Panie polubiły sudolską procesję

W Sudole odbyła się tradycyjna procesja konna. Dawniej mogli w niej uczestniczyć jedynie mężczyźni. Dziś w siodle dominowały kobiety. Przy dźwiękach orkiestry dętej, punkt o godz. 13.00, sześćdziesięciu pięciu jeźdźców ruszyło w procesyjny marsz. Nie zabrakło gości z zagranicy.
Jeszcze na przestrzeni lat 70. i 80. nie do pomyślenia było, by w procesji konnej czynny udział brały kobiety. Niektóre próbowały swoich sił w siodle. Niestety, niezadowoleni mężowie stanowczo protestowali, zaganiając je do prac domowych. – Dopiero w połowie lat 90. kobiety zaczęły uczestniczyć w procesji. Były to sporadyczne przypadki, ale z roku na rok damskich jeźdźców stale przybywa - mówił ks. Józef Przywara, proboszcz parafii w Sudole.
Dziś w procesji uczestniczą wszyscy, którzy przyjeżdżają na koniach. Nie zabrakło jeźdźców z Kokoszyc, Wojnowic, Wodzisławia, a nawet Czech. Trudno ustalić, gdzie szukać początków tego zwyczaju. Podobno takie obrzędy odbywały się już w średniowieczu. Procesja konna ma znaczenie religijne, związana jest z modlitwą o urodzaj. Jest również zwiastunem wiosny. Gospodarze wierzą, że ich modły zostaną wysłuchane, a klęska nieurodzaju ich nie dosięgnie. – Od sześciu lat przyjeżdżam tu z moim koniem. Wcześniej jeździłem do Pietrowic Wielkich, ale Sudół jest mi bliższy. Wspólnie z pozostałymi modlę się, aby tegoroczne zbiory były obfite, a moje bydło zdrowe i liczne – mówi Piotr Ficoń, jeden z uczestników sudolskiego Osterreiten.
– W Studziennej mieszkam już ponad sześćdziesiąt lat. Każdego roku biorę udział w procesji. Dawniej tylko tutejsi gospodarze brali w niej udział. Teraz procesja stała się niemałą atrakcją dla ludzi z zewnątrz. Niektórzy dawni mieszkańcy Raciborza, jak i sąsiednich wiosek, specjalnie na tę okazję przyjeżdżają z zagranicy. – Na stałe mieszkamy w Austrii, ale Święta Wielkanocne tradycyjnie spędzamy w Polsce. Zawsze przychodzimy na procesję. Niewiele tradycji przetrwało, a tę - uważam - szczególnie trzeba potrzymać – zdradził nam Henryk Musioł, przybyły wraz z małżonką Małgorzatą.
Konie z wyczesanymi grzywami i jeźdźcy w odświętnych strojach o godz. 13.00 wyruszyli polnymi drogami spod kościoła p.w. M.B. Różańcowej. Na czele pochodu jechał Zbigniew Kamczyk wraz z synem Krzysztofem, ubrani w kostiumy XVII-wiecznej szlachty polskiej. Zgodnie z ruchem Słońca sześćdziesięciu pięciu jeźdźców wierzchem oraz trzynaście bryczek z kolejnymi ponad 30 końmi odwiedziło cztery stacje usytuowane w Sudole, na granicy z Wojnowicami, Studzienną i Bieńkowicami. Kawalkada wyruszyła ulicą Czynu Społecznego w kierunku Wojnowic, gdzie przy krzyżu zwanym Bożą Męką odmówili krótką modlitwę błagalną, prosząc o obfite plony. Potem pojechali w kierunku Studziennej, by przy kolejnym krzyżu na granicy Studziennej z Sudołem powtórzyć ceremoniał. Ze śpiewem na ustach procesja dotarła na ulicę Topolową, gdzie była trzecia stacja. Następnie pochód spotkał się z procesją mieszkańców Bieńkowic. Czwarta stacja była przy kapliczce św. Urbana na trasie Sudół-Bieńkowice. Tutaj parafianie pomodlili się o wstawiennictwo do patrona rolników. Ostatni kilometr procesji to dla obserwatorów ogromna atrakcja, bowiem na tym odcinku odbyły się widowiskowe wyścigi konne. Na ten finał czekali starzy i młodzi. Co dało się zauważyć po liczbie przybyłych i mnogości ich pojazdów.
– Uważam, że jest to ogromne wydarzenie, dlatego zabrałem tu dziś bratanka z dziewczyną z Niemiec. Muszę przyznać, że są pod ogromnym wrażeniem. Czegoś takiego jeszcze nie widzieli i już zapowiedzieli, że w przyszłym roku też chcą przyjechać. Sami jeżdżą konno, więc chcieliby wziąć udział w procesji – zdradził nam Jerzy Majnusz, mieszkaniec Bojanowa.
Justyna Langer
Telewizyjna relacja z procesji w Sudole już jutro w www.tv.naszraciborz.pl
Komentarze (0)
Aby dodać komentarz musisz być zalogowany