Miłość jest najważniejsza. Złote gody w Raciborzu [FOTO i WIDEO]
![Miłość jest najważniejsza. Złote gody w Raciborzu [FOTO i WIDEO] Miłość jest najważniejsza. Złote gody w Raciborzu [FOTO i WIDEO] - Serwis informacyjny z Raciborza - naszraciborz.pl](img/archiwum-mini.jpg)
Dziś, 7 grudnia, siedem par odebrało z rąk włodarza Raciborza medale za długoletnie pożycie małżeńskie przyznane przez Prezydenta RP.
Krystyna i Edward Wieliczkowie
Pochodzą z Nowej Wsi Głubczyckiej. Znali się praktycznie od dzieciństwa, gdyż byli sąsiadami. Ich znajomość miała wiele perypetii, był nawet moment rozstania. Ostatecznie jednak zeszli się, a w 1972 roku wzięli ślub. Wesele pani Krystyny i pana Edwarda odbyło się w domu rodzinnym. Po roku małżeństwa i mieszkania na wsi wyjechali do Raciborza, gdzie w ówczesnym ZEW-ie pracował pan Edward. W trakcie swej kariery zawodowej pracował również w Cukrowni Racibórz, gdzie w późniejszym czasie pracę podjęła także jego małżonka. Wcześniej jednak pracowała w młynie a następnie w Sprawności. Para doczekała się dwójki synów. Póki co nie mają jeszcze wnucząt. Ich receptą na długie pożycie małżeńskie jest wzajemne zrozumienie i umiejętność ustępstw. – Życie nie jest usłane płatkami róż, czasem są także kolce. Trzeba przede wszystkim się kochać – stwierdziła pani Krystyna.
Maria i Jerzy Wanglorzowie
Poznali się w Rybniku-Orzepowicach podczas wizyty pana Jerzego u kolegi. Było to uczucie od pierwszego wejrzenia. Przed ślubem byli parą przez rok. Po zawarciu związku małżeńskiego pani Maria przeprowadziła się do swego męża, do Markowic. Pan Jerzy pracował zawodowo na kopalni Anna w Pszowie, pani Maria początkowo pracowała w Zakładzie Elektrod Węglowych. Następnie pracowała jako woźna w przedszkolu w Markowicach. – Trzeba się dogadywać i rozumieć – powiedziała pani Maria zapytana o receptę na długie wspólne życie. – Nie wolno pyskować – dodał z uśmiechem jej małżonek.
Anna i Stefan Suscy
Miłość wyznali sobie po pochodzie pierwszomajowym, znali się jednak wcześniej, w relacji koleżeńskiej. Ich okres narzeczeństwa trwa przez trzy lata. Ślub wzięli w Lipnie koło Włocławka. Początkowo pan Stefan pracował we Włocławku, jednak za namową kolegi postanowił przyjechać za pracą na Śląsk. Podjął pracę w radlińskiej koksowni. Po trzech miesiącach ściągnął żonę, która podjęła pracę w służbie zdrowia. Państwo Suscy doczekali się dwójki dzieci i czwórki wnucząt. Ich receptą na długie wspólne życie jest trwanie przy sobie zarówno w dobrych jak i złych czasach.
Maria i Alojzy Suchankowie
Poznali się w czasie zabawy tanecznej. Pani Maria pochodzi z Raciborza, z kolei jej małżonek z Pietrowic Wielkich. Ślub i wesele państwa Suchanków miały skromny charakter. Towarzyszyła im jedynie najbliższa rodzina. Początkowo zamieszkali w domu rodzinnym pani Marii. Przez cały ten czas mieszkali z rodzicami jubilatki. Pan Alojzy pracował w raciborskim ZEW-ie i Carbonie. W 1988 roku rodzice pani Marii przepisali jej gospodarstwo rolne, którego prowadzeniem się zajęła. Specjalizowała się w warzywnictwie. Para ma czwórkę dzieci i dziesięcioro wnucząt. – Trzeba drugiej stronie okazać dużo zrozumienia, wykazywać się cierpliwością. Jak jest miłość, to się wszystko przetrwa – uważa pani Maria.
Władysława i Tadeusz Sieradzcy
Poznali się w niecodziennych okolicznościach – na dworcu kolejowym w Głubczycach podczas dojazdu do pracy. Ich ślub i wesele odbyły się w Ściborzycach Małych, rodzinnej miejscowości pani Władysławy. Na początku małżeństwa pani Władysława pracowała w Głubczycach w barze mlecznym. Po przeprowadzce do Raciborza podjęła pracę w zakładach mięsnych, a następnie Despolu. Pan Tadeusz po ukończeniu szkoły zawodowej w Raciborzu pracował początkowo w RPB, a następnie różnych raciborskich zakładach. Przed przejściem na emeryturę był zatrudniony w gazowni. Ich receptą na długi związek wzajemny kompromis i odpuszczenie win. Państwo Sieradzcy doczekali się dwóch córek, trzech wnuków i wnuczki.
Elżbieta i Antoni Pacharzynowie
Wszystko zaczęło się na zabawie strażackiej w Markowicach. Znali się jednak wcześniej z widzenia. Ślub cywilny wzięli w Nędzy, natomiast sakramentalne „tak” powiedzieli sobie w kościele w Markowicach. Zawodowo zajmowali się rolnictwem. Para doczekała się trzech córek, ma także trzy wnuczki i dwóch wnuków. – Trzeba jeden drugiemu ustępować – uważa pan Antoni zapytany o receptę na długie wspólne życie. – Wzajemne zrozumienie i wybaczanie też są ważne – dodała pani Elżbieta.
Krystyna i Janusz Lochowie
Poznali się na wczasach w 1968 roku na Szlaku Przyjaźni między Szrenicą a Śnieżką. Pan Janusz był wówczas pracownikiem Huty Stalowa Wola, z kolei pani Krystyna spędzała tam urlop. W kolejnych latach od czasu do czasu odwiedzali się wzajemnie, pisali listy, po czym podjęli decyzję o zawarciu małżeństwa. Ich wesele odbyło się 1 lutego 1972 roku w restauracji Jubilatka w Oborze. Pani Krystyna pracowała w Polmozbycie na stanowisku kierownika działu technicznego. Jej małżonek pracował między innymi w odlewni Kofama przy Piaskowej, hucie cynku w Miasteczku Śląskim oraz w Zakładzie Elektrod Węglowych w Raciborzu. We wszystkich tych zakładach piastował stanowiska mistrza produkcji. Małżeństwo ma dwójkę dzieci – syna i córkę. Doczekali się także trójki wnucząt i jednego prawnuka. Ich receptą na długie, szczęśliwe, a przede wszystkim zgodne małżeństwo jest zrozumienie i kompromis.
Komentarze (0)
Aby dodać komentarz musisz być zalogowany