Ratusz sprzedaje po cenach z sufitu

Gdyby ceny wyjściowe oferowanych przez miasto do sprzedaży nieruchomości były mniejsze, wówczas szybciej znalazłyby nabywców. W opinii radnego Roberta Myśliwego (NaM), z niezrozumiałych względów ceny te są oderwane od rzeczywistości, którą kształtuje rynek. Potwierdza to praktyka.
- Zdarzało się, że zeszliśmy z ceny wyjściowej 2300 do 1300 zł za metr kwadratowy - przyznał dziś na komisji gospodarki prezydent Mirosław Lenk. Radny Myśliwy stwierdził wcześniej, że nieruchomości miejskie, głównie mieszkania, są przeszacowane. - Najpierw jest pierwszy, potem drugi przetarg, a dopiero w rokowaniach można obniżyć cenę - dodał, pytając, skąd się biorą wyceny.
Prezydent wyjaśnił, że kształtuje je rzeczoznawca, a tego miasto co roku wybiera w przetargu. Obecnie magistrat obsługuje osoba z Gliwic.
Czym się kieruje? - Pewnie bierze 10-20 ostatnich transakcji no i ogląda stan techniczny lokalu - próbował odpowiedzieć Lenk. Myśliwy miał jednak wątpliwości, bo jego zdaniem cena wielu mieszkań nie uwzględnia kosztów, jakie trzeba włożyć w ich remont. Substancja miejska jest bowiem często w kiepskim stanie. Gdyby nie ceny zaporowe, to, zdaniem rajcy, sprzedaż byłaby większa.
Prezydent przyznał dziś, że nie ma klimatu na sprzedaż dużych terenów inwestycyjnych. Miastu nie udało się zbyć pl. Długosza, parceli przy Auchan czy Kościuszki. M. Lenk uznał jednak, że to "nasz kapitał" i być może sprzedaż uda się w latach kolejnych.
Na rynku wtórnym oferowanych jest obecnie w Raciborzu ponad 100 mieszkań. Od dawna podaż lokali nie była tak duża.
(waw)
Komentarze (0)
Aby dodać komentarz musisz być zalogowany