Racibórz pożegnał śp. A. Malcharczyka

Trzynastu księży pod przewodnictwem ks. prob. Piotra Adamowa z parafii św. Mikołaja celebrowało dziś mszę św. w intencji zmarłego 20 I w wieku 72 lat śp. Alfreda Malcharczyka, znanego raciborskiego cukiernika i dobrodzieja. Po mszy nastąpiło ostatnie pożegnanie na cmentarzu przy ul. Głubczyckiej.
Podczas mszy kościół św. Mikołaja zapełnił się po brzegi. Poza rodziną śp. Alfreda Malcharczyka przyszli pożegnać parafianie, raciborscy rzemieślnicy, znajomi, a także przedstawiciele organizacji, które hojnie wspierał przez całe swoje życie. Pieśni śpiewały trzy połączone chóry pod dyrekcją Jana Goldmana. Przy ołtarzu stanęło trzynastu księży oraz jeden diakon. Alfreda Malcharczyka żegnał też poseł Henryk Siedlaczek.
Kazanie wygłosił ksiądz proboszcz Piotr Adamów. Było ono nawiązaniem do przypadającego na dzisiaj Święta Nawrócenia Św. Pawła Apostoła. Tak jak dla nawracającego się Szawła pomocną dłoń wyciągnął trzecioplanowy Ananiasz, tak świętej pamięci Alfred Malcharczyk wyciągał dłoń wielu osobom znajdujących się w potrzebie. Proboszcz przytoczył kilka komentarzy, które napisano w internecie pod informacją o śmierci pana Malcharczyka. Niektórym ludziom wręcz uratował życie ratując od głodu.
Pod koniec Mszy św. o parę słów został poproszony nestor raciborskiego duchowieństwa, ksiądz prałat Jan Szywalski. Wspomniał, że o panu Malcharczyku dowiedział się gdy został wikarym w kościele św. Mikołaja na Starej Wsi. Jednak pierwszy raz spotkał się z nim bezpośrednio w domu spokojnej starości (Notburdze). Pan Alfred chodził tam i rozdawał swoje wyroby, zamieniając po kilka słów z każdym. Jak wspominał ksiądz Szywalski: - Pan Malcharczyk kierował się dziwną ekonomią. Gdy przychodziłem do jego cukierni, to tak podliczał towar: za to 80 złotych, za to 60 złotych - więc razem będzie tego 100 złotych, ale księdzu jeszcze opuścimy do 80 złotych. Taka to była ta jego słynna ekonomia.
Obdarowywał często pielgrzymów wyruszających na pielgrzymki (Rzym, Góra Św. Anny, itp.) swoimi wyrobami. Na rok przed śmiercią Jana Pawła II - pielgrzymka z Raciborza zawiozła Ojcu Świętemu chleb z ziemi raciborskiej, wykonany w piekarni pana Malcharczyka. Słowo "Malcharczyk" stało się już instytucją - społeczną, charytatywną, cukierniczą. Sam nie brał udziału w pielgrzymkach, bo jak mawiał: - nie ma czasu. Nie miał czasu, bo spieszył się do pracy, do pomocy innym. Często zasypiał na stojąco. Kończąc ksiądz Szywalski powiedział: - Teraz nasz brat będzie mógł za te wszystkie lata pracy i trudu ODPOCZĄĆ.
Uroczystość uświetniały połączone chóry, które ledwo mieściły się na balkonie. Samo obejście trumny przez wiernych podczas ofiarowania trwało ponad 10 minut. Przed trumną była postawiona fotografia ś.p. Pana A. Malcharczyka, w znanym chyba wszystkim raciborzanom nakryciu głowy (czapka kucharska). Mnogość wiązanek ułożonych przed trumną ciągneła się na kilka metrów w głąb kościoła. Podczas wynoszenia trumny z kościoła, na wieży biły wszystkie dzwony.
Z powodu dużego natężenia ruchu zrezygnowano z tradycyjnego konduktu. Trumnę przewieziono na cmentarz przy ul. Głubczyckiej, gdzie przeszli bądź przejechali też uczestnicy ceremonii pogrzebowej. Tam pożegnano śp. Alfreda Malcharczyka, jednego z największych dobrodziejów Raciborza ostatnich lat.
red.
Już jutro przed południem relacja telewizyjna z pogrzebu a także archiwalne materiały filmowe z śp. Alfredem Malcharczykiem
Komentarze (0)
Aby dodać komentarz musisz być zalogowany