Raciborski podatnik zapłaci 25 tysięcy za propagandę?

Prezydent wielokrotnie podkreśla, że Racibórz - z racji funkcjonowania tu dwóch dużych producentów urządzeń dla energetyki solarnej i organizacji poważnych konferencji naukowych - to niemal górnośląska stolica OZE (odnawialnych źródeł energii). Farmy wiatrowe mają jednak powstać u sąsiadów - w gminach Krzanowice, Pietrowice Wielkie i Rudnik. Tamtejsze samorządy popierają te inwestycje, bo to dodatkowe źródło dochodów w podatkach i opłatach lokalnych oraz dla właścicieli ziemi.
O projektowanych farmach wiatrowych w Raciborskiem mało kto słyszał do czasu rozpoczęcia budowy dwóch pierwszych turbin w Wojnowicach. Inwestor - co wykazał nadzór budowlany - popełnił tu błędy, lokując jedno z urządzeń zbyt blisko zabudowy, tuż przy granicy z Raciborzem. Ludzie zaczęli protestować. Wśród nich od razu pojawił się raciborski radny Piotr Klima. Współtworzy obecnie Komitet Ochrony Ziemi Raciborskiej przed farmami wiatrowymi. Klima nie kryje, że jest przeciwnikiem tych urządzeń. Śle pisma, zorganizował już dwie konferencje, na których mówiono głównie o szkodliwości wiatraków, a teraz szykuje kolejną. Na jego wniosek Rada Miasta wpisała do tegorocznego budżetu 25 tys. zł na organizację tej dyskusji.
Konferencja ma się odbyć w czerwcu albo we wrześniu. Szczegóły nie są na razie znane. W rozmowie z nami radny Klima tłumaczy, że chce usłyszeć od autorytetów wszystkie za i przeciw wiatrakom, podyskutować o przepisach związanych z ich lokalizacją, a także usłyszeć o alternatywnych źródłach energii, np. geotermii, i możliwościach ich wykorzystania na ziemi raciborskiej. Planuje zaprosić wykładowców z Czech, Austrii, Słowacji i Niemiec. Będzie też szukał odpowiedzi na pytanie, jak przeprowadzać konsultacje społeczne, jaka jest odpowiedzialność władz samorządowych, w tym radnych, za podejmowane decyzje i "dlaczego w naszej praktyce nikt z odpowiedzialnych urzędników nie jest pociągnięty do odpowiedzialnośći prawnej - przecież istnieje pojęcie przestępstwa urzędniczego, które jest zagrożone karą do 3 lat pozbawienia wolności".
Działalność Klimy budzi sprzeciw w okolicznych samorządach, bo farmy mają powstać u nich, a nie w Raciborzu, który stał się głównym centrum wiatrowego oporu, i to z poparciem prezydenta. Mirosław Lenk nie wypowiada się na temat szkodliwości wiatraków, ale o inwestorze z Wojnowic nie ma najlepszego zdania. Wskazuje na błędy w realizacji inwestycji na granicy z Sudołem i żali się na jego impertynencję w kontaktach z raciborskim samorządem, który musi dać zgodę na przejście przez miasto z kablami do stacji przy Piaskowej, gdzie trafi energia z turbin. Racibórz - mówiąc kolokwialnie - namieszał sąsiadom.
- Pracujemy nad tym, by przekazać ludziom rzetelną wiedzę o wiatrakach - powiedział nam Adam Wajda, sekretarz w gminie Pietrowice Wielkie. W Pietrowicach Wielkich, Rudniku czy Krzanowicach słychać też, że zaangażowanie radnego Klimy nie jest przypadkowe, bo wiatraki będą sąsiadować z jego nieruchomością. - To pomówienia. Absolutnie nieprawda - zaprzecza Klima, ale przyznaje, że działkę w gminie Krzanowice nabył niedawno jego syn. W jej pobliżu są planowane wiatraki. - Chcę od autorytetów usłyszeć wszystkie za i przeciw i żeby to samo stało się udziałem wszystkich zainteresowanych - podkreśla.
W opinii posłanki Gabrieli Lenartowicz z PO, na co dzień mieszkanki Krzanowic, byłej prezes Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej w Katowicach, finansowanie konferencji z dyskusją o szkodliwości wiatraków to łożenie publicznych pieniędzy na propagandę, a nie wiedzę. - Nie ma naukowych dowodów na to, że wiatraki szkodą - zapewnia. Jej słowa potwierdza rządowe National Health and Medical Research Council z Australii, które uznało, że nie ma solidnych i logicznych dowodów na to, że farmy wiatrowe mogą wywoływać negatywne skutki zdrowotne u ludzi. Raport zacytował prestiżowy The Guardian. - Jeśli nie wiatraki, to co? - pyta retorycznie Lenartowicz i nie kryje, że walka z farmami wiatrowymi to jednocześnie wspieranie lobby na rzecz innych źródeł OZE, głównie spalania biomasy. Podaje przykład Holandii, Niemiec czy Danii. Tam powstają wiatraki i mało kto podnosi, że są szkodliwe. - Gdyby tak było naprawdę, wtedy moglibyśmy mówić o zbiorowym samobójstwie Niemców, Holendrów czy Duńczyków - kwituje z uśmiechem.
Jeśli zatem dyskusja o szkodliwości wiatraków ma taki sam sens - zdaniem posłanki Lenartowicz - jak rozmawianie o właściwościach leczniczych homeopatii czy czarach w oparciu o doświadczenia Harry'ego Pottera, to po co wydawać z budżetu Raciborza na ten cel aż 25 tys. zł? Radny Piotr Klima widzi co prawda szerszy sens tego międzynarodowego spotkania, w tym omówienie innych źródeł OZE, ale takich dyskusji w Polsce odbyło się już setki, w tym dwie w Raciborzu, a internet pełen jest naukowych opracowań.
Grzegorz Wawoczny
Komentarze (0)
Aby dodać komentarz musisz być zalogowany