Sześciolatek w szkole to kasa

Magistrat chciałby, aby jak najwięcej sześciolatków poszło we wrześniu do szkoły, choć rząd daje rodzicom ostatni raz możliwość wyboru. – Albo w prawo albo w lewo. Jeśli mogą iść, to niech idą wszystkie – uważa prezydent Raciborza. – Nasze szkoły są na to przygotowane – dodaje. Miasto na tym zarobi.
Prezydent troszczy się bowiem nie tylko o szybszą edukację maluchów, ale także o stan miejskiej kasy. Na przedszkolaka gmina nie dostaje subwencji oświatowej z Warszawy, na pierwszaka już tak. – Nie wiem po co w czasie kampanii zmieniano stanowisko w sprawie obowiązku szkolnego 6-latków. Albo w prawo albo w lewo. Jeśli mogą iść, to niech idą wszystkie – uważa Mirosław Lenk.
A co stanie się z przedszkolami jeśli rodzice posłuchają i wyślą obecne 5-latki od września do szkoły powodując, że w tych pierwszych będzie znacznie mniej dzieci? – Gmina nie ma obowiązku prowadzenia przedszkoli. Jeśli ich nie będziemy prowadzić, to nie ma za to sankcji. Mówiłem już na sesji, że niektóre być może trzeba będzie zamknąć – oświadczył na konferencji prasowej w magistracie prezydent. Zaraz jednak dodał, że drzwi przedszkoli mają się otworzyć dla 2-latków, a magistrat robi wszystko, by zachęcić rodziców dzieci 3 i 4-letnich, które teraz są w domach, by jednak korzystały z wychowania przedszkolnego. Przyznał też, że w razie zamknięcia przedszkoli nie ma co prawda sankcji prawnej, ale jest polityczna, czyli niezadowolenie społeczne i tego ratusz chce uniknąć, szczególnie po ostatnim zamieszaniu z opłatami. Wszystkie żale rodziców nie spłynęły na premiera, ale na prezydenta.
Urzędnicy mają się też zastanowić nad przeprowadzeniem ankiety wśród rodziców 5-latków, tak by zorientować się, ilu z nich pośle dzieci we wrześniu do szkoły. – Nasze szkoły są na to świetnie przygotowane – zapewnił Lenk.
(waw)
Komentarze (0)
Aby dodać komentarz musisz być zalogowany