Kilka wskazówek jak sprawić, by jedzenie smakowało lepiej

Kolorowo albo wcale

Dlaczego smakuje nam to co podają w restauracjach? Ponieważ po pierwsze jest przygotowane przez kogoś innego (a wtedy samo z siebie już smakuje lepiej), po drugie dlatego, że jest to potrawa wykonana rękami zawodowego kucharza znającego nietuzinkowe smaki, a po trzecie dlatego, że pięknie się prezentuje. Nasz rodzimy schabowy wygląda o niebo lepiej, kiedy przystroimy ziemniaczki szatkowanym koperkiem, a blady nawet rosół nabiera koloru razem z marchewką czy natką pietruszki.

Czekamy ciepłych miesięcy by tylko nasze posiłki nabrały kolorów warzyw i owoców. Kochamy patrzeć na soczyste maliny czy borówki, zjeść kolorowe ratatouille czy równie smaczne polskie leczo. Co w nich wyjątkowego? Ano to, że do wykonania potrzebne są wielokolorowe warzywa. Nie zrobimy leczo jedynie z czerwonej papryki, gdyż niczym nie będzie się różniło od zwykłej zupy. Tak samo należy postępować z każdym daniem. Wystarczy odrobina koloru, natki czy wiosennej sałatki, aby wszystko wydawało się lepsze. Kleksik z sosu obok pulpecika i tłuczone ziemniaczki nabrane łyżką do lodów już nabiorą restauracyjnego charakteru.

Jak zachęcić dziecko do jedzenia szpinaku?

Wydaje nam się, że dzieci wolą zjeść coś, co im smakuje niż wpychać w siebie to, co jest dla nich zdrowe. Prędzej skuszą się na kawałki kurczaka w fastfoodzie niż na kotlet zrobiony przez mamę. A przecież to te same składniki i niemal identyczny smak. Jak się to dzieje? Restauracje dbają o wygląd potraw. Dzieci są tu łatwym celem, jeśli tylko to, co dostaną, będzie miało atrakcyjny wygląd. W końcu kawałki kurczaka uformowane w dinozaury czy paluszki z mintaja w formie małych panierowanych rybek bardziej przyciągają wzrok niż płaski i smutny antrykot. Prostym trikiem w tym wypadku jest wycięcie z kotleta kształtów z pomocą foremki do ciastek. Pracy niewiele więcej a sami zauważymy, jak to świetnie działa na maluchy.

Podobnie jest z warzywami, chociaż tu często winę ponosimy my sami wmuszając dziecku na siłę sprawiając, że kojarzy je z czymś nieprzyjemnym. Legendą obrósł już szpinak, który nieprawidłowo doprawiony smakuje okropnie, a do tego jeszcze kilka lat temu był dostępny jedynie w formie zamrożonej posiekanej brei. Dziś można przemycić dziecku nieco szpinaku w koktajlu, zrobić ze świeżych listków sukienkę księżniczce z kanapki czy przekonać je, że ma magiczną moc. Podobnie z marchewką czy poczciwym burakiem. Foremki do ciastek i tu się sprawdzają. Dodatkowo możesz przeprowadzić prosty test i sprawdzić jaką konsystencję posiłku dziecko najbardziej lubi. Może zwyczajnie nie smakuje mu rozgotowany kalafior a taki pieczony zje z ochotą?

Mały sekret drogich restauracji – biała zastawa

Mimo iż lubimy kolory i faktury to nie wpływają one dobrze na odbiór dań. Badania wskazują, że czerwony oraz żółty sprawia, że jemy zdecydowanie więcej i szybciej. Zielona zastawa sprawi wrażenie, że to, co mamy na talerzu, jest bardziej zdrowe i pełniejsze. Ale już niebieski w umyśle wzbudza w nas niepokój ze względu na skojarzenie z czymś zepsutym i gnijącym. W restauracjach stosuje się różne chwyty by zachęcić nas do jedzenia. Jednak najdroższe restauracje najczęściej skłaniają się ku białym, prostym talerzom.

Nudne? Niekoniecznie. Dzięki temu, że talerz jest biały bardziej skupami się na tym co na nim jest a nie na zastawie. Cokolwiek zostanie nam podane wyda się bardziej kolorowe i soczyste. Nawet zwykła golonka, ale podana na białym talerzu z finezyjnymi ozdobami skojarzy nam się z drogim rarytasem! Ten chwyt możesz wypróbować w domu, jeśli tylko posiadasz odpowiednią zastawę i nieco fantazji.

Czym jeszcze kusza nas restauracje? Przede wszystkim subtelną muzyką, przyciemnionym światłem i dbałością o detale. Ot choćby kolorystycznie dopasowane serwetki, niewielki wazonik ze świeżymi kwiatami czy nie mniej ważne dobrej jakości sztućce. W końcu pamiętając bary mleczne, gdzie łyżki i widelce gięły się d zbyt silnym naciskiem i pozostawiały na języku metaliczny posmak, który psuł całą frajdę z jedzenia. Chyba, że wykonane były z aluminium, o którym dziś już wiemy, że utlenia się i wraca do nas z każdym kęsem. Sztućce Philipiak, nawet te najprostsze, ale wysokiej jakości nawet w naszym prywatnym domu są w stanie podnieść atmosferę posiłku. Tu nie można oszczędzać, warto dokonać zakupu raz a dobrze by wystarczyły na lata. Na sztućcach nie oszczędzamy, kierujmy się jakością wykonania i nietuzinkowym wyglądem, jakie na przykład oferuje to marka Philipiak: http://www.philipiaksalony.pl/philipiak-gotuj-zdrowo.