Złoty trunek na odrzańskich bulwarach. Głos w dyskusji
- Nie wyobrażam sobie, aby nasze całe raciborskie bulwary były wolną strefą, gdzie można usiąść na bulwarach z butelką wina czy piwa - pisze radny powiatowy Artur Wierzbicki w odpowiedzi na apel Dawida Wacławczyka.
Dziś pojawiła się publiczna zapowiedź zmasowanej akcji w Raciborzu, aby normalny biały człowiek mógł z przyjaciółmi usiąść na bulwarach z butelką wina czy piwa. Na świecie są miejsca gdzie jest zgoda na picie. U nas tej zgody nie ma..
Tekst nt. propozycji Dawida Wacławczyka [tutaj]
Mam nadzieję, że ta kwestia dobrej i kulturalnej zabawy z własnym alkoholem ucichnie tak szybko, jak spontanicznie się pojawiła. Jest chyba kilka restauracji w Raciborzu, gdzie nie serwuje się alkoholu. Trudno jednak powiedzieć, że panuje u nas prohibicja. Byłem i widziałem jak wygląda miejsce w Polsce, gdzie pod chmurką można wypić „bezkarnie” piwo. Kultura i zabawa jest. Jest też coś jeszcze.
W czerwcu byłem w Szczecinie na wycieczce. Przepiękne bulwary po obu stronach rzeki. Statki różnego sortu na wodzie. Restauracje z parasolami przeciwsłonecznymi wszelakich browarów. Umundurowani policjanci byli widoczni tu i ówdzie między spacerowiczami. Pojawiła się też policyjna łódź patrolowa na Odrze. Światowo i bezpiecznie – takie odniosłem wrażenie. Na tym słonecznym brzegu było więcej ludzi.
Jednak niekoniecznie tylko ciepłe promienie zachodzącego słońca zachęcały ludzi do siedzenia po tej jasnej stronie Odry. Szczecin tam wyznaczył strefę, gdzie legalnie nad wodą można spożywać swój alkohol. Dla Szczecina najważniejszym terenem architektoniczno-turystycznym nad Odrą są Wały Chrobrego. Teren, na którym rada miasta zgodziła się na spożywanie swojego alkoholu „pod chmurką ”znajduje się po przeciwnej stronie Wałów Chrobrego. Z tego co wiem, to rada nie była jednogłośna podejmując tę uchwałę rok temu w maju. Długo konsultowano możliwości wyznaczenia „obszaru objętego odstępstwem od zakazu spożywania napojów alkoholowych w miejscu publicznym”.
Przeszedłem się też po tym brzegu. Ludzie w różnym wieku. Nie było nikogo pijanego „w trupa”. Nie było też agresji. Byłem około godziny 20:00. Pito przeważnie piwo. Na bulwarze były trzy kioski, które serwowały piwo w plastikowych kubkach. Jednak szklane butelki z piwem też były widoczne u biesiadników. Ludzie siedzieli na kamiennym chodniku, trawniku i ławkach. Była też grupa czterdziestolatków, która „na bogato” świętowała, bo na płóciennej serwecie rozłożonej na ławce stała butelka wina, a obok były 4 kieliszki napełnione białym winem. Każda z grup raczyła się swoją muzyką z telefonu komórkowego. Generalnie rozbrzmiewały rytmy hip-hopu, chociaż było też coś z techno i reggae. Przynajmniej w dwóch przypadkach ukraińskie słowa piosenek wskazywały na bardziej międzynarodowy skład uczestników prywatki nad rzeką.
Na drugi dzień pochwaliłem Szczecin naszej pani przewodnik, jako bardzo otwarte i światowe miasto, które pozwala się bawić swoim mieszkańcom jak w Madrycie lub Paryżu. To, że strefa alkoholowa jest wyznaczona poza centrum miasta nie wzbudziło wcześniej mojej dociekliwości. Moje prawie euforyczne wyznania względem światłości Szczecina pani przewodnik skwitowała sucho uwagą, że ci pijani rozbawieni ludzie niekiedy wskazują do Odry dla zabawy. Miasto wydaje majątek na sprzątanie tego miejsca, a zarabia Żabka, która jest opodal. Tam piwo jest tańsze, niż te najtańsze na bulwarach.
Teraz, kiedy piszę ten tekst widzę, że prokuratura chciała uchylenia decyzji radnych zezwalających na picie alkoholu na szczecińskich bulwarach. Uchwała mogła wpłynąć na spadek bezpieczeństwa nad Odrą - twierdzili śledczy. W czerwcu tego roku po dwudziestominutowej rozprawie szczecińskie Sąd Administracyjny odrzucił skargę prokuratury na uchwałę rady miejskiej.
Pomysł na picie z przyjaciółmi poza wyznaczonymi restauracjami sprowadził się do wyznaczenia rezerwatu, za który miasto wzięło odpowiedzialność i koszt utrzymania.
Nie wyobrażam sobie, aby nasze całe raciborskie bulwary były wolną strefą, gdzie można usiąść na bulwarach z butelką wina czy piwa. W Szczecinie były dwa brzegi, tylko na jednym była strefa dla „picia pod chmurką”. Na przeciwnym brzegu spacerowały rodziny z dziećmi. My nie mamy takiego komfortu.
Artur Wierzbicki
Komentarze (0)
Dodaj komentarz