Raciborskie piekiełko

Centrum miasta to nie jest miejsce, gdzie można się czuć jak na wsi. Mieszkańcy śródmieścia muszą więc ponieść pewne koszty, niezależnie od tego, ile samochodów przejeżdża po ich oknami.
Protest mieszkańców ul. Nowej i Piwnej przeciwko galerii na pl. Długosza wcale mnie nie dziwi, bo protesty to niemal raciborska specjalność. Każda inicjatywa napotyka u nas na opór. Ekologom nie podobało się centrum handlowe pod Oborą, a innych zasmuciło wycięcie topoli na pl. Długosza, które mało brakowało, a zwaliłyby się na głowę jakiegoś przechodnia. Wtedy byłoby gadanie, że prezydent zaniedbał, ale jak już zadbał o ścięcie na czas, to jest gadanie, że bezdusznie uśmiercił drzewa, które stały się nostalgicznym elementem życiorysu jakiejś starszej pani, pamiętającej je jeszcze jako małe drzewka, z czasów, gdy na pl. Długosza hołdowano szczytnym hasłom komunizmu.
Ten komunizm, wprowadzony w 1945 r. do Raciborza przez watahy czerwonoarmistów, które najzwyczajniej spaliły zabytkowe śródmieście, utrwalony przez budowniczych Polski ludowej, którzy bez opamiętania słali do Warszawy cegły z naszego miasta, a potem zamiast stylowej zabudowy postawili toporne bloki, pozostawił nam wyjątkowo szczerbate dziedzictwo. Obecne nasze śródmieście ma się do tego sprzed 1945 r. jak współczesny Szanghaj do tego z czasów podbojów brytyjskich, przy czym chińska metropolia poszła do przodu, a nam zostało tylko wspomnienie pięknego Raciborza na starych pocztówkach.
Ścisła zabudowa i rozwinięte funkcje handlowo-usługowe to istota centrów miast, w terminologii religijnej DOGMAT. Tak było w Raciborzu dawniej, tak jest w innych miastach, w których zwycięża zdrowy rozsądek. Można dyskutować, jak ma wyglądać galeria, ile ma mieć pięter i jak rozwiązać kwestie komunikacji wokół niej, ale nie można protestować przeciwko takim obiektom, bo w Raciborzu stracono już zbyt dużo czasu na reaktywowanie centrum, by teraz wsłuchiwać się w dyrdymały o klimatyzatorach czy spadku wartości mieszkań. Jak ktoś chce się czuć jak na wsi, to powinien sobie tam kupić domek, a nie wysyłać w pole developerów. Jak ktoś odkupił od miasta mieszkanie przy Piwnej za niewielką część wartości, to nie może teraz ględzić, że miasto przyczynia się do spadku wartości tej nieruchomości.
Nie można wciąż mówić, że w Raciborzu nic się nie dzieje, a jak się dzieje, to dzieje nie tak. To niemal kołtuńskie postrzeganie rzeczywistości może doprowadzić w końcu do tego, że skwer ks. Pieczki przy fontannie przemianujemy na Park Jurajski. Ostatni młodzi wyjadą za chlebem. W wodotrysk i basztę na południowym horyzoncie będą się wpatrywać już tylko emeryci.
I na koniec o opozycji z ław PiS-u czy Oblicz dla ziemi raciborskiej. Zamiast przekuć swoją małą liczebność w jakość, chlastać pomysłami i wyprzedzać prezydenta, szanowni oponenci skupili się ma zwykłym marudzeniu. A to obcasy grzęzną w kostce brukowej, innym razem młodzi wracający z pubu gubią kondomy, a teraz doszły jeszcze warkoczące klimatyzatory. Widać w minione lato opozycja nie chłodziła dobrze umysłów i doszło do jakiegoś przegrzania.
Grzegorz Wawoczny
Komentarze (0)
Aby dodać komentarz musisz być zalogowany