Reklama

Najnowsze wiadomości

Aktualności2 lutego 201009:48

Moje miejsce jest tutaj, w Raciborzu

Moje miejsce jest tutaj, w Raciborzu - Serwis informacyjny z Raciborza - naszraciborz.pl
0
Reklama
Racibórz:

– Taka uczelnia nie spadła jak dar z nieba, trzeba było wielu sił i środków, by ona zaistniała – o raciborskiej PWSZ opowiada prof. nadzw. dr hab. Marian Kapica, który w tym roku akademickim obchodzi 55-lecie pracy zawodowej, dydaktycznej i naukowej.

– Na jej powstanie nakłada się biografia człowieka, który skończył 75 lat i nadal jest czynny zawodowo – mówi o sobie profesor, któremu uchwałą senatu tej uczelni nadano godność Zasłużony dla PWSZ.

Kiedy zaczęła się Pana przygoda z Raciborzem i raciborską oświatą?
Mieszkam w Raciborzu „od zawsze”. W nowym dowodzie osobistym napisano mi, że urodziłem się w Raciborzu, przeciwko czemu protestuję. Podkreślam z uporem, że urodziłem się w Brzeziu nad Odrą, i w czasach, gdy metryki pieczętowano godłem państwa polskiego z koronowanym orłem. W Raciborzu natomiast w roku 1946 zamieszkała moja rodzina. Tu też ukończyłem rozpoczętą w niedalekiej Lubomi naukę w szkole podstawowej. Początki mojej pracy pedagogicznej sięgają roku 1956, okresu gdy reaktywowano w Polsce Związek Harcerstwa Polskiego. Wokół ówczesnej Komendy Organizacji Harcerskiej Polski Ludowej w naszym mieście skupiali się dawni harcerze zarówno z kresów wschodnich, Małopolski, Śląska, jak i byłego Związku Harcerstwa Polskiego w Niemczech. Znaczącą postacią przedwojennego ZHPwN była harcmistrzyni Maria Siwoń, raciborzanka, więźniarka i ofiara eksperymentów medycznych prowadzonych w niemieckich obozach koncentracyjnych, pierwsza komendantka naszego Hufca. Poddałem się urokowi pracy wychowawczej, prowadziłem drużyny harcerskie i zuchowe, wielokroć kierowałem obozami harcerskimi, koloniami zuchowymi i zimowiskami. Byłem także we władzach Komendy raciborskiego Hufca ZHP. Był to czas nabywania pierwszych, jakże cennych doświadczeń pedagogicznych i wiedzy o edukacji dziecka i młodego człowieka. Następnie - praca w szkole. W latach 60. ubiegłego wieku ówczesny kierownik Wydziału Zdrowia i Opieki Społecznej w Raciborzu dr Wacław Broniewicz zlecił mi - pracownikowi Miejskiej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej - współorganizowanie Liceum Medycznego dla pracujących asystentek pielęgniarskich. Nauka w tej szkole rozpoczęła się w wrześniu 1963 roku. Zorganizowaliśmy od podstaw Liceum Medyczne dla absolwentów szkoły podstawowej. Racibórz uzyskał więc kolejną szkołę średnią. Kierowałem nią prawie 14 lat. Podpisałem ponad 550 dyplomów – świadectw dojrzałości. Nasi absolwenci byli rozchwytywani przez liczne okoliczne szpitale i przychodnie, a także przez śląskie szpitale kliniczne. Niewątpliwą satysfakcją dla nauczycieli była wysoka ocena kompetencji zawodowych raciborskich absolwentów. Nadto uczennice nasze lokowały się też bardzo wysoko w finałach krajowych i wojewódzkich olimpiad pielęgniarskich.

Jak to się stało, że zaczął Pan wykładać w uczelniach wyższych?
Z biegiem lat człowiek stawia sobie nowe i inne cele. Od dawna interesowała mnie nauka, w tym także badania naukowe. Pracując w Liceum Medycznym uzyskałem magisterium z pedagogiki w Wyższej Szkole Pedagogicznej w Opolu, potem ukończyłem studia podyplomowe w zakresie organizacji i zarządzania szkołą. Miałem też za sobą debiut publikacyjny tekstów naukowych. Zacząłem się interesować doktoratem. W roku 1977 w Raciborzu organizowano zamiejscowy Wydział Wyższej Szkoły Wychowania Fizycznego (dzisiejsza AWF) w Katowicach. Ówczesny dziekan tego wydziału prof. dr hab. Joachim Raczek poszukiwał pedagoga... I tak rozpoczął się nowy etap w moim życiu.

