Wrona: nie atakowałem kajakarzy!

– Nikogo nie popchnąłem i nie atakowałem grabiami. Ale skoro Kluczniokowie weszli na teren prywatny, to powinni uszanować zasady, jakie na nim obowiązują – twierdzi mieszkaniec Rud, Manfred Wrona. Jego wersja zdarzeń znacząco różni się od tej, którą przedstawiają kajakarze na łamach "Dziennika Zachodniego", który donosi od nowych wyczynach przewodniczącego.
Działka w Rudach, na której stoi dom Manfreda Wrony, przylega do brzegu rzeki Rudy. Nie ma płotu, który odgradza własność prywatną. Jedynie dwa kamienie, wkopane w ziemię w odległości około 1,5 m od linii brzegu wyznaczają pas, z którego każdy może swobodnie korzystać. – To nie ja sobie wymyśliłem, tylko instytucja, która zawiaduje rzeką – tłumaczy Wrona. Tuż obok jednego z kamieni, przy moście, widnieje tablica z informacją: Teren prywatny. Zakaz wejścia bez zgody właściciela.
17 czerwca, feralnego wieczoru, podczas którego doszło do incydentu z kajakarzami, Manfred Wrona porządkował ogród. Skończył pracę, odłożył grabie i poszedł w kierunku domu. Była godz. 20.00. – Przechodziłem przez centralną część podwórka, gdy zauważyłem obcych ludzi, kobietę i dwóch mężczyzn. Dwoje z nich ewidentnie stało ok. 6 m od brzegu, czyli na naszej rodzinnej działce – relacjonuje Wrona. Jeden z mężczyzn cały czas pozostawał przy brzegu.
Według gospodarza kajakarze przyznali, że czytali tabliczkę z zakazem. – Więc może byście państwo zapytali o zgodę? Nie życzę sobie, żebyście przechodzili tędy, bo teren jest namoczony – wskazał na skarpę, którą chroniła kilkumetrowa biało-czerwona taśma. Równocześnie zaproponował kajakarzom inną drogę, dłuższą o kilka metrów, ale z pominięciem skarpy. Pokazał im też granice, od której zaczyna się jego działka. – W odpowiedzi usłyszałem,że naruszam ich godność i że gdyby rzecz działa się w Szwecji, to mogliby na 2 dni rozbić namiot pod moimi schodami. Paranoja! – ocenia Wrona. Przewodniczącego zaskoczyło stwierdzenie, że zachowuje się jak stary, emerytowany i sfrustrowany górnik. – To inteligentni ludzie, a tu takie słowa? Nie obrazili mnie, ale nawet emerytowany górnik wymaga poszanowania, jeśli jest na swoim terenie – twierdzi.
Widząc, że kajakarze nie odpuszczą, Wrona zablokował im wejście na skarpę. – Panie, czy ty nie rozumiesz, że to jest mokre? – zwrócił się poirytowany do jednego z uczestników spływu, Jacka Klucznioka. – Możecie przejść tamtędy – powtarzał z uporem. Z jego relacji wynika, że wtedy żona Klucznioka podniosła kajak i próbowała ominąć gospodarza. Bezskutecznie. – Wsunęła mi kajak pod nogi, więc ja jej mówię: nie przejdzie pani, a sprawę rozstrzygnie policja – opisuje przewodniczący.
Sytuacja zaogniła się w momencie, gdy kajakarka wzięła w dłoń wiosło i uderzyła nim Wronę w twarz. – To była najgorsza chwila. Nie wiedziałem, co robić! Nie zareagowałem. Przecież nie uderzę kobiety. Ale prawda jest taka, że to ja zostałem zaatakowany – zapewnia.
Wrona najpierw wybrał numer alarmowy 112, później zadzwonił na policję w Rudach. Nikt się jednak nie zgłaszał. – Proszę sprawdzić, że mówię prawdę – wyświetla w swojej komórce informacje o połączeniach. Wszystko się zgadza. W tym samym czasie Kluczniokowie wezwali policję. Funkcjonariusze z Kuźni przyjechali po 20 minutach. Policjanci pouczyli strony i poinformowali o możliwości przekazania sprawy do sądu. Wcześniej kajakarze wycofali się z działki Wrony na brzeg rzeki.
Wrona przekonuje, że dysponuje nagraniami i zdjęciami, które potwierdzają jego wersję. Najpierw dokumentował zajście dwoma telefonami komórkowymi, później, gdy już wezwano policję, pobiegł po aparat fotograficzny oraz kartki papieru i długopis, żeby zapisywać, co kajakarze mówią pod jego adresem. – Jak przyjechała policja, to mieli tylko jeden cel. Chcieli, żebym skasował to, co zarejestrowałem – przypomina przewodniczący i podkreśla, że jeśli dojdzie do procesu, wykorzysta materiały.
Twierdzi też, że w relacji Klucznioków roi się od kłamstw. – Jak mogą mówić, że ich zaatakowałem? Uderzyłem? Popchnąłem? Nie! – zapewnia. – W jednej ręce trzymałem jedną komórkę, drugą w drugiej, gdzieś jeszcze musiałbym mieć grabie, a pomimo to dostałem w gębę? – pyta. – W opinii Klucznioka przybiegł furiat Wrona, stłukł mu żone i co? On stał i patrzył? Policji powiedział, że jeszcze sekunda i bym ich załatwił. Dlaczego w takim razie nie robili mi zdjęć? – dziwi się gospodarz, który przyzwyczaił się do faktu, że jego działka to przystanek dla wędkarzy i wodniaków. Szczególnie w trakcie weekendu przez posesję przewijają się rzesze amatorów rekreacji wodnej. Zatrzymują się, żeby odpocząć czy pójść do sklepu. Bywa, że po to, by załatwić potrzeby fizjologiczne.
– Rok temu trzech dryblasów mało nie pobiło mojej córki, ale to wyjątek – przywołuje w pamięci Wrona, jednak po chwili dodaje, że zazwyczaj przybysze zachowują się w granicach przyzwoitości. – Owszem, jeśli widzę, że ktoś śmieci, to zwracam mu uwagę – podkreśla. – Rozumiem, że ludzie się tu zatrzymują. Wymagam od nich jednego-żeby uszanowali porządek, który obowiązuje i po prostu nie wchodzili na skarpę – podsumowuje.
Dziennik Zachodni donosi o nowych wyczynach M. Wrony, tym razem o wybiciu szyby w TIRze - czytaj TUTAJ
MaS













![Pierwsza gala sportowa Unii Racibórz w RCK. Nagrody, podziękowania i wzruszające pożegnania [FOTO i WIDEO] Pierwsza gala sportowa Unii Racibórz w RCK. Nagrody, podziękowania i wzruszające pożegnania [FOTO i WIDEO] - Serwis informacyjny z Raciborza - naszraciborz.pl](photos/_thumbs/mini_1766091358gala-unia-.jpg)















![Koncert kolędowy w Państwowej Szkole Muzycznej w Raciborzu [FOTO i WIDEO] Koncert kolędowy w Państwowej Szkole Muzycznej w Raciborzu [FOTO i WIDEO] - Serwis informacyjny z Raciborza - naszraciborz.pl](photos/_thumbs/mini_1766094446dsc-6064-.jpg)


























Komentarze (0)
Aby dodać komentarz musisz być zalogowany