Skąd taka podwyżka? Radni drążą temat opłat za śmieci

– Z czego wynika podwyżka? Jak oglądamy wiadomości, to nic nie drożeje, jedynie płace idą w górę. Co się zmieniło? Czy wrosła opłata marszałkowska? Czy coś innego? Jak będzie przebiegał proces kontroli czy odpady faktycznie są segregowane, zgodnie z deklaracjami składanymi przez mieszkańców? – dopytywał opozycyjny radny Marcin Fica.

Były włodarz Raciborza stwierdził natomiast, że kampania informacyjna prowadzona przez miasto jest niewłaściwa. – Ja pracuję w innym mieście i tam ta kampania jest odpowiednia. Tam prezydent zabezpieczył się, by zrzucić z siebie część odpowiedzialności. Wiele czynników jest jednak niezależnych od samorządu. Patrząc na to, jak kształtują się ceny w innych miastach, to ceny w granicach dwudziestu złotych będą się plasowały w tej niższej grupie. Myślę, że próba wyjaśnienia, dlaczego tak jest, nawet w przypadku zwykłych ulotek, będzie dobrym rozwiązaniem. Prezydent Polowy obiecał obniżyć opłaty, ale chyba nie wiedział co robi. Już dwa lata temu wiadomo było, że w związku z rozwojem systemu o odpady bio, opłaty pójdą w górę. Warto jednak wytłumaczyć się, dlaczego ta cena jest taka jak jest. Poproszę pana prezydenta o kalkulacje, bo to nie jest tajemnica – mówił radny Mirosław Lenk, nawiązując do partnerstwa publiczno-prywatnego z Empolem w związku z funkcjonowaniem RIPOK-a oraz posiadaniem przez Racibórz własnego składowiska. To działania poprzedniej ekipy rządzącej w opinii byłego prezydenta powodują, że raciborzanie zapłacą 21 zł, a nie blisko 30 jak to jest w innych samorządach. - Nie chcę krytykować, tylko sobie sprawdzić i porównać pewne rzeczy – dodał na komisji Lenk.

- Drugą sprawą są pojemniki. Wedle harmonogramu do 21 grudnia pojemniki powinny już stać, by zgodnie z terminarzem odbioru odpadów biodegradowalnych pierwsze odebranie było już w styczniu. Z tego co wiem, pojemniki takie jeszcze się w naszym mieście nie pojawiły. Jeśli pastwo nie zrobili jeszcze spotkania z dużymi podmiotami zarządzającymi, to trzeba to zrobić jak najszybciej. Jak będzie brudno i będzie śmierdziało, to mieszkańcy nie będą mieli pretensji do zarządcy, a do prezydenta. Takie, niestety, jest życie. Kolejną sprawą jest uszczelnienie pogłównego. Powiem szczerze, że mnie się to nie udało. Może warto byłoby się zastanowić nad zmianą pobierania opłat? W Rybniku wiadomo już, że cena wyniesie 22 złote, ale liczba deklaracji już spadła. Tak więc albo zmienimy system, albo znów będziemy podnosić ceny. Nie oczekuję teraz odpowiedzi, absolutnie. Proszę jedynie o udostępnienie kalkulacji – powiedział Mirosław Lenk.

Głos w dyskusji zabrał także przewodniczący Piotr Klima, który dociekał, czy miasto zastanawiało się nad ograniczeniem podwyżki choćby przez ograniczenie częstotliwości odbioru odpadów. – Przepraszam, że się wtrącę, ale jeśli tak by postąpiono, czyli ograniczono częstotliwość odbioru, to po prostu wzrośnie liczba dzikich wysypisk – stwierdził były włodarz miasta.

