Raciborzanie dobiegli na Hel

Mimo zmęczenia, upału i pęcherzy na nogach dobiegli w sobotę na Hel. Mateusz Staszek, Szymon Jęczmionka i Szymon Szymiczek pokonali 651 km. W drodze byli 17 dni. Wszystko po to, aby wspomóc finansowo rodzinę chorego na mukowiscydozę Tymka Buglę z Radlina.
Trzech kolegów, na co dzień trenujących biegi w klubie MKS Victoria Racibórz, 8 lipca pobiegło z Raciborza na Hel. Przez 17 dni pokonali 651 km. – Dzienny etap liczył około 40 km – mówi Mateusz Staszek, uczestnik Biegu z wielkim sercem.
Czym dla uczestników jest udział w Biegu z wielkim sercem? – Bieg ten jest sprawdzianem naszej wytrzymałości fizycznej i psychicznej, jak również nadzieją dla chorego na mukowiscydozę Tymka – podkreślili przy starcie biegacze. W sobotę osiągnęli swój cel, dobiegli na Hel. Choć sprawdzian nie należał do najłatwiejszych, śmiałkowie poradzili sobie z nim znakomicie.
– Nie można powiedzieć, że trasa, którą pokonaliśmy, była łatwizną. Zwłaszcza, że trafiliśmy na straszne upały i żeby jakoś to wytrzymać biegaliśmy wcześnie rano. Zdarzały się też kryzysy, bolesności stawów i mięśni, ale wspieraliśmy się nawzajem i wspólnie nam się udało – dzieli się z nami swoimi wrażeniami Mateusz Staszek. Mimo trudności chłopaki ani przez chwilę nie myśleli, żeby się wycofać. Który odcinek był dla was najtrudniejszy? – Dla mnie i z tego, co wiem, dla chłopaków też, najtrudniejszy był przedostatni dzień, gdzie dobiegaliśmy do Jastarni. Było to ponad 40 km, nie było już upałów, ale zmęczenie tak się nawarstwiało, że bardzo ciężko było się zmusić do biegania – wspomina Mateusz.
Kolejną bolączką napotkaną na swojej trasie były noclegi. Nie zawsze ludzie chętnie przyjmowali ich pod swój dach. – Załatwionych mieliśmy osiem noclegów i z tym nie było problemów. Natomiast tam, gdzie nie mieliśmy rezerwacji, chodziliśmy z moim tatą i pytaliśmy ludzi, gdzie można by za darmo przenocować. Zazwyczaj napotykaliśmy bardzo życzliwych właścicieli. Jednak zdarzało się, że spaliśmy na polach campingowych, czasem w prywatnych kwaterach – wylicza Staszek.
Ile młodym biegaczom udało się uzbierać pieniędzy dla chorego na mukowiscydozę Tymka Bugli z Radlina, tego nie wiadomo, bo puszka nie została jeszcze otwarta. Chętnie ludzie wrzucali datki? – Z tym bywało różnie. Jedni dawali dużo, a nawet bardzo dużo. Niektórzy dawali tylko tak, żebyśmy się odczepili, a inni kompletnie nas ignorowali. Największe kwoty, jakie jednorazowo wrzucono nam do puszki, to 50 zł – zapewnia chłopak. Pomagali tylko Polacy. – Spotkaliśmy jednego Anglika, ale nawet, gdy zacząłem mówić do niego po angielsku, to nie chciał słuchać – dodaje Mateusz. Ale jak mówią, dla Tymka nie ma konkretnej kwoty, jakiej potrzebuje. – Mam nadzieję, że to, co nazbieraliśmy, jak najbardziej mu pomoże – podkreśla chłopak.
Oni sami, mimo zmęczenia, wrócili zadowoleni z trasy. Chociaż, jak podkreślają, jest za wcześnie, żeby myśleć o kolejnej takiej akcji, na pewno chcieliby bieg powtórzyć w przyszłym roku. – Zobaczymy, jak to z organizacją będzie wyglądało, bo to jednak sporo formalności – mówi na zakończenie Mateusz Staszek.
Zobacz relację TV - kliknij TUTAJ
Justyna Korzeniak
Komentarze (0)
Aby dodać komentarz musisz być zalogowany