Migalski: Kaczyński jest substancjalny

– Nazywam Kaczyńskiego politykiem substancjalnym lub esencjonalnym. Komorowski jest kandydatem substytutywnym, czyli zastępczym – twierdzi europoseł Marek Migalski, którego zapytaliśmy, dlaczego w najbliższych wyborach prezydenckich warto oddać głos na kandydata PiS? Przeczytaj wywiad.
W sondażach Komorowski nadal góruje nad Kaczyńskim, ale jest duża grupa niezdecydowanych. Dlaczego mieliby głosować na kandydata PiS?
– Ponieważ mają okazję oglądać, kim jest Bronisław Komorowski. Ilość błędów, które Mr Gapcio popełnił w ciągu ostatnich pięciu tygodni, jest przerażająca. Proszę sobie wyobrazić, że będzie mówił podobne rzeczy przez następne pięć lat! Wybory, które nas czekają, nie są wyborem taty roku, tylko wyborem prezydenta dla 40-milionowego kraju.
Ale dlaczego Jarosław Kaczyński?
– Jarosław Kaczyński jest jakiś. Można go lubić lub nie, ale jest pełnowymiarowy. Nazywam go politykiem substancjalnym lub esencjonalnym. Komorowski jest kandydatem substytutywnym, czyli zastępczym. Nie odmawiam zdolności przywódczych Donaldowi Tuskowi, ale wyraźnie brakuje ich Bronisławowi Komorowskiemu.
A brakuje mu charyzmy? Jako pierwsza stwierdziła to prof. Staniszkis.
– Mogę tylko potwierdzić. Widzą to wszyscy, łącznie z członkami Platformy. Komorowski to sympatyczny, wąsaty, patriotycznie nastawiony człowiek, który jednak nie nadaje się na urząd prezydenta. Mam wrażenie, że Polacy coraz bardziej to rozumieją.
Będzie druga tura wyborów?
– Jestem przekonany, że będzie, chociaż Platforma robi wszystko, żeby stało się inaczej. Traktuje wyborców jak bezrozumne maszyny: musimy wygrać 20-stego czerwca, wiec stawcie się karnie przy urnach, bo my tak chcemy. Nie! Obywatele mają wybór.
Obiektywnie rzec biorąc – Kaczyński może dogonić Komorowskiego?
– Kaczyński ma szanse, ale nie dokona tego bez ludzi. Wyborcy muszą uwierzyć i oddać głos na osobowość, a nie na plastikowego kandydata, który startuje tylko dlatego, że komuś innemu nie chciało się zamieszkać się w pałacu z żyrandolami. Tendencja jest taka, że poparcie dla Komorowskiego spada, a dla Kaczyńskiego rośnie. Miejmy nadzieje, że te linie przetną się 20 czerwca, a już na pewno 4 lipca.
Czyli może być psikus?
– Może być psikus, jak ja to mówię. Komorowskiego wszyscy namaścili, on sam siebie również namaścił, jednak ja namawiam wyborców i czytelników Naszego Raciborza do oddania głosu na Jarosława Kaczyńskiego. Podkreślam, że bez Waszych głosów nie wygra.
Czy wyborcy mają dostateczną ilość informacji na temat wizji prezydentury, poglądów i programów poszczególnych kandydatów?
– W moim przekonaniu Polacy będą wybierać między osobowościami, a nie programami. Kampania jest krótka, prowadzona w wyjątkowych okolicznościach. Dobrze znamy kandydatów i ich poglądy. Chociaż nie, Komorowskiego poznajemy niestety na nowo. Od jego śmieszniejszej, żeby nie powiedzieć, gorszej strony. Niedawno ogłosił, że jest przeciwnikiem wydobycia w Polce gazu łupkowego, co uniezależniłoby nas od Rosji. Marszałek nie chce, bo, jak twierdzi, naruszy to krajobraz Polski. To kuriozalna, wręcz niebezpieczna teza.
A co wpadki Komorowskiego o nim mówią?
– Świadczą o tym, że Mr Mistake nie nadaje się na urząd prezydenta. Temu człowiekowi brakuje wiedzy, kompetencji i dyplomatycznego czuja. Jeśli Komorowski zalicza Norwegię do krajów UE, nie zna konstytucji, myli stan klęski żywiołowej ze stanem wyjątkowym, jeśli o Radzie Bezpieczeństwa Narodowego dowiaduje się z Wikipedii, to jest przerażające. Sztab Platformy boi się każdego kolejnego wystąpienia marszałka, bo ten albo znów obrazi mieszkańców Poznania i Krakowa, albo nazwie kobiety kaszalotami.