- Jesteśmy w przededniu rozpoczęcia kampanii informacyjnej. Nie oczekiwałbym jednak, że już 1 stycznia wszyscy zaczną sortować bioodpady. Ludzie będą potrzebowali czasu na nabranie pewnych nawyków, w związku z tym pewnym jest, że te odpady będą jeszcze przez pewien czas trafiały do odpadów zmieszanych. Co do wyposażania w pojemniki. Uważam, że gminy postępują słusznie nie wchodząc w nadmierną rozbudowę usług, typu czyszczenie pojemników czy dezynfekcja. Firmy, które zajmują się odpadami i to oferują, już teraz zastanawiają się nad rezygnacją, gdyż podraża to koszty funkcjonowania systemu. Jeśli mowa o kwestii uszczelnienia pogłównego, to staramy się korzystać z doświadczeń gmin i miast, którym wychodzi to lepiej lub gorzej. Tak jak pan powiedział, każda podwyżka może powodować rozszczelnienie systemu. Istnieją jednak wielorakie możliwości do kształtowania tych opłat. Nie jest powiedziane, że skoro mamy pogłówne, to ono będzie raz na zawsze. Trzeba bacznie przyglądać się systemowi i po jakimś czasie do tego wrócić, by dokonać zmian. Pytali panowie, skąd takie podwyżki. Jeśli w 2017 roku gmina przeprowadziła przetarg, w którym firma zaproponowała 118 złotych za tonę, to w tym roku kwota, który podał oferent wyniosła ponad 280 złotych. To ponad stuprocentowy wzrost. Niestety, choć szukaliśmy innych zainteresowanych przetargiem, to nikt się nie zgłosił, prócz Empolu. Firmy nie starają się ze sobą konkurować, co jest niekorzystne. Rynek jest pozbawiony elementu konkurencyjności i trudno stwierdzić, co jest tego przyczyną. Trzeba się przygotować na to, że od nowego roku odpady podrożeją, ale starania prezydenta są takie, by były one jak najmniej odczuwalne – odpowiedział wiceprezydent Dominik Konieczny, czym sprowokował do odpowiedzi Mirosława Lenka.

- My opłatę marszałkowską ponosimy od odpadów, które lądują na składowisku. Każda część odpadów ma inną opłatę. Nie mówmy więc, że jej wzrost jest głównym czynnikiem powodującym podwyżki. Wydaje mi się jednak, że nie do końca się rozumiemy. Ja nie krytykuję cen. Nie mówię, że system w Raciborzu jest najlepszy, ale jest szczelny i kompleksowy. O co w tym wszystkim nam chodzi? Żeby było tanio, czy żeby było czysto? Ustawa, która daje możliwość wyjścia z systemu przedsiębiorcom jest ustawą złą. Wielkie sieci z pewnością podpiszą umowy. Gorzej z małymi przedsiębiorcami. Wszystkie zmiany w systemie należy robić z rozwagą, bo jakby nie patrzeć wyciągamy pieniądze z kieszeni mieszkańców. Kończąc, chciałem zwrócić uwagę, by nam wszystkim zależało na tym, aby było czysto! – skomentował wywód D. Koniecznego były prezydent.

Swe zdanie wyraził także radny Marian Czerner. – Tam, gdzie jest problem z firmami odbierającymi odpady, mamy problem z monopolem. Jak państwo wiedzą pracowałem w PK, i gdy jeszcze spółka świadczyła te usługi, było to swego rodzaju buforem dla bezpieczeństwa jej działalności. Trudno jest jednak dyskutować z przedsiębiorcą prywatnym, który teraz odbiera odpady, gdy daje stawkę niemal sto procent wyższą. W moim odczuciu można by się jeszcze przyjrzeć tej kalkulacji, ale niestety jej nie otrzymaliśmy. Żałuję, że na przełomie roku 2016 i 2017 spółka PK pozbyła się gospodarki odpadami. Był to moment, kiedy jeszcze można było coś zrobić. Gminy, które się obroniły, radzą sobie we własnym zakresie - albo sobie z tym radzą, albo gdy czują, że to dla nich problem, to się go pozywają. Teraz ponosimy konsekwencje tego przełomowego momentu, gdy oddaliśmy odpady w ręce prywatne i musimy się z tym zmierzyć. Nie będę jednak wskazywał winnych tego rozwiązania. System się zmienia, a co za tym idzie nadchodzą podwyżki dla mieszkańców. Wydaje mi się jednak, że moglibyśmy jeszcze popracować nad tym. Jeśli pozbędziemy się systemu z terenów niezamieszkałych, to stawka dla pozostałych mieszkańców pójdzie jeszcze bardziej w górę. Może warto byłoby się zastanowić nad powrotem do odbioru odpadów przez spółkę miejską. Nie wiem, jak wpłynęłoby to na jej sytuację, ale myślę, że warto by się nad tym pochylić – stwierdził radny M. Czerner.

- Nie chcę przesadzać, bo doceniam pana walkę o PK kilka lat temu. Teraz już wiele miast odchodzi od wożenia śmieci we własnym zakresie. Owszem, możemy zlecić in-house, ale to znacząco podwyższy koszty przedsiębiorstwa, a tego chyba nie chcemy. Na nasz rynek mogłyby wejść firmy inne, choćby Knurowa, ale to dla nich też koszt, bo nowy rynek wiąże się z inwestycjami. Bułki też możemy piec w domu, nie jest to jakaś filozofia, ale czy naprawdę jest to opłacalne? – odparł M. Lenk.

Ostatecznie uchwała została poddana pod głosowanie. Jeden radny był za, trzech przeciw, natomiast pięciu wstrzymało się od głosu. Dwóch radnych było nieobecnych.