Prezydent Raciborza. To nam się kiedyś odbije czkawką!
Tak podczas zdalnego posiedzenia konsultacyjnej rady gospodarczej prezydent Dariusz Polowy skwitował sytuację budżetową miasta. Ratusz może przeznaczyć na pomoc przedsiębiorcom maksymalnie milion złotych. Na plecach ma kosztowną sferę budżetową, która w przeciwieństwie do przedsiębiorców dostanie swoje wypłaty. Na razie!
Przedsiębiorcy (ponad 5000 w bazie REGON w samym Raciborzu) kierują swoje postulaty w stronę rządu i samorządów, pobierających podatki i opłaty lokalne, a także sterując polityką czynszową. Prezydent wprowadził z końcem marca symboliczne stawki czynszu dla 167 najemców miejskich lokali w Raciborzu. Zniżka do symbolicznej złotówki obowiązuje do końca kwietnia.
Co dalej? Samorządy stanęły u progu nowych wyzwań. Tarcza antykryzysowa zwiększa im limity zadłużenia, wójtowie, burmistrzowie i prezydenci uzyskają też większą władzę w zakresie zmian w budżecie, wieloletniej prognozie finansowej oraz w zakresie tworzenia rezerwy celowej. Firmy, które z powodu epidemii utraciły płynność będą mogły liczyć na zwolnienie z podatku od nieruchomości.
Widać już wyraźnie, że samorządy w równym stopniu muszą się martwić nie tylko o los lokalnego biznesu, któremu są w stanie pomóc w znacznie mniejszym stopniu niż rząd, ale także o swoją przyszłość. Przekazanie gospodarki budżetowej w ręce prezydentów ma skrócić proces decyzyjny. Rząd mówi jednak wyraźnie o rezerwach celowych, czyli, że trzeba oszczędzać. Można będzie więcej pożyczać, żeby wywiązać się z zobowiązań.
Słowa Dariusza Polowego zostały wypowiedziane jeszcze przed ustaleniem ostatecznego kształtu tarczy antykryzysowej, ale dają obraz finansów Raciborza. Miasto - nie licząc 500 tys. zł - wydaje na bieżące potrzeby to, co uzyskuje z podatków. Przejada praktycznie 228 mln zł, które wpływają corocznie do budżetu.
Już podczas kształtowania tegorocznego budżetu, na długo przed wybuchem epidemii, było widać, że Raciborzowi brakuje pieniędzy na inwestycje, które teraz można byłoby skierować na wsparcie płacącego podatki lokalnego biznesu. Te wpływają do budżetu i idą obecnie na szkoły oraz placówki kulturalne. Te pierwsze pracują zdalnie, te drugie stoją, generując cały czas koszty stałe. Ich pracownicy dostaną budżetowe pieniądze, przedsiębiorcy są na krawędzi upadłości.
Recesja gospodarcza powinna już dziś niepokoić pracowników części miejskich jednostek. Miasto chcąc wyjść z trudnej sytuacji będzie musiało szukać tu oszczędności. Tak zwana sfera budżetowa nie generuje wpływów. Jest tylko konsumentem. Nie może być zlikwidowana, ale może być znacznie odchudzona. Takie same są wyzwania przed powiatem, który rocznie przekazuje milion złotych na utrzymanie zamkniętego teraz zamku - tyle samo, co miasto może przeznaczyć na pomoc przedsiębiorcom. Już przed epidemią było wiadomo, że zamek tylko pochłania pieniądze, generując niewielkie wpływy. Taki stan po COViD-19 może być trudny, jeśli wręcz niemożliwy do utrzymania.
Zamek to jednak tylko wstęp do nowej, zbliżającej się gospodarki finansowej. Gminy i powiaty zaczną bowiem na nowo liczyć koszty utrzymania szkół, domów kultury i bazy sportowej. W trudnym czasie po COViD-19 zacznie się tu wielkie szukanie oszczędności.
Komentarze (0)
Dodaj komentarz