Jak nas zalało, to MZB się obudziło

Od 2,5 roku mieszkańcy kamienicy przy Stalmacha 1 nie mogli doprosić się naprawy ubikacji na czwartym piętrze. Ich łazienki były regularnie zalewane, a na ścianach rozrastał się grzyb. Wczoraj w 4 mieszkaniach z sufitu lała się woda. Pomoc przyszła po 3 godzinach.
Mieszkańcy kamienicy przy Stalmacha 1 od lat borykają się z wilgocią i grzybem w swoich mieszkaniach. Wykonali już setki telefonów i pism do Miejskiego Zarządu Budynków, do którego należy budynek. Jednak ani razu nie otrzymali odpowiedzi. W ubiegłym roku MZB zdecydował się ocieplić kamienicę. Jednak remont nie zmniejszył problemów lokatorów. – Na ścianach nie było tynku, jak za Adolfa postawili, tak stał. We wrześniu ubiegłego roku ocieplili zagrzybione ściany naszego budynku. Żaden z tych pseudo fachowców nie pomyślał, że jak jest ciepło, to grzyby się rozmnażają. Dodatkowo po tej fuszerce czynsz nam podnieśli. Pytam się, za co? Jak wilgoć i tak została – mówi Jan Jankowski, mieszkający od 20 lat przy Stalmacha 1. Wymieniając okna też nikt nie pomyślał o wentylacji. Rynny założyli mieszkańcom odwrotnie, a w niektórych miejscach nie ma ich w ogóle, teraz woda ścieka im po ścianach.
Jednak największą zmorą mieszkańców była ubikacja na 4 piętrze. – Od 2,5 roku prosimy, żeby wymienili podłogę w ubikacji u sąsiadki na 4 piętrze. Deski są przegniłe i w każdej chwili mogła się zawalić – skarży się Regina Jankowska. Ale tym też administracja się nie przejmowała. Dopiero wczoraj, kiedy woda zaczęła kapać ludziom na głowy administrator zareagował. – Mój najmłodszy syn zadzwonił do mnie, do pracy, że w łazience woda leje się ze ściany. Zadzwoniłam zaraz na rejon i powiedziałam, że moje mieszkanie - 4a zalewa. A oni odpowiedzieli mi, że nie ma takiego mieszkania. Administracja nawet nie wie, ile ma mieszkań w budynku, po prostu paranoja – załamuje ręce Jolanta Reczuch.
– Przez trzy godziny dzwoniliśmy do administracji, do działu technicznego, wszędzie gdzie się da. Nawet na straż pożarną. Każdy nas zbywał. A tu chodziło przecież o nasze bezpieczeństwo. Na ścianie znajdowały się przewody elektryczne, obok piecyk gazowy. Nie wiele brakowało, a doszłoby do nieszczęścia – mówi Jankowski. – Jak wszyscy sąsiedzi, ja też dzwoniłem do administracji, w końcu udało mi się porozmawiać z dyrektorem Borówką. Jego stwierdzenia wyprowadziły mnie z równowagi. Nam tu mieszkania zalewa, a ten śmie twierdzić, że nic się nie stało? Tak mu nawrzucałem, że za parę minut zjawiło się pogotowie wodne i konserwatorzy – dodaje Marek Reczuch. Paweł Koltbach, mieszkający na 3 piętrze, miesiąc temu skończył remont całego mieszkania. A wczoraj woda zniszczyła mu sufit w łazience i ścianę w ubikacji. – Znów będę musiał kupić farby, zerwać tapety i naprawić szkody – mówi Koltbach.
Stanisław Borówka, szef MZB zaprzecza, że mieszkańcy czekali na pomoc konserwatorów aż 3 godziny. – To oczywiście bzdura, zaraz po telefonie lokatorów konserwatorzy pojechali na miejsce. A że jest sezon urlopów, to mamy mniej pracowników, więc wizyta techników i kierownika administracji nieco się opóźniła. Ale już dziś wysłaliśmy tam stolarzy, żeby naprawili podłogę w ubikacji. I tak mieliśmy zaplanowany remont na następny miesiąc – zapewnia nas Borówka. Powiedział również, że MZB usunie szkody i naprawi rynny. – Są na 3-letniej gwarancji, dlatego dziś firma zajmie się nimi – dodał. Tłumaczył, że nie jest w stanie zrobić kapitalnego remontu klatki schodowej, bo nie ma na to pieniędzy. – Ostatni remont kosztował nas 380 tys. zł, a z czynszu rocznie do kasy wpływa tylko 40 tys. zł. Więc co ja mam z taką sumą zrobić? – Pyta Borówka. Jeśli gmina nie dofinansuje remontu kamienicy przy Stalmacha 1, to jej mieszkańcy jeszcze długo borykać się będą z uporczywą wilgocią i grzybem na ścianie.
Justyna Langer
Komentarze (0)
Aby dodać komentarz musisz być zalogowany