Przedsiębiorczy pod szpitalem

Jabłka, orzechy, cukinię i ozdobne małe dynie za złotówkę można było kupić dzisiaj pod raciborskim szpitalem. Wszystko dlatego, że starszego pana, mieszkańca jednej z podraciborskich wsi, zapisano na wizytę u okulisty dopiero na 13-tą. Czas oczekiwania wykorzystał, sprzedając plony z przydomowego ogródka.
- Te jabłka są na pewno nie pryskane? – upewniała się jedna z klientek, która zatrzymała się przed niewielkim, na szybko zorganizowanym straganikiem na parkingu raciborskiego szpitala. – A gdzie tam, pani! Ja mam kilka drzew, jedno w jednej części ogrodu, drugie w innej. Kto by to pryskał? – zapewniał starszy pan. Z bagażnika zaparkowanego obok straganiku małego fiata wyjmował owoce, by wypełnić puste miejsce po tych sprzedanych. – Przyjechałem do lekarza, do okulisty, bo coś mi się w oku robi – wyjaśniał swoją obecność w tak nietypowym dla handlu miejscu, demonstrując przy tym zaczerwienioną gałkę oczną. – Zapisali mnie dopiero na popołudnie, to tak sobie tutaj stanąłem, żeby coś sprzedać. – Naprawdę te ozdobne dynie tylko złotówkę kosztują – nie mogła się nadziwić inna klientka, która z córką wyszła właśnie ze szpitala. – Czy tam u pana na wsi można inne rzeczy kupić? Jajka na przykład albo królika własnego chowu – pytała inna. – Czasami można, ale nie zawsze. Pani mi zostawi numer telefonu. Jak coś będę wiedział to dam znać!
Starszy pan kategorycznie zabronił robienia sobie zdjęć. – E, lepiej nie proszę pani. Bo jeszcze ktoś do mnie będzie miał jakieś pretensje – mówił kręcąc głową.
My jednak uważamy, że jest to inicjatywa jak najbardziej godna pochwalenia. Po pierwsze, pacjent nie marnuje czasu, czekając bezproduktywnie w kolejce do lekarza, tylko zarabia w tym czasie pieniądze, wprawdzie niewielkie, ale zawsze. Poza tym pacjenci szpitala mieli okazję kupić ekologicznie wyhodowane i nie pryskane owoce i to po bardzo atrakcyjnych cenach.
Jola Reisch
fot. sxc.hu
Komentarze (0)
Aby dodać komentarz musisz być zalogowany