Wyborcze CV prezydenta Lenka

Aquapark powinien być wisienką na raciborskim torcie a będzie pożeraczem publicznych pieniędzy. Prezydentowi wydaje się, że to przepustka do trzeciej kadencji, a opozycji, że to świetna okazja, by Lenkowi za wszelką cenę przywalić. To dlatego byliśmy świadkami jałowej dyskusji z pominięciem sedna problemu.
Ważne żeby wyszedł na zero – tak prezydent Mirosław Lenk zbywa inicjowane przez opozycję dyskusje o tym, czy budżet miasta udźwignie koszty utrzymania aquaparku, który powstanie kosztem 30 mln zł brutto (23 proc. VAT-u OSiR jako bezpośredni inwestor i płatnik tego podatku ma odzyskać), w tym 12 mln zł komercyjnego, a więc najdroższego kredytu. Zaraz potem dodaje, że ważne są względy społeczne, czyli chęć zaspokojenia zapotrzebowania na tego typu rekreację. Tyle pro publico.
W rzeczywistości prezydent modli się, by budowa aquaparku przebiegła bez zakłóceń i dodatkowych kosztów, tak by u progu kadencji, tuż przed wyborami, przeciąć wstęgę i obwieścić wyborcom, że oto ja, Mirosław Lenk, daję wam piękny obiekt, pomnik dokonań, więc kąpcie się i zjeżdżajcie rurami do wody. Oby wam się dobrze w Raciborzu żyło. Jak wygram wybory – myśli zapewne prezydent – będę się martwił, co dalej. Przy budżecie Raciborza rzędu 140-150 mln zł, milion a nawet dwa straty da się jakoś ukryć. Opozycja pomarudzi i w końcu przestanie. Karawana pojedzie dalej.
Ostatnie badania Śląskiej Organizacji Turystycznej przekonują, że bijemy na głowę Rybnik pod względem atrakcyjności dla turystów, w tym samych rybniczan. Mamy świetne zabytki, sanktuaria, unikalne kolekcje w Muzeum, bogaty repertuar RCK-u, odnowiony zamek, odnowiony Łężczok, arboretum, bulwary nadodrzańskie, ale i niewykorzystane żwirownie, zapadły kamping pod Oborą, coraz smutniejsze, bezludne śródmieście. Możemy jednak budować weekendową turystykę historyczną i rekreacyjną, bo turystów na Śląsku przybywa, a jak przekonuje ŚOT, daje to miejsca pracy w hotelarstwie i gastronomii. Możemy, ale nie budujemy. Dlaczego? Bo w ratuszu nie ma takiej woli.
Gdyby 6 lat temu, u progu rządów prezydenta Mirosława Lenka, postawiono w magistracie na długofalowe, konsekwentne budowanie wizerunku Raciborza m.in. jako historycznej stolicy Górnego Śląska, czyli modnego miejsca na sobotnio-niedzielny wypoczynek całej sąsiedniej aglomeracji, to dziś mielibyśmy pierwsze efekty w postaci turystów. Był czas i były pieniądze. – Zrobiłem co trzeba, a teraz, drodzy prywatni przedsiębiorcy, odcinajcie do tego kupony, otwierajcie restauracje, kawiarnie i inne „biznesy”, w których turyści zostawiają pieniądze – mógłby powiedzieć prezydent, dążąc przy okazji do stworzenia przy Zamkowej zaplecza dla zgrupowań sportowców, parku zabaw w Oborze, czy letniego kąpieliska na żwirowniach. Zamiast tego – bacząc na najgłośniejsze medialnie tematy - prezydent może powiedzieć, że ma nową limuzynę za 100 tys. zł, a radni muszą mu uwierzyć, że aqupark „wyjdzie na zero”, choć, jak donosiła ostatnio Gazeta Wyborcza, jest to nawet teoretycznie bardzo wątpliwe.
Gdyby ratusz widział aquapark w szerszym kontekście potencjału turystycznego i szans na rozwój Raciborza, to warta 30 mln zł kryta pływalnia byłaby jak wisienka na torcie. I nie mówilibyśmy o niej w kontekście drenowania budżetu czy zapełniania politycznego CV Mirosława Lenka.
Obawiam się, że w obecnym stanie, po krótkim czasie zachwytu, ludzie zamiast drogiego aquaparku będą wybierać tańszy Kietrz, Gorzyce, Bogumin, Krawarz czy SMS, gdzie z powodu braku chętnych do kąpieli obniżono ostatnio ceny biletów. I sądzę też, że jeśli prezydentowi – jak sam twierdzi - chodziło o zaspokojenie społecznego zapotrzebowania na kąpiel, to wystarczyło w zupełności dogadać się z marszałkiem województwa i rozbudować mniejszym kosztem pływalnię przy Śląskiej zamiast inwestować grube miliony i to na kredyt.
Grzegorz Wawoczny
Komentarze (0)
Aby dodać komentarz musisz być zalogowany