Co dalej z tym Wydziałem w Raciborzu?
W latach 70. XX wieku katowicka WSWF dysponowała gorszymi warunkami bazowymi od tych, jakie posiadało raciborskie Studium Nauczycielskie. Były to obiekty iście akademickie z bogatym zapleczem sportowym i socjalnym. Jednakże Racibórz to nie Katowice. WSWF w roku 1981 definitywnie zrezygnowała z kształcenia nauczycieli wychowania fizycznego w naszym mieście. Wówczas obiektami zainteresowała się Wyższa Szkoła Pedagogiczna w Opolu - dzisiejszy Uniwersytet Opolski. Ulokowano tu Zamiejscowy Oddział. Radość raciborzan i ówczesnych władz lokalnych nie trwała długo, bo tylko do 1985 roku. I ta Uczelnia także pożegnała się z naszym miastem. Przekonaliśmy się wtedy, po raz drugi „co może mały na przedpokojach dużego”! Likwidacja zamiejscowych oddziałów WSWF i WSP stawiała w bardzo trudnej sytuacji pracujących tam raciborzan. Dwukrotnie zatem mieliśmy do wyboru: albo dojeżdżać do pracy do macierzystych uczelni albo szukać zatrudnienia na własną rękę. I wielu dojeżdża do dziś! Należę do nich m.in. i ja, i moja żona. Pracując na stanowisku starszego wykładowcy w WSP w Opolu sfinalizowałem doktorat w zakresie pedagogiki. Okazało się, że ważne cele życiowe są możliwe do osiągnięcia także wówczas, gdy się mieszka poza ośrodkiem akademickim. Kilka lat później uzyskałem habilitację na Wydziale Pedagogicznym Uniwersytetu Palackiego w Ołomuńcu, po czym Senat Uniwersytetu Opolskiego powołał mnie na stanowisko profesora nadzwyczajnego.

Czy nigdy nie kusiło Pana, by wyjechać do większego miasta?
W momencie gdy razem z żoną uzyskaliśmy habilitację i profesurę, kierowano pod naszym adresem liczne propozycje podjęcia pracy w innych uczelniach wyższych, m. in. w Krakowie, w Szczecinie, w Cieszynie, w Zielonej Górze. Nie mogłem jednak wyobrazić sobie życia poza Raciborzem. Moje miejsce jest bowiem tutaj, To moja mała ojczyzna i mój wielki świat. Tylko tu mogę realizować swoją drugą – obok pedagogiki - pasję poznawczą, jaką jest zgłębianie trudnych problemów Śląska i Ślązaków...
Po uzyskaniu habilitacji doszły nowe obowiązki uczelniane, m.in. członkostwo w Radzie Wydziału Historyczno-Pedagogicznego Uniwersytetu Opolskiego, a także - oprócz seminariów magisterskich – seminaria doktoranckie. Wypromowałem ponad dwustu magistrów. Są wśród nich również byli uczniowie raciborskiego Liceum Medycznego. Byłem promotorem pięciu pomyślnie zakończonych przewodów doktorskich, są też doktoraty na ukończeniu, są i następni kandydaci na seminarzystów... Poza tym recenzowałem dysertacje doktorskie m. in. w uczelniach w Opolu, w Szczecinie, w Warszawie, w Lublinie, a także w Ołomuńcu. Sporządziłem ponadto recenzje wydawnicze kilkunastu książek. W moim macierzystym Uniwersytecie Opolskim wprowadziłem do planu studiów autorski program przedmiotu pedagogika zdrowia. Już trzecią kadencję jestem członkiem Rady Naukowej Wydziału Pedagogicznego Uniwersytetu Palackiego w Ołomuńcu.

