Finał III PalmJazz Festival. Karen Edwards podbiła serca raciborzan

W sobotę, 23 listopada 2018 w sali widowiskowej Raciborskiego Domu Kultury nastąpił finał III edycji PalmJazz Festival. Licznie zgromadzeni miłośnicy jazzu wysłuchali dwóch koncertów: norwesko-czeskiego LIVE FOYN FRISS QUINTET oraz Amerykanki KAREN EDWARDS, której towarzyszyło polskie ELJAZZ TRIO. O ile znakomity pierwszy koncert można nazwać wysublimowanym i łagodnym ciepłym jesiennym popołudniem to występ czarnoskórej pieśniarki przypominał wiosenną burzę z piorunami!
O godz. 18.00 na scenie zameldował się zespół w składzie Luboš Soukup, saksofon, klarnet (CZ), Stian Swensson, gitara (N), Rastislav Uhrík, kontrabas (SK) oraz Martin Novák, perkusja (CZ). Muzycy towarzyszyli zamieszkałej w Danii norweskiej wokalistce Live Foyn Friis, która kształciła się w Tromsø, Aarhus i Sztokholmie i posiada już całkiem pokaźny dorobek płytowy. Wysoki, dziewczęcy głos, wolne, nostalgiczne rytmy, czerpiące z folkloru skandynawskiego oraz wyrafinowana instrumentacja to znaki rozpoznawcze muzyki zwanej w Danii Indie-jazz. Na tle oszczędnie traktowanych instrumentów wyróżniał się niewątpliwie czeski saksofonista, chwilami towarzyszący wokalnie liderce. Koncert Live Foyn Friis Quintet to sztuka wyrafinowana i nowoczesna, wypowiedź bardzo osobista, skłaniająca do wyciszenia i zadumy.
Brawurowy koncert Karen Edwards podwyższył temperaturę sali o kilka stopni. Artystka wystąpiła w towarzystwie polskiego tria wytrawnych instrumentalistów: Adam Wendt (saksofon), Zbigniew Wrombel (kontrabas) i Józef Eliasz (perkusja). Od pierwszych taktów zjednała sobie sympatię widowni, prezentując wspaniałą skalę głosu, żywiołowość i energię oraz to, co odróżnia rzemieślnika od artysty: sceniczną charyzmę! Koncert opierał się na standartach muzyki popularnej i jazzowej. Jako jeden z pierwszych zabrzmiał szlagier Franka Sinatry z 1939 roku, wykonywany również przez Billie Holiday „All Or Nothing At All”. Józef Eliasz popisał się kapitalnym, w starym dobrym stylu solo perkusyjnym, które wywołało aplauz fanów i zachęciło ich do współpracy z zespołem. Koncert wciągnął wszystkich w wir rytmów sprzed lat, włącznie z piosenką Edith Piaf.
Sztuka jazzu ma to do siebie, że najbardziej banalny szlagier potrafi przemienić w brylant. Tak było zawsze i tak wydarzyło się na koncercie amerykańskiej gwiazdy w Raciborzu. Evergreeny takie jak „”I’ll Never Fall In Love Again” z repertuaru Dionne Warwick, czy wręcz popowe “I Love You Baby” zabrzmiały świeżo i inspirująco. Pieśniarka towarzyszyła sobie na fortepianie, umiejętnie budując napięcie i balansując między uśmiechem a grymasem smutku. Pozostawiona na chwilę przez muzyków, dała krótki solowy popis, z dramaturgią – nie waham się powiedzieć – na miarę Niny Simone. Trio dotrzymało placu artystce zza oceanu; wyczuwało się znakomite porozumienie i radość wspólnego muzykowania. Żywiołowy, momentami brawurowy saksofon Adama Wendta wchodził w w interakcję z potężnym głosem Karen Edwards, już to dialogując, już to tworząc czułe duety.
Na pierszy bis zabrzmiał „Purple Rain” Prince’a. Nie było lepszego sposobu, by pełne zjednoczenie muzyków i widowni stało się faktem! Dalej nie mogło być inaczej: trzykrotne standing ovation zaświadczyło, iż znakomita publiczność otrzymała to, na co czeka się miesiącami – prawdziwą sztukę podaną na najwyższym poziomie. W taki oto sposób trzecia edycja Palm Jazz Festival przeszła do historii, pozostając w sercach słuchaczy oraz – jak wieść niesie – wszystkich muzyków, ujętych raciborską gościnnością i jakością przygotowania całego przedsięzwzięcia.
Marek Rapnicki
fot. Michał Buksa/jazzovia.pl
Komentarze (0)
Aby dodać komentarz musisz być zalogowany