Szpital ma już dziesięcioro medyków z Ukrainy. Chce kolejnych z Białorusi

Większość to kobiety. Mężowie dwóch lekarek pediatrów – anestezjolog i kierowca pracujący wcześniej w firmie pod Raciborzem - walczą na Ukrainie. Ich domy zostały zniszczone. Lekarze ze wschodu czują się u nas na razie - jak to ujęła dyrekcja - nieco spłoszeni, ale z czasem powinni nabrać pewności siebie.
Wojna w Ukrainie wzmocniła kadrowo szpital w Raciborzu. Pracuje tu już dziesięciu medyków zza wschodniej granicy – jeden lekarz (ortopeda) oraz dziewięć lekarek o specjalnościach: chirurgia (2), pediatria (2), interna, w tym dodatkowo endokrynologia – diabetologia, kardiologia (3), medycyna ratunkowa oraz neurologia (po 1). Pochodzą z Charkowa, Mariupola, Kijowa, Odessy i Lwowa. Wykonują czynności pod nadzorem polskich medyków. – Trzy osoby świetnie mówią po polsku. Pozostałe uczestniczą w kursach, które im zapewniamy dwa razy w tygodniu – dodaje dyrektor szpitala Ryszard Rudnik. Czterem szpital zapewnił kwaterunek. Reszta znalazł lokum na terenie powiatu. Lecznica ma też jedną pielęgniarkę z Ukrainy, zatrudnioną już przed wojną.
Jak sobie radzą? – Czują się nieco spłoszeni – nie kryją w dyrekcji, ale mają nadzieję, że z czasem nabiorą pewności. Kilka miesięcy potrwa nostryfikacja ich dyplomów. Metody kształcenia medyków na Ukrainie są inne niż w Polsce.
Szpital nawiązał kontakt z firmą, która pośredniczy w zatrudnieniu lekarzy z Białorusi. Są chętni do pracy w Polsce. – Chcemy zatrudnić dziesięć osób, głównie neurologów oraz specjalistów medycyny ratunkowej, już pod kątem nowego szpitalnego oddziału ratunkowego – kończy dyrektor.
Komentarze (0)
Dodaj komentarz