Wiadomo nie od dziś, że Racibórz od dawna kojarzy się z kształceniem nauczycieli...
Tak, to prawda. Już w 1945 roku funkcjonowało tu Państwowe Liceum Pedagogiczne. Z czasem, wobec wymogów nowej rzeczywistości, w kraju zaczęto zwracać uwagę na podnoszenie poziomu edukacji, a tym samym na podwyższenie nauczycielskich kwalifikacji. W miejsce liceów pedagogicznych powoływano studia nauczycielskie, uczelnie nowego formatu, nieoficjalnie traktowane jako półwyższe. Jedno z pierwszych zostało utworzone także w Raciborzu. Wkrótce na ich bazie zaczęto organizować wyższe szkoły nauczycielskie. Nasze miasto jednak zostało pominięte, mimo iż nasz SN cieszył się wysoką renomą. W wygłoszonym wykładzie inauguracyjnym przywołałem nazwiska wielu wybitnych wykładowców raciborskiego Studium Nauczycielskiego, którzy się wydoktoryzowali i wyhabilitowali. Zajmowali potem w śląskich uczelniach wysokie stanowiska, m.in. rektorów, prorektorów, dziekanów czy dyrektorów instytutów... W latach 1973 – 1981 decyzją centralnych władz oświatowych Raciborzowi „sprezentowano” terenowy Oddział Instytutu Kształcenia Nauczycieli w Warszawie, czyli Centrum Doskonalenia Nauczycieli, dokształcającego nauczycieli wychowania fizycznego i przysposobienia obronnego. Następnie, w roku 1981, w miejsce zlikwidowanego CDN-u utworzono kuratoryjną jednostkę – Studium Wychowania Przedszkolnego, które z czasem ponownie przekształcono w Studium Nauczycielskie. Na jego bazie powstały dwa kolegia: Nauczycielskie Kolegium Języków Obcych oraz Kolegium Wychowania Fizycznego i Zdrowotnego.

Wróćmy jednak do powołania w naszym mieście uczelni wyższej. Jak do tego doszło?
1 października 2002 roku zainaugurowano pierwszy w dziejach Raciborza rok akademicki samodzielnej uczelni: Państwowej Wyższej Szkoły Zawodowej. Dostąpiłem niebywałego zaszczytu wygłoszenia pierwszego wykładu inauguracyjnego. Nadałem mu znaczący tytuł: Społeczny proces tworzenia szkoły wyższej. Przeszłość – teraźniejszość – przyszłość. Powołanie Szkoły nie było procesem automatycznego przekształcenia istniejącego Kolegium Wychowania Fizycznego i Zdrowotnego w uczelnię wyższą. Prawdą jest, iż stanowiło ono niejako materię źródłową, z której dopiero należało wykoncypować kształt nowej uczelni. Kolegia, co trzeba przypomnieć, de facto funkcjonowały jako kuratoryjne szkoły typu pomaturalnego. Przygotowaliśmy więc niezbędną dokumentację, m.in. zestawienie kadry profesorskiej i doktorskiej jako tzw. minimum kadrowe dla mających zaistnieć kierunków i specjalności. Dalej – plany studiów, niezbędne uchwały władz samorządowych popierające wniosek o uruchomienie uczelni, a także opis struktury organizacyjnej. Naszym sprzymierzeńcem, służącym profesjonalną pomocą był profesor zwyczajny doktor habilitowany Joachim Raczek, pełniący w swoim czasie funkcję rektora Akademii Wychowania Fizycznego w Katowicach. W nim upatrywaliśmy przyszłego rektora naszej Uczelni. I tak się też stało. Na marginesie dodam, że ówczesny dyrektor Nauczycielskiego Kolegium Języków Obcych nie był zainteresowany, by na bazie kierowanej przezeń Szkoły budować instytut neofilologii. Takie podejście do utworzenia uczelni wyższej mogło skutkować tylko postawieniem NKJO w stan likwidacji, co rychło nastąpiło. Jeszcze przy końcu lat 90. ubiegłego wieku bardzo intensywnie nad powołaniem Szkoły i jej koncepcją pracował zespół, w skład którego wchodzili samorządowcy miasta i powiatu, raciborzanie pracujący w uczelniach wyższych Opola, Wrocławia i Katowic. Przygotowywano projekt szkoły jako niezbędny załącznik do wniosku o utworzenie uczelni. Uruchomiona była „gorąca linia” między tym zespołem a raciborskimi posłami. Znaczące i inspirujące było też stanowisko, jakie w sprawie uczelni zajęło Polskie Towarzystwo Pedagogiczne – Oddział w Raciborzu. Nie wolno też zapomnieć, iż kluczową rolę w zabiegach o jej powołanie odegrał ówczesny starosta raciborski prof. dr hab. Marek Bugdol. To właśnie Jego skuteczne zabiegi sprawiły, że premier Jerzy Buzek podpisał rozporządzenie Rady Ministrów powołujące do życia naszą szkołę wyższą.

