Na tropie raciborskich oszustw

Sensacyjne odkrycie w Archiwum Narodowym w Pradze. W zbiorze dokumentów sygnowanych jako Fond SM P 106 znajduje się jeden z dwóch najstarszych raciborskich kopiarzy. - Polska, a wcześniej niemiecka nauka nic o nim nie wiedziała - zapewnia odkrywca, dr Norbert Mika.
- Do odkrycia doszło całkowicie przypadkowo. W Fond SM P 106 spodziewałem się dokumentów dotyczących najazdów tatarskich na Śląsk. Są mi potrzebne do pracy nad nową książką. Tymczasem, ku mojemu zaskoczeniu, znalazł się tu jeden z dwóch najstarszych raciborskich kopiarzy - relacjonuje dr Norbert Mika, historyk mediewista, na co dzień dyrektor Gimnazjum nr 3. Mika często gości w Pradze, bo tamtejsze archiwa dostarczają podstawowej wiedzy na temat historii Raciborza. Miasto, od XIV wieku, należało do Korony Czech. Królowie czescy nadawali mieszczanom przywileje. Trudno więc zajmować się raciborskimi dziejami bez dokładnej wiedzy o zawartości archiwów naszych południowych sąsiadów.
23 kwietnia 1574 r. miał miejsce największy w dziejach Raciborza pożar. Ogień doszczętnie zniszczył niemal całe miasto. Wzmianka o klęsce znajduje się m.in. na płycie z piaskowca w kaplicy polskiej kościoła farnego. - Nieszczęsne to miasto, które tyloma pożarami zostało doświadczone - pisał nawet o Raciborzu jeden z historyków.
To obawa przed bezpowrotnym zniszczeniem dokumentów, głównie przywilejów nadanych mieszczanom przez książąt raciborskich, a potem królów Czech, sprawiła zapewne, że przedstawiciele Rady Miejskiej zebrali wypiski dotyczące wszystkich znanych im aktów prawnych, po czym udali się do Pragi, proszcząc króla o ich potwierdzenie. Było to we wspomnianym 1574 r. Królem a jednocześnie cesarzem był wówczas Maksymilian I (1564-1576), syn Ferdynanda I Habsburga i Anny Jagiellonki.
Kancelaria królewska, na podstawie wypisków dostarczonych z Raciborza, odtworzyła treść przywilejów. Tak powstał pierwszy kopiarz - brudnopis. Potem, na jego podstawie, sporządzono kolejny, który z odpowiednimi podpisami oraz pieczęciami króla trafił do naszego miasta i do dziś znajduje się w Archiwum Państwowym przy ul. Solnej.
- Kopiarz, który odnalazłem w Pradze, jak wszystko wskazuje, to właśnie ten brudnopis. Ma ogromne znaczenie. Stanowi bowiem, po pierwsze, pierwotne źródło dla sporządzenia znanego już kopiarza raciborskiego, a po drugie najwierniej odzwierciedla to, co podali sami przedstawiciele Rady Miasta. Mamy więc wierny, pierwotny przekaz. Trzeba dodać, że królewska kancelaria była bardzo skrupulatna. W kopiarzu widoczne są poprawki nanoszone przez królewskich urzędników, np. co do nazw miejscowych. Są korekty redakcyjne, ale nie merytoryczne - opisuje dr Mika.
Istnieje jednak kilka wątpliwości. Pierwsza dotyczy momentu udania się raciborskiej delegacji do Pragi. Królewskie zatwierdzenie w kopiarzu sygnowane jest datą 26 X 1574 r., a więc doszło do niego kilka miesięcy po pożarze, kiedy z całą pewnością miasto znajdowało się jeszcze w ruinie. - Wątpliwe, by mieszczanie udali się stolicy tuż po katakliźmie. Sporo czasu zajmowało przecież zebranie wypisek, podróż, a następnie sama redakcja kopiarza w Pradze. Najprawdopodobniej wypiski te znalazły się w Pradze jeszcze przed pożarem z kwietnia 1574 r. Myślę, że mieszczenie zebrali je, mając poważne obawy co do możliwości wystąpienia kataklizmów. Przeczucie, niestety, ich nie zawiodło - opisuje odkrywca.
Kłopot w tym, że w kopiarzu znajdują się kopie dokumentów, które... nie istniały. - Dysponując odpowiednim warsztatem naukowym jesteśmy to w stanie stwierdzić - zapewnia Mika. Pierwszy przykład, to dyplom książęcy z 1290 r. Na jego podstawie miasto otrzymało rzekomo las po wschodniej stronie miasta. - Kompleks ten na pewno nie był tak duży, jak wynika z treści podanej przez mieszczan - przekonuje mediewista. Drugi przykład - dokument księcia Przemysła z 1299 r., mówiący o powstaniu Rady Miejskiej. - To ewidentny falsyfikat, choć w tym czasie rzeczywiście postępował proces przejmowania władzy w Raciborzu przez radnych. Tracił ją dziedziczny wójt - dodaje dyrektor G 3.
Skąd więc te ślady oszustw? Pierwszy duży pożar Raciborza miał miejsce w 1300 r. Wtedy najprawdopodobniej spłonęły najstarsze dokumenty książęce z przywilejami dla mieszczan. Kolejne pożary trawiły późniejsze dyplomy władców. W interesie ratusza było poświadczenie nadanych wcześniej praw. Patrycjat zazdrośnie ich strzegł. Niestety, dysponowano tylko wypiskami bądź notatkami. W 1573 bądź na początku 1574 roku nadarzyła się okazja przedstawienia do akceptacji króla przywilejów idących - nazwijmy to łagodnie - dalej, niż rzeczywiście miało to miejsce. Niewykluczone, że świadomość tego mieli również urzędnicy kancelarii królewskiej. Za milczenie bądź zaniechanie sprawdzenia istoty sprawy mogli dostać jakąś nagrodę. Dziś nazwalibyśmy to łapówką.
Być może też kancelaria w Pradze miała jakieś wąptliwości, ale zanim je zgłosiła, w Raciborzu wybuchł ogromny pożar. - Cesarz pewnie zlitował się wtedy nad pogorzelcami i zatwierdził kopiarz z falsyfikatami - kończy dr Mika.
Dodajmy też, że w teczce Fond SM P 106 znajduje się całkowicie nieznany kopiarz wodzisławski.
(waw)
Na zdjęciu dr Norbert Mika z kserokopią kopiarza, wykonaną przez kustoszów Archiwum Narodowego w Pradze, Pawła i Helenę Sedlaczków
Komentarze (0)
Aby dodać komentarz musisz być zalogowany