Nie wiadomo, co robić z gruzem

Butelki, zużyte pieluchy oraz tony gruzu zalegają w przydrożnych rowach i lasach. Strażnicy miejscy od miesiąca kontrolują te miejsca i nawołują właścicieli do posprzątania. Jednak co zrobić z gruzem? To pytanie zadali sobie radni na wczorajszej komisji gospodarki miejskiej. Były propozycje, ale brak decyzji.
Dobiega końca kolejna już akcja Dzikie wysypiska, prowadzona przez strażników miejskich. Kontrolują miejsca, w których zalega najwięcej śmieci. – Robimy zdjęcia, następnie szukamy sprawcy. Dostaje upomnienie i polecenie posprzątania. Jeśli nie zrobi tego w ciągu tygodnia, wypisujemy mandat – informuje Wiesław Buczyński, zastępca komendanta straży miejskiej. Jeśli mandat nie zadziała, sprawa trafia do sądu. Tam kara może wynieść nawet 5 tys. zł. – W tym roku wysłaliśmy już kilka upomnień. Otrzymały je zarówno osoby fizyczne jak i instytucje – zapewnia Buczyński.
Co można znaleźć na dzikich wysypiskach? Okazuje się, że wszystko. Od butelek po napojach, kartonów, zepsutych mebli, po dziecięce zużyte pieluchy. Najwięcej jednak na dzikie wysypiska trafia gruzu.
– Ludzie do końca nie wiedzą, jak mogą pozbyć się gruzu – zauważyli radni. – Przecież Przedsiębiorstwo Komunale przyjmuje gruz, tylko ludziom nie chce się dzwonić ani tam jeździć. Wolą wyrzucić go pod lasem albo do rowu – zauważył prezydent Mirosław Lenk. – Czasem to nawet nie ten wyrzuca, do którego należy gruz. Przyjdzie wątpliwa firma robić łazienkę, majster powie, że pokruszone kafelki sam wywiezie jak skończy robotę. Idąc do domu wrzuci to do jakieś dziury w drodze myśląc że zrobił dobry uczynek – skwitował przewodniczący komisji gospodarki, Henryk Mainusz. – Dlatego powinniśmy pomyśleć o inwestycji w specjalne kontenery na tego typu odpady – zaproponował radny Marian Gawliczek. – Kontenery nie, bo ludzie będą wszystko do nich wrzucać. Może lepiej zorganizować zbiórkę co jakiś czas. Tak jak w przypadku odpadów wielkogabarytowych – stwierdził Mirosław Lenk.
(k)
Komentarze (0)
Aby dodać komentarz musisz być zalogowany