Jaki jest Pana związek z PWSZ w Raciborzu?
Od roku 2002 pracuję tu na tzw. pełnym etacie, zaś na Uniwersytecie Opolskim, jako profesor emerytowany, mam zlecone godziny dydaktyczne, prowadzę głównie seminaria magisterskie. Co do raciborskiej uczelni – jestem z nią związany niejako genetycznie. Uczestniczyłem bowiem aktywie w jej powołaniu, pracując – wraz z wieloma osobami – nad przygotowaniem dokumentacji kierowanej do Urzędu Rady Ministrów, a także projektując strukturę szkoły. A kiedy już została utworzona - objąłem stanowisko dyrektora Instytutu Studiów Edukacyjnych. Trzeba było tę jednostkę tworzyć od podstaw, organizować dydaktykę, kierować pracą nauczycieli i studentów, współpracować z nimi. Gdy PWSZ okrzepła, gdy zwiększyła się liczba studentów, kierunków i specjalności – Senat powierzył mi pełnienie funkcji prorektora do spraw dydaktyki i studentów. Obecnie kieruję Zakładem Pedagogiki Socjalnej. Mam nieco więcej czasu, więc częściej spotykam się ze studentami, m. in. w ramach studenckiego ruchu naukowego. Opiekuję się zorganizowanym przeze mnie Studenckim Kołem Naukowym Pedagogiki Empirycznej. Rozpoczęliśmy badania pedagogiczne, których wyniki studenci będą mogli wykorzystać w swoich pracach dyplomowych. A poza tym staram się przekonywać nieprzekonanych, że warto się uczyć, aby wiedzieć więcej, lepiej rozumieć rzeczywistość i skuteczniej w niej funkcjonować. Cieszy mnie ogromnie dostrzegalny rozwój młodych ludzi, pojawiające się u nich ambicje i aspiracje edukacyjne i życiowe.

Pana małżonka również pracuje w PWSZ, oboje zajmujecie się pedagogiką – czy rodzi to problemy? Co z rodziną?  
Wręcz przeciwnie, wzajemnie się uzupełniamy. Mamy swój przedmiot zainteresowań naukowych, badawczych i dydaktycznych. Żona zajmuje się pedagogiką wczesnoszkolną, ja zaś pedagogiką ogólną i społeczną oraz pedagogiką zdrowia Posiadamy wspólną bogatą bibliotekę zawierającą zbiory z zakresu naszych specjalności. Cenimy sobie możliwość prowadzenia merytorycznych dyskusji, łatwiej bowiem usuwać różnorakie wątpliwości, gdy próbuje się je oświetlać przynajmniej z dwóch stron... Nadto jesteśmy pierwszymi krytykami i recenzentami pisanych przez siebie tekstów. A co do rodziny – jesteśmy dumni, że córka Joanna idzie w nasze ślady. Ukończyła filologię angielską, jest doktorem nauk humanistycznych, pracuje na stanowisku adiunkta w Uniwersytecie Zielonogórskim. Wnuczka Barbara jest uczennicą liceum, zięć Tomasz – urzędnikiem administracji państwowej.

