Zebra nie dla przedszkolaków

Dzieci z Przedszkola nr 3 przy ul. Kozielskiej uczą się jak bezpiecznie przechodzić przez ulicę, ale nie mogą zastosować teorii w praktyce, bo... przy placówce nie ma pasów. – Przejście na drugą stronę ruchliwej drogi krajowej nr 45 graniczy tu z cudem.
Rodziców dzieci z Przedszkola nr 3 przy ul. Kozielskiej bulwersuje brak przejścia dla pieszych przed bramą placówki. Parking przy płocie przedszkola jest mały, więc większość rodziców musi parkować po drugiej stronie ulicy. Do przejścia przy SP 8 mają kilkadziesiąt metrów. Większość z nich nie ma czasu na spacery, więc, łamiąc przepisy, przebiega przez jezdnię, licząc na wyrozumiałość kierowców.
– To jakaś masakra, jak przy tak ruchliwej ulicy można nie zrobić pasów? Przecież tu chodzi o bezpieczeństwo naszych dzieci. Nieraz musiałam przeciskać się z dzieckiem pomiędzy samochodami stojącymi w gigantycznym korku. Zresztą niektórzy kierowcy nawet na pasach przy szkole nie potrafią się zatrzymać – mówi Aneta Wertepny, matka kilkuletniej dziewczynki.
– Odprowadzając córkę do przedszkola starałyśmy się przechodzić na pasach przy szkole. Chociaż miałyśmy zielone światło, kierowca o mały włos nas nie potrącił. Już nie wspomnę co dzieje się przy samym przedszkolu. Tam, jeśli nie przebiegniemy, to stałybyśmy w nieskończoność – dodaje kobieta.
Na zachowanie rodziców odprowadzających swoje pociechy do placówki zwrócił uwagę także właściciel sklepu z naprzeciwka. – Dziwię się, że nie ma tu pasów – mówi Sebastian Ciesielski. – Rodzice parkują pod moim sklepem i mają problem, żeby przejść na drugą stronę ulicy. Czasami tworzy się korek, więc przeciskają się między samochodami. To ryzykowne, ale domyślam się, że nie zawsze mają czas, żeby pójść koło szkoły – relacjonuje mężczyzna.
Niektórzy rodzice twierdzą, że oznakowane przejście dla pieszych nie załatwi sprawy, dlatego proponują inne rozwiązanie. – Pasy na Kozielskiej to jak leczenie trądu pudrem. Temu miastu nie trzeba kolejnych pasów tylko obwodnicę, żeby te ciężkie samochody i natężony ruch z Kozielskiej po prostu zniknęły – proponuje pani Katarzyna, mama 4-letniej Asi. – Mnożenie w mieście przejść dla pieszych nie jest żadnym rozwiązaniem, bo jeżeli kierowcy co 100 m natykają się na pasy, to po raz kolejny się nie zatrzymają – przyznaje jej koleżanka.
Dyrektor przedszkola, Janina Bartoń problemu nie widzi. – Tak zawsze było. Nas to nie dotyczy, bo i tak dzieci nie przychodzą same, tylko pod opieką rodziców. Oczywiście przejście dla pieszych zwiększyłoby bezpieczeństwo, ale zdajemy sobie sprawę, że biegnie tutaj droga krajowa i jego utworzenie może być kłopotliwe – stwierdza Bartoń. Dyrektor zapewniała również, że na początku roku organizuje spotkania z rodzicami uczulając ich, aby zwracały szczególną uwagę na dzieci przechodzące przez jezdnię. Rodzice jednak twierdzą, że żadnego zebrania w tym roku jeszcze nie było. – Zapraszamy również policjantów i strażników miejskich na pogadanki, dotyczące bezpiecznego poruszania się na drodze. Muszę przyznać, że funkcjonariusze naprawdę dobrze tłumaczą dzieciom przepisy. Nie jedno już zdążyło nas zaskoczyć nabytą wiedzą – zapewnia dyrektor placówki.
Emocje rodziców studzi rzecznik prasowy katowickiego oddziału Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad, Dorota Marzyńska. – Wyznaczanie kolejnego przejścia jest nieuzasadnione, nie ma takiej potrzeby – tłumaczy, powołując się na rozporządzenie Ministerstwa Infrastruktury, zgodnie z którym przejścia dla pieszych muszą być oddalone od siebie o 100 m. – Kolejne pasy spowodują spowolnienie ruchu. Poza tym przejście zlokalizowane koło szkoły może obsłużyć wszystkich przechodniów. Także tych, którzy kierują się w stronę przedszkola – wyjaśnia Marzyńska.
Justyna Langer, Magda Sołtys
Komentarze (0)
Aby dodać komentarz musisz być zalogowany