W Raciborzu może dojść do referendum. Inicjatorzy chcą odwołania prezydenta Mirosława Lenka. Procedura ruszyła

Wniosek trafił już do komisarza wyborczego w Katowicach, a ten potwierdził jego prawidłowość. Teraz inicjatorzy mają dwa miesiące na zebranie 4000 podpisów pod wnioskiem. Jeśli im się uda, to referendum, najprawdopodobniej jeszcze przed wakacjami, zostanie przeprowadzone. Będzie ważne, jeśli do urn pójdzie około 10 tys. wyborców. Prezydent zostanie odwołany, jeśli zagłosuje za tym połowa z nich. Inicjatorzy sformułowali 30 zarzutów, m.in. dotyczących tzw. hejtu, czyli nieuczciwej ich zdaniem kampanii wyborczej z 2014 r., nietrafione inwestycje, jak przystań nad Odrą czy depopulacja miasta.
- Gdyby prezydent Mirosław Lenk był menedżerem w prywatnej firmie, już dawno byłby zwolniony - przekonywał dziś podczas konferencji w hotelu Polonia Dariusz Ronin, jeden z inicjatorów, były radny miejski z PO popierający M. Lenka, prywatnie mąż Anny Ronin, która przegrała wybory w grudniu 2014 r. Wśród inicjatorów są również: wspomniana Anna Ronin, Sylwester Potocki, Zuzanna Ortmanns, Małgorzata Martynus-Malińska, Andrzej Michalak, Beata Taszka, Dariusz Łukoszek (obecny z m. Ronin na konfrencji), Barbara Krzykała, Mirosław Krzykała i Małgorzata Stryczek. Ich zdaniem Racibórz potrzebuje nowego prezydenta, bez bagażu negatywnych doświadczeń i spoza układu, który wciąż rządzi miastem. Nie mają kandydata na prezydenta, gdyby doszło do wyborów, ale są przekonani, że tacy się znajdą, i to z różnych środowisk. - Chcemy, żeby ludzie mądrze wybrali, w uczciwej kampanii, a wtedy sytuacja Raciborza się zmieni - przekonywał Ronin. Koszty kampanii ponoszą na razie inicjatorzy, potem mogą się dołożyć mieszkańcy. Koszty samego głosowania, jak informował Ronin, musi pokryć gmina.
Zarzuty referendalne - tutaj PLIK dostarczony redakcji przez inicjatorów
(waw)
Komentarze (0)
Aby dodać komentarz musisz być zalogowany