Jednym słowem – mamy Uczelnię... Czy to znaczy, że można już spocząć na laurach?
W żadnym przypadku nie możemy powiedzieć, że dzieło jest skończone, Trzeba myśleć co i jak zrobić, by Uczelnia nie tylko przetrwała w naszym mieście, ale trwała i rozwijała się. Ale przetrwać można tylko do pewnego czasu... Dla jej powołania podstawowymi warunkami były: baza lokalowa, kadra nauczająca i studenci. Bazę lokalową mamy niezłą. Należy ją jednak systematycznie modernizować, a nawet powiększać. Kadra naukowa. jest w większości niejako „wypożyczona”. Są to tzw. drugoetatowcy - pracownicy naukowo - dydaktyczni z Uniwersytetu Opolskiego, Uniwersytetu Śląskiego, z Uniwersytetu Jagiellońskiego, z Politechniki Opolskiej i Gliwickiej, z Uniwersytetu Wrocławskiego oraz Akademii Wychowania Fizycznego w Katowicach. Współtworzą oni raciborską społeczność akademicką. Cenną wartością jest tu „przenoszony” akademicki klimat oraz uniwersytecka obyczajowość. W ten sposób w naszym środowisku uczelnianym tworzy się swoistego rodzaju ich synteza. Ogromną korzyścią dla Raciborza i raciborzan jest to, że pracujący tu samodzielni pracownicy nauki są gotowi do sprawowania opieki naukowej nad osobami chcącymi się doktoryzować, co jest już stosowaną praktyką. Jednakże musimy być świadomi tego, iż drugoetatowcy w niewielkim stopniu decydują o trwaniu uczelni. Idzie bowiem o to, że każda szkoła wyższa ze swej natury pełni wiele funkcji, m.in. dydaktyczną, naukową, badawczą. Dla realizacji funkcji organizacyjnej, opiekuńczej, wychowawczej, rozwojowej czy stymulacyjnej, pobudzającej rozwój najbliższego środowiska niezbędna jest przede wszystkim rodzima, tj. miejscowa kadra naukowo-dydaktyczna. Bo tylko taka jest w pełni dyspozycyjna, gotowa do podejmowania działań na rzecz studentów i swego środowiska. Dlatego tak chętnie podejmujemy na tzw. terenie rekrutacyjnym dialog, pomocny młodym, ambitnym kandydatom na pracowników naszej Uczelni w ich rozwoju naukowym. Oczywiście – to co mówię, to tylko zarys złożonego zagadnienia, jakim jest trwanie i rozwój uczelni. Ważnym i pilnym działaniem władz uczelni powinno być również dążenie do uzyskania uprawnień do kształcenia na poziomie magisterskim. 

Jakie znaczenie ma Uczelnia dla miasta i jego mieszkańców?
Szkoła funkcjonuje ósmy rok, ale wiedza naszego społeczeństwa o niej, niestety, nie jest, imponująca. Racibórz ma pierwszy raz w swej historii własną, państwową, autonomiczną wyższą uczelnię. Jest się więc z czego cieszyć. Należy ją nie tylko akceptować, ale i postrzegać jako służebną wobec środowiska. Uczelnia rozbudza ambicje młodych ludzi, w tym także naszych studentów. Wielu z nich otwarcie wyraża chęć powrotu do niej, ale w roli pracowników. Warto też PWSZ postrzegać jako ostatnie ogniwo w raciborskim ciągu edukacyjnym od przedszkola – do uczelni wyższej. Spektakularnym przykładem tego jest sport szkolny: od klas sportowych w szkole podstawowej, w gimnazjum, w szkole mistrzostwa sportowego – aż po Instytut Kultury Fizycznej w PWSZ... Innym przykładem może być ciągłość edukacji artystycznej czy technicznej (studia inżynierskie). Zwróćmy jeszcze uwagę na zupełnie inną, słabo obecną w tzw. zbiorowej świadomości funkcję szkoły w środowisku naszego miasta. Wiąże się ona z czynnikiem ekonomicznym. Otóż, ponadtrzytysięczna społeczność akademicka to jednocześnie klientela licznych punktów sprzedaży towarów i usług, zostawiająca w mieście sporo grosza... Ponadto Uczelnia to liczący się pracodawca, którego fundusz płac w znacznej części zostaje na Raciborszczyźnie.

