Ile za śmieci i dlaczego tak drogo?
Konkretnie? Nawet 32 zł osiągają obecnie stawki opłat za śmieci segregowane w gminach - wynika z raportu Urzędu Ochrony Konsumentów i Konkurencji. A zapowiadają się stawki w wysokości 40 zł! I to nie koniec i nie wszystko, bo warto wskazać, że odpady niesegregowane lub źle segregowane mogą być zgodnie z nowymi przepisami nawet 4 razy droższe!
Urząd sprawdził sytuację we wszystkich 302 gminach miejskich w Polsce. "Badanie pokazało, że wzrost opłat płaconych przez mieszkańców za odbiór śmieci rozpoczął się w 2017 r., a potem z roku na rok był coraz większy. W latach 2018 -2019 ponad 60 proc. gmin podniosło lub planuje zwiększyć ceny”. Dlaczego?
Od czterech lat mamy niesłychany chaos prawny, wynikający z licznych, naprędce przeprowadzanych zmian przepisów w prawie odpadowym. Maja rzekomo uszczelnić przepisy i walczyć z tzw. mafiami śmieciowymi, a w rzeczywistości są desperacką próbą uniknięcia odpowiedzialności i przerzucenia jej na obywateli i gminy.
Rząd obawia się, że nie osiągnie w 2020 r. obowiązującego w UE 50% poziomu odzysku odpadów i zapłaci kary. Co więc robi? Nakłada liczne, często absurdalne obowiązki, które podrażają segregację i koszty przetwarzania odpadów. A sama segregacja to przecież jeszcze nie odzysk!
Przykład? Konieczność oddzielania od odpadów zmieszanych resztek biodegradowalnych. Chodzi o obierki z owoców i warzyw, ogryzki, skorupki z jajek czy fusy z kawy i herbaty. Ale już nie resztki kości i mięsa! Te trzeba starannie oddzielić, jeśli nie, to kara, w postaci 4 razy wyższej stawki! Poza tym te bioodpadki muszą być odbierane osobno i śmieciarki muszą przyjeżdżać po nie raz w tygodniu, by przewieźć je do specjalnych instalacji.
Takie m.in. wymogi gminy muszą zamieścić w warunkach przetargowych i to znacząco wpływa na oferowane ceny. Także np. koszty utylizacji odpadów o wysokiej kaloryczności. Wprowadzono bowiem przepisy o zakazie ich składowania, choć nie mamy wystarczającej ilości instalacji do ich przetwarzania!
A mimo że Polska nie może więc sobie poradzić z własnymi odpadami, sprowadzane są rekordowe ilości odpadów z zagranicy. Jak podaje Główny Inspektorat Ochrony Środowiska, w 2018 roku to 434,4 tys. ton. Prawie trzy razy więcej niż w 2015 roku - 154 tys. ton! Efekt? kolejne płonące składowiska!
I nadal też nie wiemy ile faktycznie wytwarzamy odpadów u nas. Mamy radosną papierologię, a nie mamy bazy danych o odpadach ani porządnego monitorowania ich przemieszczania po kraju. W 2015 roku przygotowany był przetarg na taki elektroniczny system. To wymóg UE i rzeczywiście uszczelniłoby to system. Obecna władza z tej formy zrezygnowała i robi to sama. Efekt? Bazy nie ma, ale są kolejne kosztowne wymogi sprawozdawcze, za które płacimy my. A jak się komuś nie podoba, to przecież narzekać będzie na gminę. Bo to gmina musi ustalać te wysokie stawki i karać mieszkańców! I to dwa razy, bo unijne kary rząd też przerzuci na gminę!
Gabriela Lenartowicz
Posłanka stąd
Komentarze (0)
Komentarze pod tym artykułem zostały zablokowane.