Relacja grabarza z pewnej nocy

– Raz przyjechaliście w nocy i trochę powycinaliście. A my chcemy, żebyście je całkiem usunęli – apelował Stanisław Starok, grabarz z Brzezia. – To my już w nocy pracujemy? – dziwił się prezydent Mirosław Lenk, ale drzewa obiecał wyciąć pod warunkiem zgody mieszkańców.
Opadające z drzew liście, to jeden z największych problemów, z jakim od kilku miesięcy borykają się mieszkańcy Brzezia. – Codziennie je sprzątamy, ale to na nic. Przy Strażackiej i Gajowej utworzył się z nich dywan. Nie wiemy co mamy z nimi zrobić. Palić nie można, wywóz śmieci drogi. To gdzie je mamy dać? – pytali mieszkańcy. Na co prezydent odpowiedział krótko – posprzątamy!
– Kiedy posprzątacie? Jak raz rozpaliłam z nich ognisko, to zaraz przyjechała straż miejska i chciała mi mandat wlepić. Powiedziałam, że nie zapłacę, bo robię dobrze – odezwała się kobieta z tylnego rzędu. Po czym Elżbieta Stawinoga włączyła się do rozmowy mówiąc, że przy Brzeskiej jest ten sam problem. – Codziennie grabimy liście, wrzucamy je do worków. Ale co dalej? Mokre zalegają na naszych posesjach – skarżyła się kobieta. – Proszę się tym nie przejmować, wyślemy pracowników Przedsiębiorstwa Komunalnego i oni wywiozą worki – uspokajał Lenk.
– Przyjadą? Jak oni nawet naszych śmietników nie chcą zabierać. 25 kg jeszcze wezmą, ale więcej już nie. A kasują nas za całość – wspomniał Roman Polak. Prezydent zapewnił, że pracownicy PK kontrolowani są przez przedstawicieli Gospodarki Miejskiej z UM, bo niemal każda odwiedzona przez niego dzielnica skarżyła się na ich pracę. – A co zrobią tym, którzy nie mają kubłów i swoje śmieci wyrzucają do rowów? – pytała Stawinoga. – Każdy musi mieć podpisaną umowę z PK. A jak wiecie, kto wyrzuca śmieci to rowów to mi powiedzcie, a my sprawę załatwimy – sugerował Lenk. Ale mieszkańcy donosić na sąsiadów nie chcieli.
Kolejnym problemem są stare, spróchniałe drzewa rosnące przy Strażackiej i Gajowej. Właściciele sąsiednich posesji obawiają się o swoje bezpieczeństwo, więc apelowali o ich wycinkę. – Mieszkam przy Gajowej i niedawno bez powodu przewróciło się drzewo na moją posesję niszcząc mi ogrodzenie. Zrobiliście wtedy tylko kosmetykę tych drzew. Co będzie jak przewróci się na dom, albo jakieś człowieka przygniecie? Wtedy weźmiecie się za ich wycinkę? – pytał Taszka. – Jak chcecie, to wystąpię do Starostwa o ich wycinkę, ale musicie się wszyscy zgodzić. Żeby nie było, że jeden mi przyjdzie i będzie sądem groził, że wyciąłem jego drzewa – uprzedzał prezydent Lenk.
To samo jest przy Strażackiej, tam też rośnie dużo zbutwiałych drzew i nikt ich nie chce wyciąć. – Raz przyjechaliście w nocy i trochę powycinaliście. A my chcemy, żebyście je całkiem usunęli – apelował Stanisław Starok, miejscowy grabarz. – To my już w nocy pracujemy? – dziwił się Lenk. Zapewniając, że pracownicy magistratu nigdy nie przycinali tych drzew. Jeśli mieszkańcy złożą takową prośbę na piśmie, to wtedy będzie można gałęzie o 1/3 skrócić. – Przy Matce Polce mogliście je ładnie ściąć, więc zróbcie też tak z naszymi – sugerował Starok.
Justyna Korzeniak
Komentarze (0)
Aby dodać komentarz musisz być zalogowany