Szkoły nie wychowują do życia w rodzinie, bo rodzice nie chcą?
List do redakcji: Zwracam się do was, ponieważ jest problem w średnich szkołach. Mianowicie (co wiem z własnego doświadczenia) na początku roku są dawane karteczki o zgodzie na wychowanie do życia w rodzinie gdzie wręczając je nam nauczyciele sami zakreślali bądź mówili, że nie ma być zgody, bo szkoły nie potrzebują takiego "problemu"... - napisała do nas Czytelniczka, matka dziecka ucznia z jednej z raciborskich szkół ponadgimmazjalnych. W szkołach tymczasem zajęć z wychowania do życia w rodzinie w tym roku nie ma, bo uczniowie i rodzice nie chcą. Posłuchaj wypowiedzi wicestarosty i jednego z dyrektorów szkół.
Ciąg dalszy listu...Uważam, że te zajęcia powinny być tak samo poważnie traktowane jak inne. Prosty przykład: uczeń [jednej z raciborskich szkół ponadgimnazjalnych] jest ojcem mojego dziecka, niedawno wyprowadziłam się od niego, ponieważ 19-latek chodzi do łazienki z mamusią, sikają przy sobie i inne rzeczy.... Kiedy zwróciłam mu uwagę, powiedział, że przecież to jest normalne, po czym po jakimś czasie wyrzucił mnie, bo nie akceptuje go i jestem zazdrosna o jego matkę. Moim zdaniem, jeśli takie zajęcia odbywały się w szkołach z należytą powagą do tego przedmiotu, nie byłoby takich sytuacji. Ktoś powinien wytłumaczyć młodym ludziom, jakie intymne granice ma się z rodzicami i co w życiu się liczy. (...) Dla mnie to oburzające, że nikt w tym państwie nie potrafi dać przykładu rodziny, pokazać, powiedzieć, co się zaczyna liczyć, kiedy na świat przychodzi dziecko, kto staje się ważniejszy a od tego chyba są własnie te zajęcia, prawda?
Zapisy w Rozporządzeniu Ministra Edukacji Narodowej z dnia 10 sierpnia 2009 r. brzmią:
" (...)Na realizację zajęć w szkołach publicznych przeznacza się w szkolnym planie nauczania w każdym roku szkolnym - w ramach godzin do dyspozycji dyrektora szkoły (...) w każdej klasie po 14 godzin, w tym po 5 godzin z podziałem na grupy dziewcząt i chłopców. (...). Uczeń niepełnoletni nie bierze udziału w zajęciach, jeżeli jego rodzice (prawni opiekunowie) zgłoszą dyrektorowi szkoły w formie pisemnej rezygnację z udziału ucznia w zajęciach. (...) Uczeń pełnoletni nie bierze udziału w zajęciach, jeżeli zgłosi dyrektorowi szkoły w formie pisemnej rezygnację ze swojego udziału w zajęciach. (...) Zajęcia nie podlegają ocenie i nie mają wpływu na promocję ucznia do klasy programowo wyższej ani na ukończenie szkoły przez ucznia.".
- W tym roku szkolnym zajęcia te nie są prowadzone w żadnej z naszych szkół – przyznaje wicestarosta Andrzej Chroboczek. - Ale te 14 godzin w roku zawsze planujemy i zabezpieczamy. Mamy kadrę, nauczycieli przygotowanych do prowadzenia tych zajęć – dodaje.
Nie doszły mnie żadne sygnały o tym, aby nauczyciele agitowali wśród uczniów o to, by nie uczęszczali na te zajęcia – ucina dyskusję dyrektor Zespołu Szkół Ekonomicznych w Raciborzu, Zenon Sochacki. - Jeżeli w klasie zadeklaruje się większość uczniów, wtedy tak klasa ma zajęcia, jeśli z każdej klasy po kilka, wówczas tworzymy grupę międzywydziałową – dodaje dyrektor ZSE.
Procedura jest taka, że uczniowie albo ich prawni opiekunowie, rodzice składają deklaracje, czy chcą tych zajęć, czy nie. Pojedyncze osoby wybierają ten przedmiot, ale dla pojedynczych nie możemy tych zajęć z różnych powodów realizować – mówi dyrektor ZSM, Sławomir Janowski.
Jak dodają dyrektorzy, trudno powiedzieć, co jest powodem braku zainteresowania młodzieży tymi zajęciami. - Czy to dlatego, że młodzie nie ma potrzeby, czy dlatego, że lekcje odbywają się popołudniami jako zajęcia dodatkowe? Trudno powiedzieć – mówi dyrektor Mechanika.
W II LO od razu zaznaczono uczniom, że jeśli chcą wychowania do życia w rodzinie to po normalnych lekcjach. Nikt nie chciał zostać. Ustawodawca scedował podjęcie decyzji w tej kwestii w 100% na rodziców – podkreśla wicedyrektor II LO w Raciborzu, Marek Ryś. W liceum również nie te zajęcia się nie odbywają. - To nie jest zła wola szkoły – mówi wicedyrektor. - Determinantą decydującą o wprowadzeniu tych zajęć są rodzice, jeśli oni chcą, szkoła je wprowadza. W naszym liceum rodzice nie chcieli. Być może przyczyną jest to, że uczniowie mają dużo innych zajęć, kończą o 14:55. Nie możemy tych zajęć wprowadzić w normalny cykl, ponieważ nie zgłaszają się do nich całe klasy, a pojedyncze osoby – wyjaśnia.
Zdaniem Marka Rysia, pojawia się jeszcze jeden poważny problem dotyczący tych zajęć: w Raciborzu brak fachowców. Najczęściej zdarza się, że przedmiot przejmują osoby przygotowujące do ślubu. A co w momencie, kiedy do zajęć zgłosi się osoba niewierząca? W szkole mamy takie. Wówczas pojawia się moralno-etyczny problem – podkreśla Ryś.
- Kadra jest, ale zajęcia nie są prowadzone, ponieważ nie ma chętnych uczniów. Gdyby byli uczniowie i pojawiłyby się problemy moralno-etyczne, wtedy zastanawialibyśmy się, jak je rozwiązać. Nie ma zajęć, nie ma więc teraz sensu tego roztrząsać – odpowiada wiestarosta.
Ja w szkole miałam takie zajęcia, 10 lat temu – wspomina 29-letnia Anna, absolwentka I LO. - Pamiętam, że przyszła taka zahukana nauczycielka, szara myszka i powiedziała, że przedstawi nam statystyki, dlaczego warto stosować naturalną metodę antykoncepcji, jakie choroby powodują tabletki hormonalne, że powie nam, co to jest kalendarzyk. Nie wiedziałam, czy bardziej krępują się uczniowie, czy ona – dodaje Anna. - A my mieliśmy nadzieję, że przyjdzie ktoś otwarty i o damsko-męskich sprawach, nie tylko dotyczących seksu, ale relacji, emocji, będzie mówił otwarcie. Ponoć nic co ludzkie, nie jest nam obce – dodaje z uśmiechem. W tym roku szkolnym w I LO również nie ma zajęć z wychowania do życia w rodzinie.
Myślę, że współczesna młodzież jest na tyle otwarta, że gdyby naprawdę chcieli mieć te zajęcia, to zgłosiliby się do dyrektorów, a dyrektorzy do nas. Jeśli zebrałaby się odpowiednia grupa, możemy stworzyć oddziały klasowe, międzyklasowe, a nawet międzyszkolne. Musi być taka wyraźna wola – kończy wicestarosta.
kb
Komentarze (0)
Aby dodać komentarz musisz być zalogowany