Spotkanie Klubu Obywatelskiego w Raciborzu. Prof. Pietrzykowski: Nie jesteśmy jeszcze zupełnie bezbronni

- Idea państwa prawa polega na tym, że zarówno obywatelom, ale i władzy nie wolno robić wszystkiego. Zabezpieczeniu tej zasady służy np. Trybunał Konstytucyjny. Tymczasem Prawo i Sprawiedliwość zdemontowało mechanizmy ochronne - mówił na dzisiejszym spotkaniu Klubu Obywatelskiego na Zamku Piastowskim w Raciborzu prof. Tomasz Pietrzykowski, który razem z posłanką Gabrielą Lenartowicz rozmawiali o demokracji i rządach prawa.
Prof. Tomasz Pietrzykowski to raciborzanin, prawnik, w latach 2005-2007 wojewoda śląski, od 2016 roku prorektor Uniwersytetu Śląskiego.
Na spotkaniu Klubu Obywatelskiego podzielił się swoimi spostrzeżeniami na temat praworządności w Polsce. Wrócił do zagadnień związanych z kryzysem wokół Trybunału Konstytucyjnego, Sądu Najwyższego i Krajowej Rady Sądownictwa. - My, prawnicy, dyskutując o przyszłości tych organów, czuliśmy się jak matematycy, którym ktoś nagle powiedział, że - wbrew temu czego uczyli się przez lata - dwa plus dwa równa się pięć. A w dodatku, jeśli twierdzą inaczej, to znaczy że sponsoruje ich jakaś opcja polityczna, a nawet są zdrajcami narodu - nie krył prof. Pietrzykowski, który na co dzień zajmuje się teorią i filozofią prawa.
Dodał, że w sprawie TK nie chodziło o samą instytucję czy konkretnych sędziów, ale o pewien mechanizm działania władzy. - Od początku mówiłem, że usuwa się przeszkodę po to, aby móc pójść dalej. Tak się stało. Po skutecznym rozprawieniu się z Trybunałem Konstytucyjnym, przyszły nowe regulacje dotyczące prawa do zgromadzeń, powoływania i awansowania sędziów itd. To nic innego jak czyszczenie przedpola do tego, aby władza mogła zrobić z każdym z nas, co tylko chce - stwierdził.
Poslanka Platformy Obywatelskiej, Gabriela Lenartowicz pytała o skutki oddziaływania prawa na życie Polaków. - Wielu uważa, że ich te zmiany nie dotyczą. Czy słusznie? - zastanawiała się parlamentarzystka. Profesor stwierdził, że obecna rzeczywistość w naszym kraju momentami przypomina realia PRL-u. - Poczucie, że jeśli będę siedzieć cicho i nie powiem niczego złego na władzę, to nic mi nie zrobią, jest upokarzające. Trzeba również zdać sobie sprawę z tego, że w rządzących, którzy nie mają żadnych ograniczeń, narasta chęć ekspansji - mówił. Przyznał, że dziś nikt z nas nie może być pewny, czy nie wpadnie w kłopoty zupełnie nieświadomie. - Na przykład wejdzie w konflikt z kimś prominentnym w strukturach władzy. Przykładem jest kierowca seicento, w którego wjechała kolumna BOR-u. Od razu ogłoszono go winnym - przypomniał.
Zauważył, że zagrożeń jest wiele, ale jednocześnie Polacy nie są jeszcze całkowicie bezbronni. - Mimo, że odbiera się nam pewne mechanizmy dochodzenia swoich praw uważam, że nie jesteśmy na straconej pozycji. Nikt z nas nie powinien jednak liczyć na wsparcie ze strony organów unijnych itp. Jedynym remedium na zmianę rzeczywistości, w której się znaleźliśmy, są wybory prezydenckie i parlamentarne - podumował gość specjalny Klubu Obywatelskiego.
Komentarze (0)
Komentarze pod tym artykułem zostały zablokowane.