Wrona bohaterem! Uratował tonącego

Przewodniczący Manfred Wrona uratował 16-letniego uciekiniera z Młodzieżowego Ośrodka Wychowawczego w Rudach, którego porwał rwący nurt rzeki Rudy. – Wiedziałem, że mogę mu pomóc tylko w jednym miejscu. Wszystko trwało minutę, może dwie, ale później jeszcze długo dochodziłem do siebie – wspomina.
O zajściu dowiedzieliśmy się niedawno, jednak akcja ratunkowa rozegrała się 4 czerwca, dzień po Bożym Ciele. Poziom wody w rzece Rudzie był wciąż podwyższony. – Jeszcze w czwartek sprawdzaliśmy z panią burmistrz, które miejsca są najbardziej zagrożone. Woda płynęła równo z brzegiem, ale rzeka nie wylała – opowiada Wrona.
W piątkowe popołudnie przewodniczący porządkował teren swojej posesji w Rudach, ale co jakiś czas z niepokojem spoglądał w kierunku rzeki. – W czasie powodzi człowiek w sposób oczywisty zerka na wodę. I bardzo często dostrzega, że coś w niej płynie – mówi Wrona, który i tym razem zauważył jakiś obiekt. W pierwszej chwili pomyślał, że to piłka, więc odwrócił się na pięcie i chciał wracać na obiad. – Kątem oka zauważyłem jednak rękę. Tak mi się przynajmniej wydawało... Spojrzałem dokładniej i nie miałem wątpliwości. W rzece był człowiek! – wspomina przejęty.
Rwący nurt rzeki niósł bezradnego chłopaka. Niebezpieczne wiry raz po raz wciągały go pod wodę. Zdenerwowany Wrona sięgnął do kieszeni po komórkę i wybrał numer 112. – Pytali mnie, czy to nie żart. Żeby uświadomić im powagę sytuacji powtarzałem, że w rzece jest człowiek, topielec, który natychmiast potrzebuje pomocy – relacjonuje.
Dalej akcja potoczyła się błyskawicznie. – Krzyknąłem do córki: Magda, idź brzegiem, ale ostrożnie i nie spuszczaj go z oczu – opowiada Wrona, który sam pobiegł do garażu po drabinę, którą chciał podać tonącemu.– Drabina wisiała, ale była przykryta ciężką płachtą. Sam nie dałem rady jej ściągnąć, ale przypomniałem sobie, że po remoncie dachu zostały mi drewniane, 8-metrowe listwy – mówi.
Wrona chwycił jedną z nich i zaczął biec co sił w nogach. W głowie kłębiła mu się jedna myśl: chłopaka można uratować tylko w jednym miejscu. Tam, gdzie w poprzek rzeki leżą trzy powalone drzewa. – Wiedziałem, że jeśli go nie dogonię, to może utonąć – przekonuje przewodniczący.
Gdy dobiegł do córki, usłyszał. – Tato, nie ma go! – krzyczała Magda. Wrona wszedł na jeden z leżących konarów i w akcie desperacji rzucił do wody drewnianą listwę. – A niech to szlag trafi! – krzyknął, jednak w tym momencie chłopak wynurzył się spod wody, złapał listwę i został wciągnięty na zwalony pień drzewa. – Umiesz chodzić jak kot? To idź po tym drzewie – tłumaczył chłopakowi, który, jak się okazało, nie umiał pływać. W międzyczasie na miejsce przyjechała policja i straż pożarna. Jeden z funkcjonariuszy policji pomógł chłopakowi wydostać się na brzeg.
– O zdarzeniu zostaliśmy poinformowani o godz. 14.10. Nieletni był uciekinierem z Młodzieżowego Ośrodka Wychowawczego w Rudach. Nic mu się nie stało, był tylko przemoczony i przemarznięty – wyjaśnia kierownik posterunku w Rudach, asp. Bogdan Adamik.
– Wszystko trwało minutę, może dwie. Ale później przez cały weekend o tym myślałem. Celowo o tym nie opowiadałem, bo dla niektórych na pewno będzie to powód do szyderstwa, a w tej sytuacji chciałem tego uniknąć – dodaje Wrona.
MaS
Komentarze (0)
Aby dodać komentarz musisz być zalogowany