Po ulicy Hetmańskiej biegają szczury
– Na ścianie mamy grzyb, w łazience odpadają kafelki a po podwórku biegają szczury – opowiadają mieszkańcy lokali socjalnych przy ul. Hetmańskiej w Markowicach. Mieszkania powstały w budynku dawnej szkoły. Wyglądały pięknie dopóki zamieszkali w nich pierwsi lokatorzy.
– Kiedy pokazano nam mieszkanie, pomyślałam, że to jakiś sen. Nie wyglądały jak mieszkania socjalne. Pięknie wyremontowane, tylko się wprowadzić – opowiada pani Małgorzata. Z niecierpliwością czekała, aż wręczą jej klucze. Jednak gdy to nastąpiło rzeczywistość okazała się nie tak różowa, jak na początku zakładała. – Przyszłyśmy z mamą umyć podłogi, trochę posprzątać, aby następnego dnia przywieść meble i resztę rzeczy. W deskach podłogowych już zauważyłyśmy szczeliny. Pozostawały tam resztki ścierek. Okien nie dało się otworzyć, zacinały się – mówią Małgorzata z mamą Elwirą.
Lokatorzy zgłosili usterki zarządcy, czyli Miejskiemu Zarządowi Budynków. – Przyszli panowie, coś pospisywali i wyszli. Za kilka dni pojawili się niby fachowcy, którzy w szczeliny podłogowe włożyli patyczki do szaszłyków. Oknami nikt się nie zainteresował – zapewnia pani Elwira, mieszkająca na pierwszym piętrze.
Parę tygodni później w pokoju 5-letnigo synka pani Małgorzaty na ścianie pojawił się grzyb. – Próbowaliśmy zwalczać go wszystkimi dostępnymi na rynku środkami. Niestety, na niewiele się to zdało. Za wszystko oczywiście płaciliśmy z własnej kieszeni, chociaż ledwie wystarcza nam na jedzenie – przyznaje mama 5-latka. W międzyczasie w łazience zaczęły odklejać się kafelki podłogowe. – Mój synek robi sobie z nich huśtawkę – dodaje kobieta. W minione święta lokatorowi z parteru spadł bojler. – Wylało się jakieś 80 litrów wody. Kto nam za to zapłaci? – pyta pani Elwira. Pozostałym mieszkańcom odpada ocieplina z ogrzewacza wody. – Umieścili go centralnie nad piecem, którym ogrzewa się mieszkanie i gotuje obiad – zaznacza kobieta.
W piecach poprzepalały się ruszta. – Mamy w nich dziury jak po bombie atomowej – porównują lokatorzy. Piece zamontowane w mieszkaniach docelowo miały je ogrzewać. Tymczasem najemcy ciągle narzekają na zimno, bo zapowietrzone kaloryfery nie dają ciepła. Jak sąsiedzi rozpalą ogień a ja mam uchylone okno, cała sadza wpada mi do mieszkania – żali się pani Maja, mieszkająca z dwoma córkami i mężem na ostatnim piętrze. – Mieszkamy tu niedługo, a już kilkakrotnie musieliśmy malować mieszkanie – dodaje.
Budynek nie jest ocieplony dlatego podczas mrozu zamarzły rury. Mieszkańcy zostali bez ogrzewania i wody. – Jak przyszła odwilż, to miałam prysznic z lampy. Z sufitu woda ciurkiem się lała, bo rury odtajały – opowiada pani Helena dodając, że nikt za remont oczywiście nie oddał pieniędzy.
Po podwórku biegają szczury. – Prosiliśmy, aby wyburzyli toalety i stary, rozpadający się garaż. Przez rok leżały rozbite butelki, w końcu sami posprzątaliśmy. Kaleczyły nas krzaczory. Nikt się tym nie zajął, przecież tu dzieci mieszkają i muszą się gdzieś bawić – zaznacza pani Małgorzata.
Lokatorzy napisali stos listów, pism do zarządcy, prezydenta oraz pracowników wydziału inwestycji i urbanistyki w magistracie. Fachowców jeszcze się nie doczekali. – Dostaliśmy pisma tych ludzi. Jednak my nie możemy nic zrobić, bo budynek jest na gwarancji. Za wszelkie usterki odpowiada firma remontująca obiekt – zapewnia Stanisław Borówka, dyrektor Miejskiego Zarządu Budynków. – Nasi pracownicy przeprowadzają wizję uszkodzonych rzeczy. Reszta leży w gestii Urzędu Miasta, konkretnie wydziału inwestycji i urbanistyki – dodaje dyrektor. W ratuszu słyszymy tylko, że usterki na bieżąco są naprawianie. Niestety, tych bieżących napraw lokatorzy jakoś nie dostrzegają.
– Jak przyjdzie nam się wyprowadzić, to powiedzą, że to my zepsuliśmy i jeszcze nas kosztami obciążą – podsumowują lokatorzy z Hetmańskiej.
Justyna Korzeniak
Komentarze (0)
Aby dodać komentarz musisz być zalogowany