Festiwal PalmJazz wystartował. John Scofield zagrał w RCK

Wielcy muzycy na scenie, znakomite nagłośnienie i oprawa oraz wybitna publiczność – oto najkrótszy opis koncertu, który otworzył trzecią edycję jazzowego festiwalu w naszym mieście. Na scenie Raciborskiego Domu Kultury, w jednej z najpiękniejszych sal koncertowych na Śląsku, zagrało COMBO 66 Johna Scofielda.
Racibórz znalazł się na trasie koncertowej zespołu pomiędzy Gdańskiem a Berlinem i Paryżem. Muzycy promowali najnowszą płytę, która ukazała się przed kilkoma tygodniami. Na scenie wystąpili: John SCOFIELD (gitara), Gerald CLAYTON (klawisze), Vicente ARCHER (kontrabas) oraz Bill STEWART (perkusja). Lider, jeden z kilku najwybitniejszych gitarzystów współczesnego jazzu, tym razem skompletował kwartet jako mieszankę młodości z doświadczeniem. Kontrabasista rodem z Woodstock (NY) oraz grający na fortepianie i elektrycznym Hammondzie pianista to objawienia ostatnich lat, natomiast Bill Stewart, towarzysz wielu sesji nagraniowych i koncertów Scofielda, od lat należy do czołówki uznanych, wybitnych bębniarzy. W centrum - mistrz muzycznej ceremonii, wydobywający ze swego elektrycznego Ibaneza przemyślane i wyraziste kaskady dźwięków, od lirycznego unisono po iście Hendrixowskie pochody! John Scofield, pełen empatii, werwy, niemal zrośnięty ze swym instrumentem, zdawał się śpiewać za pomocą sześciu strun. Głos gitary współgrał, albo raczej wypełniał ciszę jego niemo otwartych ust.
Amerykański gitarzysta, komplementując przygotowanie całości, zapowiedział po próbie bardzo dobry występ. I tak się stało! Niemal dwugodzinny koncert zelektryzował wyrobioną publiczność z Raciborza i wielu sąsiednich miast, nie wyłączając Opola i Sosnowca. Zmiany tempa, oszczędne solówki wszystkich instrumentalistów, mieszanka „gęstych”, szybkich kompozycji z impresjonistycznymi balladami zjednały zespołowi sympatię audytorium. Muzycy zawsze wiedzą, do kogo przemawiają ze sceny. Tutaj nie było wątpliwości, że między salą a sceną raz po raz przelatują iskry porozumienia. Owacja na stojąco i soczysty długi bis były prostą konsekwencją całego wydarzenia.
Po koncercie John Scofield cierpliwie i serdecznie podpisywał płyty i plakaty. Wśród wielu gości słyszeć można było wyrazy zdumienia i jednocześnie aprobaty dla wydarzenia artystycznego, stanowiącego znakomitą promocję Raciborza.
fot. Michał Buksa/jazzovia.pl
Komentarze (0)
Aby dodać komentarz musisz być zalogowany