Niezastąpione szkoły językowe

Rodzicom przydałby się umiar w naciskach na kształcenie językowe swoich pociech - pisze Barbara Sput. Teraz są głusi na prośbę o umiar, a szkoły językowe mają się dobrze, bo żeby Jaś na pytanie w teście How do you do? nie odpowiadał du ju chau chau (autentyczne) potrzeba wielu godzin kursu.
Już w pierwszej klasie, ba w przedszkolu, mały Jaś uczy się angielskiego. Chociaż ma wadę wymowy i przydałyby mu się spotkania z logopedą, z bezpłatnych zajęć u szkolnego logopedy nie korzysta. Chociaż wyraźnie widać u niego płaskostopie i wadę postawy, nie ćwiczy, nie rusza się, a od gimnastyki korekcyjnej (za darmo) miga się. Jaś lubi rysować, lepić z plasteliny, wycinać modele, ale na te zajęcia i w ogóle na zabawę nie ma już czasu, bo 2 razy w tygodniu „chodzi na język”. Starszy Jaś, chociaż ma kłopoty w pisowni w języku ojczystym i ogólnie osiąga mierne wyniki na języku polskim, nie może przyjść na zajęcia wyrównawcze (bezpłatne), bo na drodze stoi mu dodatkowy angielski.
Rodzice tych dzieci są głusi na prośbę o umiar, a szkoły językowe mają się dobrze, bo żeby Jaś na pytanie w teście How do you do? nie odpowiadał du ju chau chau (autentyczne) potrzeba wielu godzin kursu.
W gimnazjum dalej nakręca się spiralę. Wychowawczyni klasy gimnazjalnej podkreśla wagę języka obcego w systemie egzaminów po gimnazjum, więc ci rodzice, którzy już inwestowali w dodatkowe lekcje w szkołach języków obcych, czują się zmotywowani do kontynuowania dzieła, a ci, którzy jeszcze decyzji o wydaniu przeciętnie 1000 zł na semestr nie podjęli, obarczają się winną. Tym bardziej, że podczas zebrania z rodzicami, poznają ranking szkół językowych w okolicy, a od sąsiadów z ławki słyszą: Musimy posyłać dzieci na języki, żeby potem mogły dostać się do dobrej szkoły średniej. Dalej wiadomo, działają pod presją.
Tym rodzicom i wychowawcom trzeba powiedzieć, że według projektu ministerialnego wynik egzaminu językowego na koniec gimnazjum nie decydują o miejscu w liceum. W informatorze wydanym przez Centralną Komisję Egzaminacyjną czytamy, że „... wyniki uzyskane w tej części egzaminu pomogą absolwentom gimnazjów w wyborze szkoły odpowiadającej ich umiejętnościom i ambicjom”. Biuro prasowe MEN precyzuje, że wynik testu służyć ma jedynie przydzieleniu uczniów do odpowiednich grup zaawansowania w nowych szkołach.
Tak więc ogłoszenia: „Rewelacja: Po naszym kursie startujesz do każdej szkoły”, „Najwyższa jakość w super cenie! Małe grupy, poziomy nauczania zgodne z zaleceniami komisji egzaminacyjnych....” to tylko reklama. Reklama dźwignią handlu.
Barbara Sput
Komentarze (0)
Aby dodać komentarz musisz być zalogowany