W kręgu wzajemnej adoracji

Przyznam szczerze, że gdyby nie akcja Solidarni z Końcem świata, pewnie bym w ogóle nie przyszedł do Strzechy na święto animatora kultury, bo w pewnym sensie obrazuje ono część wypowiedzi Leszka Szczasnego, jednego z nagrodzonych. To, co się w niej dzieje, wymaga CISZY. Ja postanowiłem GŁOŚNO powiedzieć to, co mi się nie podoba w kwestii nagradzania postaci świata kultury.
Od razu też dodam, że to, co dalej napiszę nie jest wyrazem braku szacunku czy próby dezawuowania dorobku tegorocznych nagrodzonych. Mam wielką przyjemność być wydawcą największego dotychczasowego dzieła Pawła Newerli, któremu szczerze gratuluję i uważam, że zamiast tej nagrody powinien być uhonorowany tytułem Zasłużony dla Raciborza, bo opracował pierwszą od ponad 100 lat historię miasta. Nie jest to też głos w głośnym obecnie sporze o oblicze kultury w ogóle. A więc do rzeczy.
Może mam złe odczucie, ale obserwując gale, na których nagradza się lokalnych animatorów, wciąż rzucają mi się w oczy te same nazwiska, zgłaszane co rusz przez te same środowiska, a to na konkurs miejski, a to powiatowy. Nie ma w tym żadnej świeżości, za to spora dawka – przepraszam za określenie – nudziarstwa i prowincjonalizmu. Wszystkich ich już przecież znamy, szanujemy i doceniamy.
To jest tak, jak z raciborskimi zespołami. Kiedy występują, wśród publiczności widzimy rodziców, ciocie, dziadków, wujków, którzy z niecierpliwością patrzą w zegarek. Pociecha potańczyła, super, można iść w końcu do domu. Organizatorzy festynów zadowoleni, bo przecież występy były, publiczność, cóż że ściągnięta niejako na siłę, też była. W sumie wszystko było, robota zrobiona, jest OK.
Wydaje mi się, że nie jest OK. Jakkolwiek na koncert Agi Zaryan ciągnęli ludzie, to na gali z okazji święta animatora kultury było pustawo. Gdyby nie solidarni z Końcem świata, byłoby jak w wiejskiej świetlicy. Gdyby nie zdyscyplinowani studenci Uniwersytetu Trzeciego Wieku, byliby pewnie sami nagrodzeni z rodzinami i znajomymi, do tego prezydent i jego zastępca. Proszę mi zatem powiedzieć: w jaki sposób taka impreza spełnia rolę promocji dorobku nagrodzonych i kultury w Raciborzu, zarówno wśród raciborzan, jak i na zewnątrz?
Swego czasu piętnowałem sposób organizacji Dni Raciborza. Zamiast długaśnego, kiepskiego programowo września, jest w końcu atrakcyjny czerwiec, z dwoma dniami dobrej rozrywki. Podobne odświeżenie potrzebne jest takiemu świętowaniu, jakie mieliśmy 10 października w Strzesze.
Po pierwsze, czas skończyć z lenistwem urzędników i czekaniem na zgłaszanie kandydatów przez organizacje i tzw. środowiska, bo z góry wiadomo, kogo to w kolejnych latach zgłoszą i z góry wiadomo, że dla części z tych animatorów nagroda ma raczej wartość krzepiącą dla serca, niźli wynikającą z autentycznego, aktualnego dorobku.
Po drugie, obecność Szczasnego, rodzynka w starszawym gronie, świadczy o tym, że chronicznie nie dostrzega się osiągnięć młodego pokolenia, co jest niechybnie symbolem jurajskości raciborskiej kultury, a przynajmniej tej obecnie lansowanej.
Po trzecie, tak naprawdę nie wiadomo, co decyduje o zaszczytnym tytule i czy mają go otrzymywać animatorzy (moi znajomi, których pytałem z czym im się kojarzy to słowo, mówili, że z kimś, kto prowadzi zajęcia w świetlicy), czy też po prostu LUDZIE KULTURY we wszystkich jej dziedzinach?
Moim zdaniem, potrzebne są jasne i mierzalne kryteria typu: wygrana w znaczącym konkursie ogólnopolskim, złota płyta, wystawa w liczącej się galerii bądź publikacja książki w prestiżowej polskiej oficynie, udział w spektaklu na renomowanej scenie, czy też głośnym festiwalu. Wybierać musi nie urzędnik z prezydentem, lecz kompetentne jury, złożone na początek z ludzi niezależnych, a potem z samych nagrodzonych. Trzeba nominowania na podstawie fachowego przeglądu sukcesów, a nie typowania przez grona wzajemnej adoracji z racji np. wydania kolejnego tomiku wierszy, którego nie ma nawet w sprzedaży.
Jeśli miasto, a i powiat, który popełnia podobne grzechy, skuszą się na zmianę obecnego – nie waham się użyć tego słowa – niecnego procederu, to być może w przyszłym roku prezydent będzie miał okazję wręczyć nagrodę na przykład świetnej aktorce Magdalenie Walach (co rusz podkreśla, że jest z Raciborza), zaś na galę przyjdą setki mieszkańców, a nie garstka stałych bywalców miejskich imprez kulturalnych, które mało kogo obchodzą.
Grzegorz Wawoczny
Komentarze (0)
Aby dodać komentarz musisz być zalogowany