Bitwy uliczne. Zadyma na Końcu Świata

Już w zeszłym tygodniu policja miała zgłoszenia o grupkach młodzieńców biegających z kijami baseballowymi w okolicach Londzina i Stalmacha. Wczoraj dwukrotnie interweniowała na Końcu Świata. Doszło do małej demolki. - Mamy zgłoszenie, ale żadnej sprawy nie prowadzimy - informuje rzecznik.
O tym, że w rejonie Stalmacha-Londzina jest teraz niebezpiecznie przechodnie przekonali się już w zeszłym tygodniu. Policja otrzymywała informacje o grupkach młodzieńców biegających z kijami baseballowymi i nogami od stołów. Ktoś rzekomo miał się z kimś "naparzać".
Wczoraj doszło do małej zadymy na Przystanku Kulturalnym Koniec Świata. - Przed zakładem dla głuchych była jakaś bitwa. Jedna osoba uciekła i schowała się w naszym lokalu - powiedział nam właściciel lokalu, Dawid Wacławczyk. Przebieg wydarzeń zna z relacji obsługi. Sam przebywa na obozie na Kaszubach. Za uciekinierem wbiegło kilka osób. Kolejne czekały przed lokalem. Ktoś zadzwonił na policję. Przyjechał radiowóz. Obeszło się bez większych ekscesów. Cztery godziny później do Przystanku wpadła większa grupa. Poleciały krzesła. Rozbite szkło. Menadżer z obsługi z lekkim urazem ręki.
- To były osoby w wieku 18/19 lat. Ktoś nam mówił kto to, ale nie chcę powtarzać, bo to nie są sprawdzone informacje. Ta duża grupa chyba pomyślała, że to my dzwoniliśmy na policję i stąd postanowili odreagować - dodaje Wacławczyk. Za drugim razem też przyjechała policja, ale trzeba było na nią czekać 40 minut.
Policja przyznaje, że zdarzenie miało miejsce, ale żadnej sprawy nie prowadzi. - Działamy według procedur - tłumaczy rzecznik Mirosław Szymański. A procedury mówią, że przestępstwo zachodzi wówczas, gdy spełnione są określone przesłanki. Tu nikt nie odniósł obrażeń skutkujących rozstrojem zdrowia powyżej siedmiu dni. Straty nie były większe niż 250 zł. Dla policji skończyło się więc na interwencji.
(w)
Komentarze (0)
Aby dodać komentarz musisz być zalogowany