Miłość po sąsiedzku, czyli diamentowe gody państwa Hildegardy i Franciszka Krajczy

Oboje pochodzą z Wojnowic, tu przyszli na świat, tutaj także mieszkają do dziś. - Mieszkaliśmy po sąsiedzku, siostra męża była moją bardzo dobrą koleżanką, więc wszędzie chodziliśmy razem, tak to się zaczęło - powiedziała pani Krajczy. Ślub cywilny odbył się 21 listopada 1953 r., 3 dni później miała miejsce uroczystość kościelna. - Pogoda była piękna, było słonecznie, ale zimno, jak to w listopadzie - wspomina pani Hildegarda.
Pan Franciszek był rzeźnikiem, po wojnie pracował w rzeźni w Raciborzu, później w krzanowickim GS-ie, a następnie podjął pracę w Państwowym Gospodarstwie Rolnym. Pani Hildegarda zajmowała się domem i gospodarstwem, później również podjęła pracę w PGR-ze u boku małżonka. Doczekali się trójki dzieci - synów Jerzego i Norberta oraz córki Ruty, która mieszka z rodzicami i opiekuje się nimi. Państwo Krajczy mają też czworo wnucząt i dwoje prawnucząt.
Jaka jest ich recepta na udany związek z tak długim stażem? - Różnie w życiu było, ale mimo wszystko nie rozstaliśmy się. W każdej rodzinie są różne zdarzenia i historie, ale my zawsze trzymaliśmy się razem - mówił pan Krajczy.
Obecnie jubilaci są w dobrej formie i chętnie poświęcają czas na to, co lubią najbardziej. Pani Hildegarda bardzo lubi pracować w ogrodzie, teraz niestety nie za bardzo może sobie na to pozwolić, ale jeszcze do niedawna z pasją pielęgnowała krzewy. Bardzo chętnie czyta też książki. Pan Franciszek wolny czas poświęca na ogród, ćwiczenia i hodowlę kur.
Jubilatom składamy serdeczne życzenia na kolejne lata wspólnego życia.
Sisi
Komentarze (0)
Komentarze pod tym artykułem zostały zablokowane.