Czy niż demograficzny może stanowić zagrożenie dla raciborskiej uczelni?
Niż demograficzny jest zjawiskiem społecznym niezwykle złożonym, pociągającym za sobą różne skutki nieobojętne dla różnych sfer życia, przede wszystkim dla wszystkich szczebli szkolnictwa. Dochodzi bowiem m. in. do rozwierania się nożyc pomiędzy podażą miejsc na uczelniach a popytem na nie. Mówiąc wprost: w Polsce mamy więcej miejsc na uczelniach, a mniej jest – z przyczyn naturalnych – kandydatów na studentów. W tej sytuacji niż jest mniej dokuczliwy dla uczelni dobrych, tzw. renomowanych. A do takich aspiruje nasza szkoła. Ocenia się ją bowiem jako dobrze zorganizowaną i uporządkowaną, sprawnie administrowaną. Kierownictwo uczelni stale dostosowuje specjalności do potrzeb rynku pracy, rozpoznaje też oczekiwania kandydatów na studentów. Mimo trudności finansowych dba się o poprawę warunków do studiowania. Mamy zasobną, nowocześnie zorganizowaną Bibliotekę z Ośrodkiem Informacji Naukowej, systematycznie wzbogacaną o nowe pozycje książkowe i czasopisma. W Szkole odczuwa się atmosferę wytężonej pracy. Współpracujmy z wieloma uczelniami zagranicznymi; wspierają nas uczelnie krajowe. Naszej Uczelni sprzyja ponadto niezłe położenie geograficzne.

Jakie ma Pan, były prorektor raciborskiej uczelni, aktualny profesor, przesłanie na najbliższe lata?
Skutecznie promować uczelnię jako niezbędny, trwały składnik środowiskowego systemu edukacji narodowej oraz rozważnie sterować siłami sprawczymi jej rozwoju.
Znaczy to: 
- po pierwsze, pracować nad rozwojem naukowym rodzimej, raciborskiej kadry naukowo – dydaktycznej;
- po drugie, wykorzystać efektywnie to, co dostrzega się na pierwszy rzut oka na mapę, a mianowicie interesujący trójkąt: Racibórz – Opawa – Ostrawa - trzy miasta oddalone od siebie o około 30 km. Powinniśmy po prostu wszystkimi siłami dążyć do stworzenia nowej jednostki organizacyjnej o unikalnej transgranicznej strukturze, polegającej na ścisłej współpracy istniejących na tym terenie uczelni wyższych. Prawdę mówiąc uczyniliśmy już pierwszy krok – nasi absolwenci filologii angielskiej kontynuują studia magisterskie na Uniwersytecie Ostrawskim, a wykładowcy – podjęli tam studia doktoranckie;
- po trzecie: pogłębić związki Uczelni ze środowiskiem lokalnym. Chodzi o podniesienie świadomości społecznej do takiego poziomu, by niemal każdy mieszkaniec w Raciborskiem z dumą mógł powiedzieć: „Ta PWSZ – to nasza Uczelnia”.  

Dziękujemy za rozmowę

Rozmawiała Joanna Jaśkowska

Bądź na bieżąco z nowymi wiadomościami. Obserwuj portal naszraciborz.pl w Google News.

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama

Partnerzy portalu

Dentica 24
ostrog.net
Szpital Rejonowy w Raciborzu
Spółdzielnia Mieszkaniowa
Ochrona Partner Security
Powiatowy Informator Seniora
PWSZ w Raciborzu
Zajazd Biskupi
Kampka
Nasz Racibórz - Nasza ekologia
Materiały RTK
Fototapeta.shop sklep z tapetami i fototapetami na zamówienie
Reklama
Reklama

Najnowsze wydania gazety

Nasz Racibórz 26.04.2024
25 kwietnia 202419:33

Nasz Racibórz 26.04.2024

Nasz Racibórz 19.04.2024
19 kwietnia 202421:56

Nasz Racibórz 19.04.2024

Nasz Racibórz 12.04.2024
12 kwietnia 202415:22

Nasz Racibórz 12.04.2024

Nasz Racibórz 05.04.2024
7 kwietnia 202412:45

Nasz Racibórz 05.04.2024

Zobacz wszystkie
© 2024 Studio Margomedia Sp. z o.o.