Jak ocenia pan styl kampanii? Nie ma słownych przepychanek między kandydatami, ale gdzieś tam z boku słyszymy o hodowli zwierząt futerkowych, nekrofilii czy kandydatach specjalnej troski.
– Ale mówmy konkretnie. Te słowa pochodzą z zaplecza intelektualnego i komitetu honorowego Bronisława Komorowskiego. I tak ta kampania jest prowadzona na wpół agresywnie, z czego należy się cieszyć. Jednak jeszcze raz podkreślę - w moim przekonaniu agresywne słowa padają z tamtej strony.
Ale jest również pańskie przypuszczenie, że z Komorowskim jest coś nie tak?
– Ale ja uważam, że z nim jest coś nie tak. On jest odklejony od nastrojów społecznych. Człowiek, który jedzie na tereny powodziowe i mówi, że ma „przyjemność” je wizytować, udowadnia, że nie rozumie, co się wokół niego dzieje. Jednak przyzna pani, jest duża różnica między nazwaniem kogoś nekrofilem, a pytaniem, czy coś jest nie tak?
Donald Tusk powiedział w programie Lisa, że ludzie po 50-stce nie zmieniają się z dnia na dzień. Wierzy Pan w trwałą zmianę Jarosława Kaczyńskiego?
– Jeśli Donalda Tuska nie zmieniłaby śmierć brata, bratowej i wielu przyjaciół, to gratuluję mu dobrego samopoczucia. Kwestionowanie takiej zmiany jest co najmniej nieeleganckie.
Tusk w większym stopniu kwestionował zmianę poglądów niż wizerunku i retoryki.
– Ale paradoksalnie poglądy Kaczyńskiego są bliskie poglądów Tuska. Czy Donald Tusk nie chciałby walki z korupcją, silnej, zakotwiczonej w Unii Europejskiej Polski, sprawnego państwa i niskich podatków? Tego samego chce Jarosław Kaczyński i udowodnił to jako premier. Przypomnę, że jedynie rząd Jarosława Kaczyńskiego obniżył podatki. To pokazuje, kto naprawdę wpływa na proces modernizacji i ulepszania kraju, a kto tylko udaje.
Załóżmy, że wygrywa Kaczyński. Jak wyobraża pan sobie stosunki między nim a premierem. Przewiduje pan tarcia?
– Po pierwsze: tandem dwóch najlepszych polityków w kraju, Kaczyńskiego i Tuska, może być powrotem do POPiS-u. Po drugie: będzie najbardziej produktywny dla kraju. Tandem Komorowski-Tusk nie będzie tak naprawdę tandemem, bo Komorowski jest podwładnym Tuska. Jestem przekonany, że Jarosław Kaczyński będzie strażnikiem tego, czy Platforma nie staje się monopolistą władzy. John Acton mówił: władza deprawuje, władza absolutna deprawuje absolutnie. Ten argument powinien trafić nawet do zwolenników Platformy.
A jeśli zwycięży Komorowski?
– To nie będzie tragedia. Tylko druga strona mówi, że wygrana Kaczyńskiego to koniec świata. My akceptujemy reguły demokracji. Jeżeli Komorowski wygra, pogratuluje mu zwycięstwa na swoim blogu, chociaż będę wobec niego w opozycji. Jeśli jednak Polacy chcą w pałacu prezydenckim najbliższego współpracownika marszałka, Janusza Palikota, to niech głosują na Komorowskiego. Przypomnę, że Palikot jeszcze kilka dni temu żądał na blogu, żeby Marta Kaczyńska oddała 3 mln zł z odszkodowania. To żerowanie na cudzej tragedii.
Czy widzi pan, jak niektórzy, Martę Kaczyńską w roli pierwszej damy?
– Ja bym się nad tym nie zastanawiał. Nie bądźmy tak konserwatywni i wsteczni, żeby rozważać, czy ktoś jest żonaty i dzieciaty. Przypomnę, że wybieramy prezydenta, a nie pierwszą damę. Ja wolę Jarosława Kaczyńskiego bez żony, niż Bronisława Komorowskiego z żoną.
Rozmawiała: Magdalena Sołtys
Komentarze (0)
Aby dodać komentarz musisz być zalogowany