Prezydent może być spokojny. Opozycja śpi

Mirosław Lenk ma w opozycji trzech byłych kontrkandydatów w wyborach prezydenckich, którzy na sesjach nie mówią wcale bądź rzadko (Tomasz Kusy) albo wciąż o tym samym, np. o aquaparku (Ryszard Frączek), albo też mają problem ze zwięzłym wyrażaniem myśli i tematy najzwyczajniej przegadują (Robert Myśliwy). Dla prezydenta to komfortowa sytuacja, bo stawia go w dobrej pozycji przed wyborami w 2014 r. Przy takiej - jak to określił za przeproszeniem jeden z radnych koalicji rządzącej - ciulatej opozycji, Lenk może w dobrym humorze objeżdżać dzielnice i obiecywać tu chodnik, tam plac zabaw, tu czyszczenie rowów, tam remont ulicy. Raz zbierze brawa, raz cięgi, ale wszystko i tak koncentruje się wokół niego. Opozycja praktycznie nie istnieje. Ludzie nie mają alternatywy. Nie mogą wybrać, kto lepszy. Nie słyszą, co zdaniem opozycji można zdziałać lepiej? I czy w ogóle prezydent ma patrzeć na swój urząd i problemy miasta szerzej niż tylko przez dzielenie wpływów z podatków.

A z kim się nie rozmawia ten marudzi, a to że pensje w Raciborzu są niskie a pracy jak na lekarstwo, albo że handel - poza marketami - ledwo kwiczy, albo że zostawiamy kasę w Rybniku, albo że centrum wieczorem wymiera, albo wreszcie że jesteśmy coraz większą prowincją bez perspektyw itd. Prezydent uważa, że jest dobrze, a demografia (czytaj wyludnianie) dotyka także inne miasta. Gdzie jest prawda?

Od ustalenia tego i zgłoszenia konkurencyjnej oferty jest właśnie opozycja, a od nagłośnienia obecne na sesji media. Leży to w interesie miasta, opozycji oraz prezydenta, który w mocnych adwersarzach może mieć ciekawy punkt odniesienia, źródło inspiracji i pomysłów. Taki układ mógłby nieco odświeżyć raciborski samorząd. Na razie na to się nie zanosi. W Raciborzu prawdziwej konkurencji nie ma. Jest prezydent i kilku opozycyjnych maruderów, którzy nie potrafią rozpocząć wartościowej dyskusji, a nawet zadać kilku istotnych pytań. Na przykład, co zrobić, by młodzi chcieli zostać w Raciborzu a nie zwiewać do dużych miast i czy równie dużo czasu prezydent poświęcił ostatnio na szukanie inwestorów, co na tournee po dzielnicach po to tylko, by czasami słuchało go kilkanaście osób? Niestety tyle, ile co kwartał opuszcza nasze miasto.

Grzegorz Wawoczny