Wiosenna kurtka na mrozy

Kiedy wczoraj rano inkasenci parkingowi przyszli do pracy, czekały na nich kurtki. Tyle, że wiosenne. Zdaniem inspektora pracy, mają one ogrzać parkingowych w kilkustopniowe mrozy. Tymczasem żaden z nich nie wytrzymał nawet dziesięciu minut i wrócił po swoje ubranie.
Trzy lata temu inkasenci parkingowi otrzymali wiosenno-jesienne kurtki. Rażąco pomarańczowe uniformy z logo firmy miały wyróżniać ich z tłumu. Tak, aby nikt nie miał wątpliwości, że ta osoba pobiera opłatę za parking. Materiał, z jakiego zostały zrobione, miał chronić przed deszczem. Niestety, kurtki nie sprawdziły się. – Trochę popadało, a one już przemakały. Przy obfitych opadach nawet ich nie zakładaliśmy, bo robiły się ciężkie. Dodatkowych kilogramów nikomu nie chciało się dźwigać – stwierdza mężczyzna, kasujący opłatę parkingową przy Basztowej. – A jak słońce wyszło, to nas parzyły, bo nie przepuszczały powietrza – dodaje inna parkingowa.
Teraz te same kurtki mają inkasentów ochronić przed zimnem. Takie polecenie wydali w czwartek pracownicy inspektoratu pracy. Następnego dnia rano, kiedy parkingowi przyszli po kasy do swojej siedziby, kazano im ściągnąć swoje grube kurtki i założyć wiosenne. – Przecież to jakaś paranoja, żeby przy 10 stopniach mrozu chodzić w „wiatrówkach”. I jeszcze usłyszeliśmy od naszej administratorki, że jeśli nie włożymy tych kurtek wpisze nam bumelkę. I wtedy na pewno będziemy mogli pożegnać się z pracą – mówią zgodnie inkasenci.
Administratorka, reprezentująca wrocławską firmę Park Invest (nie chciała podać nazwiska) zapewnia, że kobieta z PIP testowała osobiście, czy te uniformy sprawdzają się zimą. – Przez godzinę chodziła po parkingach właśnie w takiej kurtce, pod spodem miała tylko cienki sweter i nie było jej zimno. One mają specjalne podszycia zatrzymujące ciepło. Nadają się na każdą porę roku – przekonuje administratora. Jednak parkingowi, pracujący po 10 godzin dziennie, nie podzielają zdania pani inspektor. – Zrobiłam tak jak pani administrator kazała. Swoją kurtkę zostawiłam w firmie, a na parking założyłam tę „nową”. Po 10 minutach na dworze trzęsłam się jak galareta. Poprosiłam kolegę Pawła, żeby poszedł mi do biura po moją kurtkę i teraz mam na sobie obie – mówi pani Sabina, kasująca kierowców przy ul. Bankowej. – Ja w tej niby na każdą porę roku kurtce wytrzymałam niecałą godzinę. Ale byłam tak przemarznięta, że szczękałam zębami. Poszłam w końcu po swoje ubieranie. A teraz nawet ręki nie mogę zgiąć, bo ta pomarańczowa kurtka jest strasznie sztywna – wspomina inna kobieta.
– Mimo, że kazano nam zdjąć nasze ubranie, to ja ich nie posłuchałam. Bo kto to widział, żeby zimą paradować w wiosennym przeciwdeszczowym płaszczyku. Mam pod spodem grubą pikowaną kurtkę i polarową kamizelkę, a i tak jest zimno – dodaje pan Paweł.
Nie pomagają protesty parkingowych, bo jak zapewnia administratorka, innych kurtek nie dostaną. Pocieszające jest tylko to, że w najbliższym czasie wrocławska firma zamierza kupić dla swoich pracowników zimowe buty, czapki i rękawiczki. Miejmy tylko nadzieję, że przynajmniej ta odzież sprawdzi się w zimowych warunkach. Od czwartku zapewniono im również co godzinę przerwę 15-minutową na gorącą herbatę. Napój wydawany jest w barze Różany. – Cieszymy się, że w końcu o nas pomyśleli. Ale punktów z herbatą powinno być więcej. Jak ktoś stoi na Pocztowej, czy Placu Wolności to nie zdąży pójść do baru Różanego – komentuje jedna z kobieta.
Justyna Korzeniak
Komentarze (0)
Aby dodać komentarz musisz być zalogowany