Burza wokół kortów przy Słowackiego. Właściciel rozgoryczony działaniami miasta

- Zbudowanie tych domów, co wiąże się z likwidacją kortów, jest aż tak ważne, by pozbawić mnie i moją rodzinę środków do życia? - pytał dziś na komisji budżetu i finansów Cezary Raczek, właściciel obiektu przy SP 15. Miasto chce zmienić plan przestrzenny i docelowo sprzedać teren.
- Dwa lata temu założyłem klub tenisowy, który radzi sobie bardzo dobrze. Dla mnie takie decyzje są naprawdę niezrozumiałe. Przed laty dostałem od ówczesnego dyrektora SP15 pismo, w którym zapewniał, że jest to wspaniała inicjatywa i on ją popiera. Dodatkowo poprzedni prezydent przekazał środki, by dzieci z klas I-III mogły w ramach lekcji WF korzystać z kortów. Teraz, niestety, jest to już niemożliwe, przez co także i dzieci straciły możliwość rozwoju. Przejrzałem tę uchwałę i doszedłem do wniosku, że jest to jedyna lokalizacja, która wiąże się z likwidacją miejsc pracy. Nie będzie takiej sytuacji w przypadku parku Moniuszki, czy w przypadku Opawskiej. Co gorsza, w piątek byłem w Opolu, w firmie, która miała te korty przykryć. Wróciłem i przeczytałem w mediach, że raczej nie będzie to miało sensu. Dziękuję jednak, że dziś państwo byli jednogłośnie przeciw – powiedział najemca terenu przy Słowackiego, wspominając o zeszłorocznym piśmie z ratusza, z którego wynika, że teren nie będzie sprzedany. W czwartek z naszego portalu dowiedział się o planach urzędu. Piszemy o tym obszernie [tutaj]. Cezary Raczek to syn śp. Joachima Raczka, pierwszego rektora PWSZ. Był w uczelni kanclerzem, ale został zwolniony. Jako bezrobotny wziął pożyczkę z urzędu pracy i zainwestował w korty.
- Czy nakłady na te korty próbowano panu jakoś zwrócić, czy ktoś w ogóle się kontaktował? – pytał radny Henryk Mainusz. – Nie było takich prób. Złożyłem jednak wniosek do prezydenta o wykup terenu na własność z zachowaniem obecnej funkcji. Gdyby to było niemożliwe, proponowałem przejęcie kortów przez klub. Wtedy o wiele łatwiej byłoby prowadzić działalność. Korespondencja na temat rozwiązania tej sprawy toczy się już ponad półtora roku. Mało tego, pod całą inwestycję wziąłem pożyczkę, a teraz jeśli korty zostaną zlikwidowane i tak będę musiał ją spłacić. Nikt nie zrobi tego dla mnie – odparł Cezary Raczek.
- Powiem panu, że ja takie działania Urzędu Miasta oceniam całkowicie negatywne. W Polsce jest już, niestety, tak, że coś, co buduje się latami, niszczy się niejednokrotnie jedną, nie zawsze przemyślana decyzją – stwierdził Józef Galli, przewodniczący komisji.
Do dyskusji powrócił radny Henryk Mainusz. – Odnoszę takie wrażenie, że szuka się fragmentów terenów miejskich, które są w naszym władaniu i możliwe do sprzedania. Nie przekonują mnie też takie twierdzenia pana wiceprezydenta Koniecznego odnośnie parku Moniuszki, że „tam nic nie wyrośnie, bo co mądrego może wyrosnąć na gruzach?”. Ten park tam był już w czasach, kiedy mama wyprowadzała mnie na spacery. Wydaje mi się, że takie miejsca powinny być utrzymane za wszelką cenę. Widmo złotówek, nie powinno zasłaniać innych przesłanek. Jestem całkowicie przeciwny, „robieniu” kasy na każdym centymetrze miejskiego gruntu! – grzmiał były przewodniczący Rady Miasta.
- Jestem dokładnie tego samego zdania, że powinniśmy się wtrzymać od sprzedawania każdego fragmentu terenu gminnego. Powinniśmy poczekać na strategię i wizję, którą będzie można będzie przedyskutować, to stworzymy sobie miasto „patchworkowe”, które nie będzie miało większego sensu. To co teraz się dzieje dąży właśnie do tego – dodał radny Marian Czerner.
- Mam nadzieję, że nasza dzisiejsza dyskusja nie trafi w próżnię i nie będzie tak jak w kościele, że ksiądz mówi o niedociągnięciach ludzi, ale słuchają go jedynie ci, którzy akurat przyszli i nie mają tych problemów, o których mówi – stwierdził przewodniczący Józef Galli.
Komentarze (0)
Dodaj komentarz