Najludniejsza i najbardziej zaniedbana

– W jednym bloku przy Katowickiej mieszka więcej osób niż w niejednej dzielnicy, a ulica jest najbardziej zaniedbana – przekonywali wczoraj prezydenta jej mieszkańcy. Brakuje tu oświetlenia, droga prosi się o naprawę. Miechowska to ulica przez Boga i zarząd zapomniana.
– Katowicka to niewątpliwie najliczniejsza ulica w mieście, a od dobrych 30 lat nie doczekała się żadnych inwestycji. Na chodnikach można sobie nogi połamać. W niektórych miejscach był tak zdewastowany, że wspólnoty z własnej kieszeni zapłaciły za bruk. Poza tym studzienki kanalizacyjne wystają na 40 cm. Nie stać was nawet na włączenie latarni! – wyliczał usterki ulicy Katowickiej jej wieloletni mieszkaniec Józef Zaczyk. Prezydent obiecał, że ulica wraz z chodnikami i zatoczką autobusową będzie remontowana w przyszłym roku. – Z oświetleniem nic nie zrobię, bo teren nie należy do gminy – tłumaczył Mirosław Lenk. – I nawet żarówek nie możecie wkręcić? – pytał Zaczyk. Ponownie usłyszał, że to problem wspólnot, a nie miasta.
– Mieliśmy ładne podwórko, jak teren wykupiła wspólnota PGL Dom, to zamieniło się w jedną wielką ruinę. Dzieci nie mają miejsca do zabaw, a zarządca chce utworzyć parking w dodatku płatny. Przecież to jest niedorzeczne – stwierdził Janusz Jagiełło. – Nie potrafimy sobie wyobrazić parkingu pomiędzy wieżowcami. Przecież okna nie będzie można otworzyć, ciągle będziemy mieli smród spalin w mieszkaniach. Co na to ochrona środowiska? – pytali mieszkańcy. Zdecydowanie woleliby, aby powstał tam plac zabaw, bo miejsc parkingowych i tak nie starczy dla wszystkich zmotoryzowanych lokatorów. – Mieszka tu co najmniej 2,5 tys. ludzi, każdy przecież będzie chciał zaparkować auto. I znów będzie to samo-wyścig szczurów, a płacić za miejsce przyjdzie każdemu. To jest bez sensu – wyraził swoje obawy pan Józef.
– Wiem, że się nie da stworzyć miejsc dla wszystkich. Tak jest na każdym dużym osiedlu. Przez 20 lat mieszkałem na Słowackiego i codziennie toczyłem bitwę o miejsce. Czasem byłem zmuszony zostawiać samochód kilkaset metrów dalej. Nic z tym nie zrobimy – wspominał prezydent.
– O naszej ulicy też Bóg i zarząd zapomniał. Jak chcę wyrzucić śmieci to tonę po kostki w błocie. Żeby tamtędy przejechać to trzeba by było amfibię wynająć – włączył się do rozmowy Zygmunt Mościcki, mieszkający przy ul. Miechowskiej. – Wiem, że musimy ją zrobić, bo to nasza droga. Być może już w przyszłym roku – zapewniał Lenk. Mieszkaniec Miechowskiej wspomniał również o fatalnym stanie podwórka, które nie wiadomo do kogo należy. Wspólnoty twierdzą, że ich są tylko bloki, reszta należy do gminy. Ta natomiast chce się pozbyć terenów i za 5 procent wartości odsprzedaje je wspólnotom. – Remont podwórek to kilka dobrych lat. Zdajemy sobie sprawę, że wspólnoty same sobie z nimi nie poradzą, dlatego gmina w miarę możliwości będzie im pomagać – zapewniał.
(k)
Komentarze (0)
Aby dodać komentarz musisz być zalogowany