Rafako może ogłosić upadłość. Nie mają pieniędzy nawet na pensje dla pracowników

O możliwym bankructwie przedsiębiorstwa mówił już wcześniej były prezes firmy. - Złożenie przez Rafako wniosku o upadłość to kwestia kilku tygodni - twierdził Radosław Domagalski-Łabędzki. Dodał, że jego odejście miało bezpośredni związek z tym, jak spółka powinna traktować swoje zobowiązania. - Postawiłem sprawę zero-jedynkowo. Albo na walnym zgromadzeniu zapada zgoda na konwersję wierzytelności na akcje, albo składam rezygnację. Rada nadzorcza uprzedziła mój ruch i zostałem zwolniony. Wydaje się, że nie wszyscy akcjonariusze chcą ratować firmę - mówił na początku lipca cytowany przez "Dziennik Gazetę Prawną".

Upadek Rafako byłby finansowym uderzeniem dla państwa. Szacunki wskazują, że instytucje i firmy kontrolowane przez skarb - banki, Państwowy Fundusz Rozwoju, Agencja Rozwoju Przemysłu - na upadłości giganta mogą stracić 400-500 mln zł.

Całość czytaj: Rafako może ogłosić upadłość. Nie mają pieniędzy nawet na pensje dla pracowników

- Kiedy Sołowow wycofał się z kupna Rafako od PBG (akcjonariusza większościowego), banki postanowiły miesiąc temu zająć konta spółki zależnej Rafako - E003B7, która budowała blok w Jaworznie. W związku z tym firma nie ma w praktyce możliwości działania, jak również wypłaty pensji pracownikom. Banki zajęły łącznie ponad 20 mln złotych na kontach E003B7 i nie chcą się zgodzić na konwersję długu na akcje, a proces inwestorski się przedłuża. Pieniądze z pożyczki od PFR TFI i PG Energy mogłyby pozwolić przetrwać zarówno E003B7 jak i spółce matce - Rafako - aż do zakończenia procesu inwestorskiego. Rafako dało obydwu podmiotom czas na odpowiedź do wtorku 19 września do północy. Na razie nie wiadomo, jak się zachowają. Pożyczka miałaby zostać rozliczona przy okazji finalizacji wejścia nowego inwestor - informuje z kolei branżowy wnp.pl. Czytaj: Rafako może zaraz upaść. Pieniędzy brakuje nawet na pensje