Powiedziała policji, że chce umrzeć

W piątek około godziny 19.00 dyżurny raciborskiej policji otrzymał telefon od kobiety, która poinformowała go, że... chce umrzeć. Po długich namowach podała swój adres zamieszkania. Kiedy policja dotarła na miejsce, w kuchni na podłodze zastała nieprzytomną kobietę i odkręcone kurki z gazem.
– Gdybyśmy dotarli chwilę później, kobieta mogłaby już nie żyć. Mogłoby też dojść do wybuchu – mówi st. sierżant Edward Kowalczyk, rzecznik raciborskiej policji i relacjonuje niecodzienną rozmowę dyżurnego z raciborzanką. – W piątek około godziny 19.00 na dyżurkę zatelefonowała kobieta, która poinformowała funkcjonariusza, że chce umrzeć. Dyżur pełnił akurat zastępca naczelnika wydziału prewencji. Zaczął z kobietą rozmawiać, przekonując ją, aby nie odbierała sobie życia i podała adres zamieszkania – relacjonuje Edward Kowalczyk. Po kilkunastominutowej rozmowie policjantowi udało się dowiedzieć, gdzie kobieta mieszka. Czym prędzej pod wskazany adres, do jednego z bloków przy ul. Waryńskiego, wysłano radiowóz. – Policjanci przez dłuższą chwilę bezskutecznie próbowali dostać się do mieszkania. Na klatce schodowej zauważyli włączony licznik z gazu. Obawiali się, że w mieszkaniu może ulatniać się gaz, dlatego wyłączyli jego dopływ i wezwali straż pożarną – mówi st. sierżant Kowalczyk. Jednak funkcjonariusze nie zaczekali na przybycie straży i wcześniej wyważyli drzwi. W kuchni na podłodze zastali nieprzytomną 38-latkę i odkręcone w kuchence kurki. – Wezwaliśmy pogotowie ratunkowe. Do czasu przyjazdu ekipy medyków policjanci podjęli akcję reanimacji – dodaje Kowalczyk.
Przybyła na miejsce karetka pogotowia zabrała mieszkankę ul. Waryńskiego do szpitala. Jej życiu już nie zagraża niebezpieczeństwo.
(k)
Komentarze (0)
Aby dodać komentarz musisz być zalogowany