Wolontariusze z Raciborza w Bieszczadach

Dwa razy do roku wychowankowie raciborskiego Zakładu Poprawczego i Schroniska dla Nieletnich pakują tygodniowy zapas prowiantu, plecaki i specjalne ubrania. Tak wyglądają przygotowania do wolontariatu na rzecz Bieszczadzkiego Parku Narodowego - w tym roku był to jubileuszowy, dziesiąty wyjazd!
Kilkanaście dni przed wyjazdem było wiadomo, że w tym roku pogoda będzie sprzyjać wolontariuszom. I prognozy się sprawdziły - przez 6 dni towarzyszyło im pełne słońce i błękitne niebo bez choćby jednej chmurki.
Już pierwszego dnia wolontariatu wychowankowie Michał, Piotr, Janek i Mateusz pod opieką wychowawcy Grzegorza Dobrzańskiego (wielkie podziękowanie za wytrwałość) i dyrektora szkół Andrzeja Tomczyka udali się na jeden z najpiękniejszych bieszczadzkich szczytów - pasmo Małej i Wielkiej Rawki, gdzie wspólnie z leśniczym BDPN Tomaszem montowali tyczki, które zimą, przy intensywnych opadach śniegów, pozwolą turystom orientować się w swoim położeniu i, w razie wypadku, usprawnią akcję ratunkową GOPR-u. Korzystając z cudownych warunków i doskonałej widoczności wychowankowie udali się na Krzemieniec - miejsce trójstyku granic Polski, Słowacji i Ukrainy. Przy okazji udało się zebrać ze szlaków śmieci, które wciąż masowo pozostawiają w górach turyści. Kolejnego dnia tyczki pojawiły się na jednym z najdłuższych bieszczadzkich szlaków, czyli między Przełęczą Bukowską, Rozsypańcem a Haliczem. Był to dzień wyjątkowo intensywnej górskiej marszruty, pełnej przewyższeń i olśniewających widoków na skąpane w słońcu bieszczadzkie szczyty. Najbardziej wytrzymali zdołali jeszcze wejść na Tarnicę, królową Bieszczad.
Być w Bieszczadach i nie przejść się grzbietem połonin to jak być w Paryżu i nie widzieć Luwru - wychodząc z tego założenia wolontariusze całą środę spędzili na Połoninie Wetlińskiej, do której dotarli szlakiem z Brzegów Górnych. Po dojściu do kultowej Chatki Puchatka (to już ostatnie jej chwile w obecnym kształcie, gdyż w przyszłym roku schronisko zacznie przechodzić przebudowę) i Hnatowego Berda, sformowane zostały dwa patrole - jeden udał się w drogę powrotną do Brzegów, a drugi udał się w stronę Wetliny przez Smerek - kolejny z legendarnych bieszczadzkich szczytów. W Wetlinie czekała już niespodzianka - od kilku tygodni na granicy parku stoi bowiem tablica informacyjna, która jako jedna z pięciu podobnych została wykonana przez nauczycieli zawodu i wychowanków placówki w przyszkolnym warsztacie stolarskim. To także promocja Raciborza, bo na każdej z tablic widnieje informacja o miejscu jej powstania.
Kolejny dzień poświęcony był pracom w obwodzie leśnym w Ustrzykach Górnych - wychowankowie rozbierali kilkunastoletnie grodzenia z siatki, które przez lata ochraniały leśne uprawy przed zwierzętami. Wieczorem zaś pracownicy parku, w tym były dyrektor Leopold Bekier z żoną przygotowali tradycyjne ognisko.
- Wasza praca jest nam wszystkim bardzo potrzebna i bardzo wysoko ją oceniamy - powiedział wolontariuszom dyrektor Bekier, wręczając im pamiątkowe zaświadczenia i prezenty.
Piątek, ostatni dzień wolontariatu, to praca na szlaku w kierunku Szerokiego Wierchu - udrażnianie przepustów wodnych, naprawianie drewnianych stopni, czyli tzw. dylowanek. Po ukończeniu pracy z wolontariuszami spotkał się zastępca dyrektora parku, pan Waldemar Holly, który w imieniu dyrektora podziękował im za pięcioletnią już współpracę, raz jeszcze podkreślając, jak wysoko oceniana jest ich działalność wolontariacka na rzecz poprawy bezpieczeństwa turystów w górach.
- Nasz wolontariat górski obejmuje współpracę z kilkoma parkami narodowymi - informuje Andrzej Tomczyk, pomysłodawca tej formy zaangażowania społecznego wychowanków i uczestnik wszystkich dotychczasowych wyjazdów - ale to w Bieszczady wracamy najchętniej. Nieodmiennie od 5 lat urzeka nas magia tych gór, które poznaliśmy już przy wszystkich możliwych warunkach pogodowych. Ważna jest też informacja zwrotna od naszych opiekunów z ramienia parku czy spotykanych na szlakach turystów, którzy, dowiadując się, skąd jesteśmy i co robimy w górach, podkreślają, jak bardzo potrzebna i wysoko oceniana jest nasza działalność. To bardzo ważne zwłaszcza dla wychowanków, którzy rzadko w życiu spotykają się ze społecznym uznaniem i zwyczajnie tego dowartościowania potrzebują. Widzą, że ich praca ma sens i bezpośrednio przekłada się na komfort i bezpieczeństwo turystów, którzy przemierzają bieszczadzkie szlaki. Ponadto Bieszczady sprzyjają wewnętrznemu otwieraniu się naszych podopiecznych - w niedużej grupie, z dala od zakładowej monotonii określanej regulaminowymi czynnościami chętniej rozmawiają oni o swoich osobistych problemach, przeżyciach, a dla każdego pedagoga takie informacje są bezcenne, stanowiąc materiał do dalszej pracy wychowawczej - dodaje Tomczyk.
Komentarze (0)
Aby dodać komentarz musisz być zalogowany