Z Anglii do Raciborza, czyli święta okiem Helen Jones

Od 12 lat mieszka w Raciborzu. Uczy w szkole językowej. Uwielbia śnieg, pierogi ruskie i rodzinną atmosferę. Jak mieszkanka Raciborza – Helen Jones z Anglii– spędza święta na Śląsku? Czy różnią się nasze tradycje od tych angielskich?
Anna Obuchowska: Od 12 lat mieszka Pani w Raciborzu, więc już przyzwyczaiła się Pani zapewne do tradycji śląskich. Jak wyglądają Pani przygotowania do świąt?
Helen Jones: Święta Bożego Narodzenia spędzam u rodziny męża lub u swojej rodziny w Anglii. Jeśli spędzam je w Polsce to w Wigilię idziemy do teściowej i lepimy pierogi. Uwielbiam pierogi ruskie:) Prezenty kupuję przez internet, bo jest to teraz bardzo wygodne. Święta w Anglii wyglądają jednak zupełnie inaczej.
A.O.: No właśnie.. czym różnią się święta w Polsce od tych w Anglii?
H.J.: Zaczynając od samego początku: dekorowanie domów i wnętrz zaczynamy już na początku grudnia, ponieważ wszystkie elementy świąteczne musimy chować już 6 stycznia. W Anglii nie ma czegoś takiego jak sprzątanie przedświąteczne. Nie myje się okien, nie sprząta całego domu. Niestety w Anglii nie ma śniegu na święta, nad czym ubolewam. Na pewno święta różnią się potrawami. Nie ma u nas 12 potraw i 1 talerza dla niespodziewanego gościa. Naszymi daniami są: indyk, ziemniaki, sos żurawinowy i pudding. Mamy też crackersy – jest to naszą tradycją :) Nie czekamy też jak Polacy na pierwszą gwiazdkę – jemy kiedy indyk jest gotowy, czyli tak koło 13-14. W Anglii kupujemy bardzo dużo prezentów dla bliskich. Uwielbiamy zakupy. Tak bardzo, że po świętach wszyscy udajemy się na mega wyprzedaże – nie takie jak są w Polsce. U nas kolejki w sklepach są już od 4 nad ranem. Takie zakupy są już tradycją Anglików.
A.O.: Czy w Anglii dzieci również dostają prezenty zarówno 6 jak i 24 grudnia?
H.J: W Anglii nie ma Mikołaja 6 grudnia. 24 grudnia nie obchodzimy Wigilii – jest to normalny dzień pracy, a wieczorem chodzi się do pubu. W nocy z 24/25 grudnia wkładamy prezenty dla dzieci do specjalnych skarpet mikołajowych. Przy skarpecie leży zawsze ciasteczko i picie dla Mikołaja oraz marchewka dla renifera. Żeby zobaczyć Mikołaja trzeba udać się do galerii handlowej i zapłacić na wejście do specjalnego domku, w którym on mieszka. Drugie prezenty dzieci dostają pod choinką już podpisane od kogo.
A.O.: Jakie świąteczne potrawy najbardziej Pani smakują?
H.J.: Uwielbiam pierogi ruskie, barszcz z uszkami, ciasteczka, karpia i śledzie. Nie za bardzo przepadam za zupą grzybową i moczką.
A.O.: Czy przemyca Pani jakieś tradycje świąteczne z Anglii do Polski?
H.J.: Crackersy i sweter z reniferem (śmiech). W Anglii jest tradycja, że na święta zawsze ktoś przychodzi w śmiesznym swetrze. Im głupszy tym lepiej. Mamy więc swetry z reniferami, z bałwankami, świecącymi choinkami. Jest przy tym dużo śmiechu.
A.O.: Gdzie woli Pani spędzać święta Bożego Narodzenia. W Anglii czy w Polsce?
H.J.: Nie da się tego tak określić. W Anglii jadę do swojej rodziny, której nie widuję na co dzień i jem indyka, natomiast w Polsce spędzam święta z rodziną męża i jem karpia:) W Polsce pada śnieg, chociaż nie zawsze, i jest zimno, natomiast w Anglii mamy 8-10 stopni na plusie. Z racji tego, że urodziłam się w Anglii, sercem bliżej jestem tam, jednak coraz bardziej przekonuję się do śląskich tradycji.
A.O.: Dziękuję za rozmowę.
Komentarze (0)
Komentarze pod tym artykułem zostały zablokowane.