręcz podjęcia jej w Raciborzu, byłaby dobrą wróżbą dla powiatowej ochrony zdrowia, której przyszłość wobec braku zdecydowanej reakcji dyrekcji na kryzys, który zastał nas na dnie, stoi pod ogromnym znakiem zapytania. Każdy, który odbierze ten apel, jako próbę ugrania przez lekarzy pieniędzy w dobie pandemii niech pamięta, iż powiat który nie zadba o lekarzy tu i teraz -w tym najtrudniejszym czasie, po ustaniu niebezpieczeństwa ze strony wirusa, zmierzy się z kolejnym kryzysem - ochroną zdrowia w znacznie gorszej, niż przed epidemią kondycji, której naprawa wobec niezwykle „chłonnego" rynku pracy może okazać się niemożliwa, przynajmniej w krótkim czasie. Każdy, kto tak myśli, powinien odpowiedzieć sobie na pytanie, czy dobrze jest nie mieć szpitala w Raciborzu, a poradni specjalistycznej szukać - często bez powodzenia - w sąsiednich powiatach.
Oklaski już nie wystarczą.
Do wiadomości:
1) Dyrektor Naczelny Ryszard Rudnik
2) Starosta Raciborski Grzegorz Swoboda
3) Wojewoda Śląski Jarosław Wieczorek
4) Redakcja Nowin Raciborskich
5) Redakcja Nasz Racibórz
6) Redakcja Dziennika Zachodniego
Komentarze (0)
Dodaj komentarz